niedziela, 18 października 2015

15. A co zrobisz, jeżeli Ci powiem, że już się zakochałem?





-Thomas, poczekaj! Wracaj! - krzyknęła biegnąc za nim. Na szczęście zdążyła go złapać przy windzie. - Daj spokój, proszę.
-Tośka, wiesz jak jest. Między mną a Tobą, między mną a nim.. - zacisnął dłonie w pięści. - Nie mogę go tak zostawić.
-Proszę.. - chwyciła jego dłonie rozluźniając je. - Nie chcę, aby moja osoba wpłynęła negatywnie na zespół, zrozum mnie.
-Ale on..
-Daj spokój, nie ma sensu. On właśnie tego by chciał. - westchnęła ciągnąc go za rękę. - Odpuść.
Przekonała go. Nie chciała, aby sytuacja z nią i Bartoszem przeniosła się na atmosferę w drużynie z Rzeszowa. Chciała jakoś załagodzić tę sytuację, jednak na chwilę obecną cieszyła się tego, że Amerykanin odpuścił. Jednak jednego byłą pewna. Wiedziała, że Bartek nie odpuści i będzie chciał postawić na swoim, a co za tym idzie, obawiała się o reakcje Rześkiego.
-Tylko proszę, nie daj się sprowokować. - szepnęła widząc zbliżającego się z naprzeciwka atakującego.
-Sam jego widok i ten uśmiech na jego gębie mnie denerwuje. - mruknął znów zaciskając pięści. - Ale wiem, że nie chcesz, abym reagował, więc tego nie zrobię.
-Dziękuję. - szepnęła muskając jego policzek.
-Jeszcze zobaczysz, że jestem lepszy od niego. - powiedział przechodząc obok nich i uderzył Amerykanina z tak zwanego bara. A ona co? Po prostu puściła to mimo uszu i ciągnąc za sobą wkurzonego Thomasa poszła dalej.

Następnego dnia, w dniu meczu, wujek Krzysztof i Thomas nie opuszczali jej na krok. Nie lubiła tego, że ktoś krążył za nią krok w krok. W takiej sytuacji czuła się nieswojo tym bardziej z tego względu iż przyjechała do Gdańska za namową atakującego i to właśnie jego nie chcieli dopuścić do jej osoby. Ironia losu, prawda?
-Idźcie się ogarnąć, niedługo jedziecie do hali, bo gracie dzisiaj mecz, tak dla przypomnienia. - mruknęła kiedy poraz kolejny władowali się do jej pokoju.
-Spokojnie, ja już się ogarnąłem i jestem gotowy do meczu. - przyjmujący uśmiechnął się i usiadł na łóżku.
-A ja tylko na chwilę, wiesz, chciałem zobaczyć co i jak. - libero puścił do niej oczko i w mgnieniu oka opuścił pokój.
-Nie żeby coś, ale chciałabym się przebrać, a Ty mógłbyś sobie pójść.
-Możesz iść do łazienki, a ja tutaj poczekam. - wyszczerzył się wywalając swoje wielgachne ciało na łóżku.
Mruknęła jedynie coś pod nosem, zabrała ubrania i zniknęła za drzwiami łazienki. Uwielbiała nosić koszulę w kratę, dlatego i tym razem postawiła na takową. Czerwoną - czarną koszulę wsunęła w niebieskie przetarte jeansy i całość dopełniła nieco mocniejszym makijażem podkreślając oczy eye-linerem, a usta czerwoną szminką. Na koniec jeszcze spięła włosy w wysokiego kucyka i spryskała ciało wodą toaletową. Zadowolona z uzyskanego efektu opuściła łazienkę, a znajdujący się w pokoju Amerykanin oniemiał na jej widok.
-Wiedziałem, że jesteś piękna, ale nie spodziewałem się, że zaniemówię na Twój widok. - szepnął po dłuższej chwili wpatrywania się w nią.
-Daj spokój. - zaśmiała się na widok jego miny. - Uważaj, bo się jeszcze zakochasz.
-A co zrobisz, jeżeli Ci powiem, że już się zakochałem? - uśmiechnął się podchodząc do niej. Objął ją w pasie i niepewnie przyciągnął do siebie.
-Nie możesz się we mnie zakochać. Przyjaciele się w sobie nie zakochują. - ułożyła dłonie na jego torsie, a ten tylko się uśmiechnął.
-Wiesz jak jest. - zbliżył swoją twarz do jej.
-Dzieciaki, jedymy na mecz! - Krzysztof jak zwykle wiedział w jakim momencie wejść do pokoju. Momentalnie się od siebie odsunęli. - Ups, przeszkodziłem?
Zaśmiali się i opuścili pokój, a później hotel.

