Thomas
Wstał tak jak każdego dnia. Bo przecież musiał iść na trening. Nie bardzo chciał, ale musiał się wywiązywać z podpisanego kontraktu. Nie rozumiał, dlaczego jego Amerykańscy koledzy tak zachwalali się grą w Polsce. Był to zwykły kraj, taki jak każdy inny. A może po prostu to on nie umiał się tutaj zaaklimatyzować? Musiało być coś w tym kraju, skoro każdy tutaj grać. Każdy kolega z reprezentacji go namawiał, aż w końcu się skusił. Tylko nie rozumiał tego, dlaczego nie potrafił zrozumieć tutejszego życia, skoro one praktycznie nie różniło się od tego w Ameryce. Czy tu chodziło po prostu o tę aklimatyzację? Czy może tęsknił za swoimi bliskimi, których miał na co dzień, kiedy grał w lidze uniwersyteckiej. Kiedy powiedział wszystkim, że będzie grał w Polsce, w drużynie mistrza kraju każdy mu zazdrościł, a starsi koledzy bili brawo i gratulowali. Przecież to jedna z najsilniejsze lig świata, rozwiniesz się tam - mówili. Jednak jemu to widocznie nie odpowiadało. Zastanawiał się nad tym każdego ranka, kiedy brał prysznic, aby zmyć trudy nieprzespanej nocy. Tym razem było tak samo. Prysznic, śniadanie i pakowanie torby na trening. Przed wyjściem jedynie zmierzwił swoje, jeszcze wilgotne, włosy i spryskał ciało jedną z lepszych wód toaletowych.
-Trenerze, przepraszam za spóźnienie. - powiedział do gabinetu Kowala obmyślając szybką wymówkę spóźnienia. - Wiem, że byliśmy umówieni pół godziny temu, ale korek był.
-Spokojnie, spokojnie. - wskazał dłonią na krzesło. - Usiądź proszę. - poczekał aż usiądzie. - Jak tam Twoje sprawy? Już lepiej czujesz się tutaj? W Polsce, w Rzeszowie?
-Trenerze, wie pan jaka jest sytuacja. - westchnął. - Staram się, ale jakoś nie bardzo mi to wychodzi.
-Może wyszedłbyś z kimś do jakiegoś klubu, poznał tam znajomych? - trener odwrócił się w jego stronę. - Wiesz, znam osobę, która mogłaby Ci pomóc..
-Trenerze, do cholery, nie jestem jakimś dzieciakiem i nie potrzebuję niańki. - krzyknął. - A teraz mogę już iść? Za piętnaście minut zaczynamy trening.
Kowal kiwnął głową, a on wyszedł z jego gabinetu jak oparzony. Nie przeprosił nawet dziewczyny, na którą wpadł przy drzwiach. Nawet nie zwrócił na nią uwagi. Szybko pognał do szatni, aby przygotować się do treningu.
-Trenerze, do cholery, nie jestem jakimś dzieciakiem i nie potrzebuję niańki. - krzyknął. - A teraz mogę już iść? Za piętnaście minut zaczynamy trening.
Kowal kiwnął głową, a on wyszedł z jego gabinetu jak oparzony. Nie przeprosił nawet dziewczyny, na którą wpadł przy drzwiach. Nawet nie zwrócił na nią uwagi. Szybko pognał do szatni, aby przygotować się do treningu.
Antonina
Wstała jak każdego ranka. Rozejrzała się po pokoju i spojrzała na zegarek. Dochodziła godzina siódma minut trzydzieści. Wiedziała, że nie musi się spieszyć na autobus, bo jej ojciec miał tego dnia wolne. Weszła do łazienki i przeczesała swoje rude włosy, po czym spryskała je lakierem, aby niesforne kosmyki zajęły odpowiednie dla siebie miejsce na jej głowie. Zrobiła delikatny makijaż i ubrała swoją ulubioną kraciastą koszulę i dopełniła strój czarną spódnicą. Miała dzisiaj jeden cel. Spotkać się z trenerem Kowalem i poprosić go o to, aby dał jej szansę na próbę zmiany tego niesfornego gracza. Nie miała pewności czy to się uda, ale chciała pomóc ojcu. Zeszła do kuchni, gdzie czkało na nią śniadanie.