Mecz mimo iż wydawał się dość łatwy tak na prawdę okazał się ciężkim wyzwaniem. Niemal w każdym secie walka obu ekip trwałą od początku do końca, a cztery sety wygrywane zostały na przewagi. Dopiero tie-break wyłonił zwycięzcę i nie mógł nim być kto inni niżeli Asseco Resovia Rzeszów. Kiedy Thomas zerkał w jej stronę mógł wyczytać z ruchu jej warg szczere gratulacje. Ten nie zważając na nic podbiegł do niej i szeroko się uśmiechnął.
-Co się tak cieszysz? - zmrużyła oczy.
-A nie mogę? - poruszał brwiami, a z jego twarzy nie znikał uśmiech. - Wygraliśmy, a do tego Ty jesteś tutaj razem z nami.
-Już Ci coś na ten temat mówiłam. - zaśmiała się i nie zdążyła nawet zareagować kiedy przyjmujący uniósł ją do góry i przeniósł nad krzesełkami na płytę boiska. - Oszalałeś.
-Oszalałem. - zaśmiał się.
-Idź do kolegów, a nie zajmujesz się nie tym co trzeba.
-Daj spokój, tutaj nie ma nic ważniejszego, no może oprócz piłki i boiska.
-Tośka, nie wiedziałem, że przybyłaś aż tutaj na mecz. - nie wiedziała nawet kiedy obok nich pojawił się Mika. - Z tego co kojarzę to nie lubiłaś siatkówki.
-Mikuś, to był dobry mecz w Twoim wykonaniu.
-Zmieniasz temat, to już wszystko rozumiem. - zaśmiał się i zerknął na stojącego obok Rześkiego. - Widzę, że w końcu się przekonałaś zarówno do siatkówki jak i siatkarzy.
-Daj spokój. - mruknęła uśmiechając się. - Tak czy siak, gratuluję spotkania.Dałeś z siebie wszystko jednak wiesz, zwycięzca może być tylko jeden.
-Co racja to racja. - udał niezadowolonego. - Lecę, a Ty się trzymaj, Tosiek!
-Dziękuję i miło było Cię zobaczyć.
-Nie lubiłaś siatkówki?
-To temat na dłuższą rozmowę.
-Nie lubiłaś siatkarzy?
-To temat na dłuższą rozmowę. - powtórzyła starając się przedrzeźniać z przyjmującym.
-To nie lubiłaś bardziej siatkówki czy siatkarzy?
-Może kiedyś Ci opowiem, a teraz idź do szatni, bo autokar nie będzie na Ciebie czekał.
Jak powiedziała, tak też zrobił. Jednak bardziej niż z jego nieobecności cieszyła się z tego, że nie będzie drążył tematu zarówno jej niechęci do siatkówki jak i do siatkarzy.

Po powrocie do Rzeszowa nie wynurzała się ze swojego mieszkania. Była zmęczona podróżą jak również udawaniem, że po zaistniałej sytuacji z Kurkiem nic się nie stało. Otworzyła butelkę Carlo Rosi i z lampką wina usiadła na kanapie biorąc na kolana laptopa. Miała jeszcze ferie, więc mogła korzystać i odpocząć od nauki. Przeglądała facebooka, jak chyba każda osoba w jej wieku, i zerknęła również na kilka stron plotkarskich. Jej uwagę przykuł jeden artykuł z Thomasem w roli głównej. Nowy nabytek Asseco Resovii Rzeszów już się zakochał? Zobacz zdjęcia z rudowłosą pięknością! Zamarła. Zamarłą na sam widok tytułu artykułu.




InaccessibleGirl: Jest takie coś. Takie nico. Nie podoba mi się. To chyba najgorszy napisany i opublikowany do tej pory rozdział. Lepiej to przemilczę, ale wymęczyłam coś i to coś niestety się tutaj pojawi. Ale ocenę pozostawiam Wam. ;)
Szczerze mówiąc może i Słowenia nas wyeliminowała w Mistrzostwach Europy, ale doszli daleko więc dlaczego miałabym im nie kibicować? #GoSlovenia
Pozdrawiam serdecznie! ;*


niedziela, 11 października 2015

14. Szaleję z zazdrości jak jesteś w towarzystwie tego, tego..





Thomas

Zajęty rozmową z siedzącym po drugiej stronie tylnych siedzeń autokaru, niejakim Krzysztofem I., momentalnie przekręcił głowę w stronę dochodzącego pytania. 
-Tosia? - zapytał nieco zdziwiony. - Co Ty tutaj robisz?
-Boże, Rześki, ale Ty nie ogarnięty jesteś. - Ignaczak palnął się w głowę i pokręci z niedowierzaniem głową. - Jak tak piękna młoda dama pyta się czy może, to robi się miejsce i mówi tak, oczywiście, że można. Nie nauczyłeś się jeszcze tego? 
-Spokojnie, jak nie mogę to sobie usiądę..
-Nie, nie. Siadaj bez obaw. - podrapał się speszony po karku i zabrał nogę z siedzeń obok niego. - Więc teraz możesz mi powiedzieć, co tutaj robisz?
-Zamiast się cieszyć, że jestem, to marudzisz. - mruknęła siadając pomiędzy libero, a przyjmującym. 
-Kurek, znalazłbyś sobie wreszcie miejsce, bo nigdy przez Ciebie nie ruszymy! - Krzysztof podniósł się i krzyknął na cały autobus, a jego kolega już chciał coś powiedzieć po odwróceniu się w stronę libero, jednak widząc rozmawiającą i śmiejącą się Tośkę z Amerykaninem zmierzył go jedynie wzrokiem i zajął pierwsze lepsze miejsce. 

-Jesteś zmęczona. - mruknął zerkając na nią. - Może się prześpij, a jak będziemy na miejscu to Cię obudzę.
-Ta, jasne. - wymamrotała powstrzymując ziewnięcie. - A obudzę się i będę miała całą twarz pomalowaną, nie dziękuję.
-Przy mnie jesteś bezpieczna.
-Ty, Rześki, nie romansuj tutaj przy wujku Krzysiu. - libero wyszczerzył się mrużąc oczy. - Musisz przejść najpierw rozmowę kwalifikacyjną.
-Że co?
-Tośka, spokojnie, wujek Krzysztof wszystko załatwi. - potarł dłonią o dłoń. - Muszę sprawdzić, czy nadaje się na Twojego ukochanego.
-To ja się chyba jednak prześpię, bo to będzie dłuuuuuuga i nudna rozmowa. - westchnęła opierając głowę o ramię przyjmującego. Ten jedynie spojrzał ukradkiem na obserwującego ich Kurka i delikatnie uniósł kąciki ust ku górze.


Antonina

Wybiegła przed hotel i przywitała się po raz kolejny tego dnia z Thomasem. Delikatnie się uśmiechnęła, gdy ten ujął jej dłoń i delikatnie za nią pociągnął. Starała się wyciągnąć od niego, gdzie idą lecz nie chciał powiedzieć ani słowa. Jedynie westchnęła na jego protesty i spokojnie szła obok niego. Dopiero po chwili zorientowała się, że prowadzi ją do jednej z najlepszych Gdańskich restauracji. Weszli do środka, zajęli zarezerwowany wcześniej przez przyjmującego stolik i zamówili czerwone wino i coś do jedzenia. Gdy wszystko zniknęło z talerzy spojrzała na niego pytającym wzrokiem, a on gestem dłoni przywołał kelnera, coś szepnął do niego, a po chwili przy stoliku pojawił się jakiś grajek ze skrzypcami. Amerykanin wyciągnął z kieszonki małe, kwadratowe pudełeczko, uklęknął na kolano i otworzył je.
-Antonino, czy..
-Wstawaj Tosia, już jesteśmy. - szturchnął ją za ramię i delikatnie się uśmiechnął.
-Już, tak szybko? - mruknęła zasłaniając dłonią buzię, aby nie ukazać przed Thomasem swojego uzębienia. 
-Tak, już dojechaliśmy. 
-Przepraszam, nie powinnam była zasypiać. - westchnęła. - Pewnie było Ci niewygodnie.
-Z Tobą..- pochylił się nad jej uchem. - Nawet na podłodze byłoby wygodnie.
-Dobra zakochańce, wyłazić mi stąd, bo nie zostawię Was samych tutaj, jestem jeszcze za młody na dziadka. - Igła przejechał dłonią po włosa, a ona wraz z przyjmującym zaśmiała się. 