-Tato, ja dzisiaj nie zjem z Tobą, jestem już spóźniona. - znów skłamała, ale nie mogła powiedzieć o co chodzi, chciała zrobić ojcu w pewnym sensie niespodziankę. Pochwyciła jabłko i kluczyki od jego auta, po czym musnęła jego policzek. - Zjem sobie jabłko, ale obiecuję, że obiad zjemy razem. Smacznego.
I już jej nie było.
Zatrzymała się pod Podpromiem. Przywitała się z panem Zbyszkiem i pognała w stronę gabinetu Kowala. Dochodziły z niego jakieś krzyki, ale nie chciała podsłuchiwać, dlatego stanęła nieco dalej. Przecież to nie były jej sprawy. Lecz kiedy tylko drzwi się uchyliły podeszła bliżej i o mały włos nie została staranowana prze... Rzeźkiego! Był zdenerwowany i w tym momencie żałowała swojego dobrego wychowania, bo gdyby podsłuchała o co chodzi to wiedziałaby dlaczego wychodził takie zdenerwowany.
-Och, dzień dobry Antosiu. - trener Kowal gestem ręki zaprosił ją do środka. - Co Cię do mnie sprowadza?
-Dzień dobry Panie Andrzeju. - uśmiechnęła się i usiadła na krześle. - Chciałabym pomóc. Widzę, jak tato zamartwia się sprawą tego zawodnika, co nie potrafi się zaaklimatyzować, jak to chłopaki mówili.. Rzeźkiego.
-Rzeźkiego? - trener zaśmiał się. - Rozmawiałaś z Igłą? To jest Thomas Jaeschke. I nie rozumiem jak chciałabyś pomóc.
-Po prostu nie chcę, żeby mój tato się martwił. Z tego co wiem, to on namawiał Was, żebyście podpisali z nim kontrakt i teraz, że tak powiem, czuje się winny tego, że on jest taki jaki jest.. I chciałabym pomóc, przede wszystkim mojemu ojcu. Słyszałam, że to naprawdę dobrze zapowiadający się młody gracz, ale tutaj coś nie potrafi tego pokazać.
-Antosiu, to już nie zależy od nas. - westchnął siadając naprzeciw niej. - Już próbowałem go z kimś zapoznać, wiesz? I chyba widziałaś jak to się skończyło.
-Proszę mi pozwolić. Nie będę się narzucała jego osobie, ale chcę spróbować. - uśmiechnęła się. - Poproszę o pomoc Bartka i Fabiana, oni minie odmówią. Zaproszą go do jakiegoś klubu, poradzimy sobie.
-No dobrze, niech będzie. Ale jak Ci się to nie uda to proszę Cię, nie mieszaj się po raz kolejny w to.
-Dobrze, jak mi się nie uda to nie będę się w to mieszać. Dziękuję bardzo. - posłała w kierunku Kowala uśmiech i zadowolona wyszła z jego gabinetu. Teraz musiała tylko poczekać aż chłopaki skończą trening.
Bartek ze zdziwieniem patrzył się na siedzącą Antosie na krzesełkach przed szatnią. Stanął przed nią i szeroko się uśmiechnął.
-Kochanie, nie musiałaś aż tutaj po mnie przyjeżdżać. - poruszał zabawnie brwiami, ale jej nie było do śmiechu.
Nie kochaniuj mi tutaj, Kurek. - westchnęła. - Mam do Was sprawę.
-Słuchamy Cię uważnie.
-Ale najpierw może idźcie się wykąpać, bo jedzie od Was jak od jakiś szczurów. - pomachała dłonią przed nosem.
-A wtedy się ze mną umówisz? - Kurek mrugnął okiem otwierając drzwi do szatni.