-Tośka, zaczekaj. - dotarł do niej głos Bartosza, więc odwróciła się w jego stronę. 
-Co się stało?
-Jeszcze się pytasz, co się stało? - weszli do windy, a po chwili drzwi się zamknęły. - Nie widzisz, że szaleję z zazdrości jak jesteś w towarzystwie tego, tego..
-Nie kończ tego nawet i daruj sobie. - niemal krzyknęła. - Myślałam, że sobie odpuściłeś. 
-Jak mogę sobie odpuścić? Szaleję na Twoim punkcie, Tosia. - opuszkami palców przejechał po jej policzku, przysunął się bliżej niej co sprawiło, że oparła się plecami o ścianę windy. 
-Bartek, zostaw mnie. 
-Ćsii.. - uciszył ją przykładając wskazujący palec do jej ust. Zaczesał kosmyki jej włosów za uszy, pochylił się i musnął jej wargi. Starała się go odepchnąć, jednak nie miała wystarczająco siły. Z odsieczą przyszedł jej charakterystyczny dźwięk otwierających się drzwi. Kiedy się odsunął od niej zamachnęła się i z całej siły uderzyła go w policzek. 
-Jesteś dla mnie nikim. - powiedziała ze stoickim spokojem i otarła spływające po policzkach łzy, po czym wyszła z windy. 

Ktoś próbował się dostać do jej pokoju, jednak nie miała ochoty na widywanie kogokolwiek. Ciągle miała przed oczami sytuację z windy. Łzy same napływały do jej oczu, by po chwili znaleźć ujście na jej policzkach i tworzyć swoje własne ścieżki, aż do momentu kiedy opadły na poduszkę. 
-Wiem, że tam jesteś, wpuść mnie. - usłyszała dobrze znany głos zza drzwi. Niechętnie podniosła się z łóżka i otworzyła drzwi. - Boże, Tosia! Co się stało?  Ktoś coś Ci zrobił? 
-Chciałeś coś ważniejszego czy po prostu miałeś kaprys przyjścia do mnie, wujku? - tak, już od dawna mówiła do libero wujku, jemu to nie przeszkadzało i jej też nie. 
-Powiesz mi co się stało? - usiadł na brzegu łóżka. - Rześki się martwił o Ciebie. 
-Jeszcze on.. - schowała głowę w poduszkę.
-Myślałem, że dobrze się dogadujecie.. 
-Bo tak jest, ale boję się co zrobi, jak się dowie.. - zacięła się słysząc pukanie do drzwi. Libero podszedł do nich i otworzył je. 
-Tośka, waliłem w te drzwi i waliłem, a Ty nie otwierałaś. - mruknął niezadowolony wchodząc w głąb pokoju. - O matko! Co Ci się stało? Ktoś Ci coś zrobił?
-Też staram się tego dowiedzieć, ale nie chce pisnąć nawet słowa. 
-Nie powiem nic, bo zrobicie jakieś głupstwo. - otarła spływające po policzkach łzy. 
-Mów. - Ignaczak nieco się zdenerwował, a ona tylko westchnęła.
-Bartek.. On.. Nie wiem co w niego wstąpiło.. 
Nie zdążyła nawet powiedzieć co się stało, co zrobił, a przyjmujący wybiegł z jej pokoju jak oparzony. 



InaccessibleGirl: Jest czternastka, trochę taka bez sensu, bez składu i ładu. Pisana na szybko. I chyba coś się we mnie wypala, niestety.  Ocenę rozdziału zostawiam Wam. Ale coś czuję, że zachowanie Bartosza się Wam nie spodoba, cóż.. :D. 
Przetrwałam tydzień na uczelni, ale już mam dość. Byle do świąt! ;)
Do następnego! ;) ;*



niedziela, 4 października 2015

13. Jeżeli mi na czymś zależy to walczę o to.




-Czy Ty się słyszysz? - zaśmiał się cicho i przepuścił ją w drzwiach. Pomógł jej zdjąć płaszcz i odwiesił go. - Cóż Cię do mnie sprowadza?
-Wiesz, długo nad tym myślałam. - usiadła na kanapie. - I doszłam do wniosku, że babcia miała rację. Często ludzie coś robią, a później tego żałują. 
-Twoja babcia musi być mądrą kobietą. - przyniósł z kuchni lampki na wino, otworzył butelkę i napełnił szkło.
-Jednak dalej nie wiem co mnie podkusiło, żeby tutaj przyjść, do Ciebie. - westchnęła.
-Jednak już tutaj jesteś. - uniósł kąciku ust ku górze, siadając w umiejscowionym naprzeciw kanapy fotelu.
-Wiesz, to pewnie nalot dwumetrowców na moje mieszkanie sprawił, że chociaż Ty jeden jesteś normalny. - uśmiechnęła się i usiadła po turecku. - Ty jeden może i mnie nachodziłeś, jednak dawałeś spokój kiedy Cię olewałam. Oni tacy nie są.
-Jeżeli mi na czymś zależy to walczę o to. - sięgnął po lampkę z winem i zamoczył usta. - Bardzo dobre to wino.
-Moje ulubione. - poczuła jak policzki zaczynają jej płonąć, dlatego od razu spuściła głowę w dół.
-Nie chowaj tych rumieńców, pięknie z nimi wyglądasz.
-Daj spokój. - uniosła wzrok ku górze. - Myślałam, że nie wpuścisz mnie do środka.
-To się pomyliłaś. - roześmiał się. - Nawet o północy bym Cię wpuścił, jak mogłaś w to wątpić?
-Nie wątpiłam, ale źle Cię traktowałam za każdym razem jak chciałeś ze mną porozmawiać.
-To ja Cię źle potraktowałem. Nie powinienem był Cię obrażać przy wszystkich. To było chamskie z mojej strony.
-Z tym się zgodzę. Zachowałeś się chamsko. Ale jednak Ci wybaczyłam, więc powinieneś się cieszyć. Nie każdy ma tak dobrze.
-Wybaczyłaś mi? Jak miło to słyszeć.- mrugnął w jej kierunku okiem. - No tak, Piotrek widocznie zrobił coś gorszego skoro mi wybaczyłaś, a jemu nie potrafisz.
-Piotrek.. Tak, to zdecydowanie przez niego tutaj przyszłam. - westchnęła. - Zrobił nalot z Kurkiem i Drzyzgą na moje mieszkanie. Powiedział o kilka zdań za dużo.
-Twoje mieszkanie? Nie mieszkasz już z ojcem?
-Nie. - posłała w jego kierunku ciepły uśmiech. - Widzisz, jednak te Twoje słowa coś dały. W końcu miałam odwagę się wyprowadzić z rodzinnego domu, choć nie było to łatwe.
-Nie musiałaś przecież tego robić.
-Musiałam. Kiedyś musiałam to zrobić, a Ty to ewidentnie przyspieszyłeś. Powinnam Ci za to podziękować.
-Wiesz, że nie musisz mi dziękować. - uśmiechnął się delikatnie i znów zamoczył usta w winie. - Po tym jak usłyszałaś te słowa z moich ust to nie musisz mi za nic dziękować.
-Więc jesteśmy kwita?
-Niech tak będzie. - kiwnął na potwierdzenie głową. - Więc skoro już wszystko mamy ustalone to obejrzymy jakiś film?
-Wiesz, potrafisz zniszczyć tak poważną atmosferę w kilka sekund. - zaśmiała się sięgając po wino, którego upiła spory łyk.
-Nie lubię jak jest zbyt poważnie, a tak było już zdecydowanie za długo. - zerknął na nią spod tak zwanego byka. - To jak z tym filmem?
-Jestem jak najbardziej za, o ile masz jakiś ciekawy film, najlepiej wyciskacz łez.
-Wiesz, nie lubuję w takich filmach. - podniósł się i podszedł do półki z filmami. - Możemy obejrzeć Pięćdziesiąt twarzy Grey'a.
-Poważnie w towarzystwie mało znanej przez Ciebie dziewczyny chciałbyś oglądać ten film? - spojrzała na niego nieco zdziwiona.
-A dlaczego nie? Ponoć jest fajny.
-Przykro mi, oglądałam już ten film. A z Tobą i tak bym tego nie zrobiła.
-Nie bądź taka poważna. - zaśmiał się i ponownie zerknął do półki z filmami.
-Pozwól, może ja zobaczę co tam masz ciekawego. - zaśmiała się i stanęła tuż za nim dźgając go palcem między żebrami. Momentalnie się odsunął i zrobił jej miejsce. Przejrzała kilka płyt i jedną podniosłą ku górze. - O popatrz, jednak masz tutaj coś ciekawego. Uwielbiam książki Sparksa, więc możemy obejrzeć adaptację jednej z nich. Co Ty na to?
-Nie bardzo lubię jego twórczość, ale dla Ciebie mogę zrobić wyjątek. - roześmiał się i zabrał z jej rąk adaptację filmową Szczęściarza. Włączył telewizor, do odtwarzacza DVD włożył płytę i usiadł na kanapie.