-Spadaj Kurek, bo w nieskończoność nie będę na Ciebie czekała. - zaśmiała się siadając z powrotem na krzesełku.
Nie minęło nawet dwadzieścia minut, a Kurek już siedział obok niej. Nieco się zdziwiła, bo wiedziała jak długo potrafi on przesiadywać pod prysznicem.
-No to gdzie mam Cię zabrać na randkę? - objął ją ramieniem siadając obok na krześle.
-Ej, ej.. Daruj sobie. - mruknęła, po czym szeroko się uśmiechnęła i spojrzała wprost w jego tęczówki. - Chyba, że chcesz, aby Twoi koledzy dowiedzieli się jak Bartosz Kurek krzyczy i trzęsie się ze strachu przy oglądaniu dennego horroru, który był bardziej zabawny niżeli straszny.
-To jest szantaż, nie uczyli Cię, że tak nie wolno się zachowywać? - wymruczał pod nosem zabierając rękę z jej ramion.
-Dobra gołąbeczki, co tam knujecie? - z szatni wyszedł Drzyzga pocierając dłonią o dłoń. - W czym mam Wam pomóc? Jeżeli tak bardzo chcecie to już zorganizuję Wam tą randkę.
-Czy Wam wszystkim odbiło? - zaśmiała się wstając. - Sprawę po prostu do Was mam. Odprowadzę Was do samochodów to opowiem Wam co i jak.
-Mi się fajnie siedzi, więc albo tutaj nam opowiesz, albo w ogóle. - Kurek westchnął. No tak, przecież on zawsze miał problemy. Jak po treningu usiadł to ciężko było mu wstać.
-Oh, no dobra, leniu. - wzruszyła ramionami. - Chcę pomóc Waszemu trenerowi, a w szczególności mojemu ojcu. Wiecie jaka jest sytuacja z Thomasem..
-Uuuu, popatrz Kuraś, już nawet zna jego imię. - Fabian zaśmiał się, rzucił torbę treningową na podłogę i usiadł na krzesełku.
-Zamknij się. - mruknęła spoglądając na niego morderczym wzrokiem. - Proponuję dziś imprezę w Nitro.
-A co my mamy do Twojej imprezy? - znudzony przyjmująco-atakujący ziewnął.
-Po prostu chcę, abyście zaprosili na nią swojego amerykańskiego kolegę, dalej sobie dam radę bez Waszej pomocy, ciołki.
-Ale on nie chce z nami wychodzić, to co mamy zrobić? Zmusić go?
-Boże, jakie Wy macie problemy. - złapała się za głowę. - To już Wasza inicjatywa musi wyjść z pomysłem jak go tam zaciągnąć, ale ma tam być. W końcu po coś zawaliłam dzień na uczelni, nie?
-Tośka, Tobie na prawdę wpadł on w oko. - rozgrywający poruszał brwiami, za co znów został zgromiony wzrokiem.
-Widzimy się o dwudziestej przy wejściu, ok?
-A mogę chociaż po Ciebie wpaść? - momentalnie z krzesła zerwał się Kurek. - Więc będę o dziewiętnastej trzydzieści.
-Nie zgodziłam się na to, ale skoro tak Ci zależy to spoko. - westchnęła kierując się w stronę wyjścia. - A i jeszcze jedno. Możecie wziąć kogoś jeszcze, żeby nie wyglądało to trochę głupio. I nie zapomnijcie o Thomasie, proszę Was.
W geście zgody dwójka siatkarzy kiwnęła jedynie głowami. Na parkingu rozeszli się do swoich samochodów i każde odjechało w swoją stronę.
InaccessibleGirl: Mamy część trzecią. ;). Tutaj już nieco więcej Thomasa. ;D. Teraz mogę powiedzieć, że rozdziały będą dodawane co tydzień - w każdą niedzielę. Niedziela to taki fajny dzień, wolny dzień. :D
Aaaa, i jeszcze jedno! Wczoraj Pit miał swój dzień. Tak więc najserdeczniejsze życzenia, dużo szczęścia, miłości i wytrwałości na nowej drodze życia dla Oli i Piotrka! ♥ ♥ To jest para idealna. *-*
-No to gdzie mam Cię zabrać na randkę? - objął ją ramieniem siadając obok na krześle.