Kiedy skończył się film cicho się zaśmiała widząc śpiącego na kanapie Amerykanina. W jego sypialni znalazła jakiś koc, którym go okryła. Wyłączyła telewizor, uprzednio wyciągając z odtwarzacza DVD płytę. Na znalezionej w kuchni karteczce napisała kilka wyrazów, ubrała się i opuściła lokum przyjmującego. Kiedy dotarła do swojego mieszkania było już dość późno, bo zdecydowała się na spacer. Jakie było jej zdziwienie, kiedy na schodach zobaczyła czatującego Bartosza!
-Długo tutaj siedzisz? - zaśmiała się.
-Wystarczająco długo. - mruknął niezadowolony podnosząc się. - Gdzie byłaś?
-Nie powinno Cię to interesować. - wysiliła się na w miarę normalny ton i wpuściła zabłąkanego przybysza do środka. - Co Cię tutaj sprowadza?
-Chciałem przeprosić za tamto, no wiesz..- westchnął drapiąc się w kark. - No i chciałem Cię zaprosić na nasz wyjazdowy mecz.
-Wyjazdowy mecz? - zmrużyła oczy bacznie mu się przyglądając.
-Tak, jedziemy do Gdańska i może miałabyś ochotę pojechać z nami? - wyszczerzył się. - Trener nie ma nic przeciwko, a Thomasem..
-Spokojna Twoja rozczochrana. - poklepała go po ramieniu. - Kiedy jest ten wyjazd?
-Jutro rano jedziemy. Mogę po Ciebie przyjechać!
-Spokojnie, jeszcze nie odpowiedziałam. - zaśmiała się wlewając do szklanek sok pomarańczowy. Jedną podała Bartoszowi, a drugą ujęła w swoją dłoń i od razu się napiła. - Niech będzie, pojadę.
-No, to jesteśmy umówieni. - podszedł do niej i objął ją przytulając do siebie. - Będę u Ciebie o 6! - i już go nie było.

Oczekując na Kurka zdążyła porządnie zmarznąć, bo przecież musiał on się spóźnić dobre piętnaście minut. Widząc jej minę wydukał jedynie cześć i od razu wrzucił jej walizkę do bagażnika. Całą drogę pod Podpromie przebyli w milczeniu - jemu było głupio, że się spóźnił, a ona była zbyt zdenerwowana tym, że o mało co nie zamarzła przed swoim blokiem.
-Już mi przeszło. - mruknęła wysiadając z samochodu.
-Uff. Cieszę się. - w jego głosie można było wyczuć ulgę. - Wrzucę Twoją walizkę do autokaru, a Ty możesz sobie zając miejsce.
-Nie ma sprawy. - szeroko się uśmiechnęła, po czym weszła do autokaru. Przywitała się ze wszystkimi i od razu udała się na sam tył pojazdu, gdzie było wolne miejsce obok siedzącego Amerykanina. - Wolne?



InaccessibleGirl: Jest trzynastka. Dodaję, jak co tydzień, w niedzielę. Mimo, że zainteresowanie blogiem spadło do minimum. Stąd też moja prośba do Was: JEŻELI JUŻ TUTAJ JESTEŚCIE, POZOSTAWCIE PO SOBIE JAKIŚ ZNAK, CHOCIAŻBY WYRAZ, CZY JEDNO ZDANIE. 
Przetrwałam dwa dni na uczelni i wiecie co Wam powiem? Już mam dość, tym bardziej, że w piątek siedziałam do 16 i miałam w międzyczasie trzygodzinne okienko.. 
Pozdrawiam! ♥