-Ej, ej.. Daruj sobie. - mruknęła, po czym szeroko się uśmiechnęła i spojrzała wprost w jego tęczówki. - Chyba, że chcesz, aby Twoi koledzy dowiedzieli się jak Bartosz Kurek krzyczy i trzęsie się ze strachu przy oglądaniu dennego horroru, który był bardziej zabawny niżeli straszny.
-To jest szantaż, nie uczyli Cię, że tak nie wolno się zachowywać? - wymruczał pod nosem zabierając rękę z jej ramion.
-Dobra gołąbeczki, co tam knujecie? - z szatni wyszedł Drzyzga pocierając dłonią o dłoń. - W czym mam Wam pomóc? Jeżeli tak bardzo chcecie to już zorganizuję Wam tą randkę.
-Czy Wam wszystkim odbiło? - zaśmiała się wstając. - Sprawę po prostu do Was mam. Odprowadzę Was do samochodów to opowiem Wam co i jak.
-Mi się fajnie siedzi, więc albo tutaj nam opowiesz, albo w ogóle. - Kurek westchnął. No tak, przecież on zawsze miał problemy. Jak po treningu usiadł to ciężko było mu wstać.
-Oh, no dobra, leniu. - wzruszyła ramionami. - Chcę pomóc Waszemu trenerowi, a w szczególności mojemu ojcu. Wiecie jaka jest sytuacja z Thomasem..
-Uuuu, popatrz Kuraś, już nawet zna jego imię. - Fabian zaśmiał się, rzucił torbę treningową na podłogę i usiadł na krzesełku.
-Zamknij się. - mruknęła spoglądając na niego morderczym wzrokiem. - Proponuję dziś imprezę w Nitro.
-A co my mamy do Twojej imprezy? - znudzony przyjmująco-atakujący ziewnął.
-Po prostu chcę, abyście zaprosili na nią swojego amerykańskiego kolegę, dalej sobie dam radę bez Waszej pomocy, ciołki.
-Ale on nie chce z nami wychodzić, to co mamy zrobić? Zmusić go?
-Boże, jakie Wy macie problemy. - złapała się za głowę. - To już Wasza inicjatywa musi wyjść z pomysłem jak go tam zaciągnąć, ale ma tam być. W końcu po coś zawaliłam dzień na uczelni, nie?
-Tośka, Tobie na prawdę wpadł on w oko. - rozgrywający poruszał brwiami, za co znów został zgromiony wzrokiem.
-Widzimy się o dwudziestej przy wejściu, ok?
-A mogę chociaż po Ciebie wpaść? - momentalnie z krzesła zerwał się Kurek. - Więc będę o dziewiętnastej trzydzieści.
-Nie zgodziłam się na to, ale skoro tak Ci zależy to spoko. - westchnęła kierując się w stronę wyjścia. - A i jeszcze jedno. Możecie wziąć kogoś jeszcze, żeby nie wyglądało to trochę głupio. I nie zapomnijcie o Thomasie, proszę Was.
W geście zgody dwójka siatkarzy kiwnęła jedynie głowami. Na parkingu rozeszli się do swoich samochodów i każde odjechało w swoją stronę.
InaccessibleGirl: Mamy część trzecią. ;). Tutaj już nieco więcej Thomasa. ;D. Teraz mogę powiedzieć, że rozdziały będą dodawane co tydzień - w każdą niedzielę. Niedziela to taki fajny dzień, wolny dzień. :D
Aaaa, i jeszcze jedno! Wczoraj Pit miał swój dzień. Tak więc najserdeczniejsze życzenia, dużo szczęścia, miłości i wytrwałości na nowej drodze życia dla Oli i Piotrka! ♥ ♥ To jest para idealna. *-*