niedziela, 28 lutego 2016

29. Nikt jeszcze tak o mnie nie walczył.




Nie protestowała, nawet nie próbowała go odepchnąć od siebie, a jeśli by chciała to zrobić to i tak miała pewność, że nie pozwoli jej na to. Pociągnęła cicho nosem, a on objął ją jeszcze mocniej całując we włosy. Nie namawiał ją do tego, aby się wygadała. Wręcz przeciwnie. Nie wymagał od niej słów, po prostu pozwolił jej się wypłakać. Wiedział, że nie potrzebuje teraz zbędnych słów pocieszenia, lecz ramion, w które będzie mogła się wypłakać bez zbędnych słów. Nie wstydziła się, bo przecież nie miała czego. Łzy są rzeczą ludzką, a on już nie jeden raz widział ją płaczącą i też nie było mu to obce, nie krępowała go taka sytuacja.
-Okłamali mnie, oni wszyscy mnie okłamali.. - wyszlochała unosząc głowę delikatnie ku górze, aby tylko spojrzeć w oczy przyjmującego. - Jak oni mogli mnie okłamywać, jak?
-Nie możesz ich oceniać. - westchnął ocierając kciukiem łzy spływające po jej policzkach. - Nie wiesz dlaczego tak postąpili.
-Okłamali mnie Thomas, rozumiesz? - uniosła nieco głos. - Okłamali..
-Może myśleli, że tak będzie dla Ciebie lepiej? Tosia, nie masz pojęcia co tak naprawdę kierowało ich czynami.
-Nie znałam własnego ojca. Jak on mógł przez tyle lat patrzeć mi w oczy i udawać, że niczego przede mną nie ukrywa? - odsunęła się nieznacznie i oparła plecy o oparcie kanapy, kładąc głowę na ramieniu Amerykanina.
-On nie jest wcale taki święty. - mruknął spoglądając na swoją dłoń, przejeżdżając po niej delikatnie drugą. - Nie zasługuje na to, żebyś wylewała przez niego łzy.
-O czym Ty mówisz? Czy coś s..
-Tosia, posłuchaj mnie. - objął ją ramieniem przyciągając ku sobie. - Nie znam i nie wiem co było przyczyną tego, że ukrywali taką informację przed Tobą, ale wiem jedno. Jak narazie nie zasługuje na to, abyś wylewała przez niego łzy.
-Możesz jaśniej? - mruknęła nie rozumiejąc o co tak na prawdę mu chodzi.
-Ten idiota twierdzi, że jesteś rozkapryszoną córeczką tatusia. - powiedział przez zaciśnięte zęby i momentalnie zacisnął dłonie w pięści. - A ja nie pozwolę, żeby ktoś Cię obrażał. Pokazałbym mu gdzie jest jego miejsce.
-Co zrobiłeś? - momentalnie przeniosła wzrok na Amerykanina wyczekując na odpowiedź.
-Nic nie zrobiłem. - wymamrotał pod nosem, ale widząc jej wzrok westchnął. - Dostał tylko raz, miał szczęście, że Twój ojciec tam był.
-Thomas.. - musnęła delikatnie jego wargi i przytuliła go z całych sił. - Nikt jeszcze tak o mnie nie walczył. - szepnęła wprost do jego ucha czując, jak do oczu napływają jej łzy.
-Nie pozwolę, aby ktoś Cię krzywdził, rozumiesz? - ujął jej twarz w dłonie, nieznacznie się uśmiechnął i pocałował ją w czoło. - Mieliśmy iść na obiad, a wyszło jak wyszło. Może coś ugotuję i zjemy tutaj?
-Nie, nie jestem głodna. - aby bardziej go przekonać pokiwała przecząco głową. - Możemy po prostu tak posiedzieć jeszcze trochę?
-Możemy. - uśmiechnął się i spojrzał na stojące na stoliku wino. - Tylko najpierw zrobię herbatę.

Lubiła milczeć w jego towarzystwie. Wiedziała, że mimo braku rozmowy między nimi nigdy nie nastanie niezręczna cisza. Lubiła, jak momenty ich milczenia wypełnia ich równomierny oddech czy też równomierne bicie ich serc. W tych momentach wiedziała, że on ją rozumie i nie naciska na rozmowę, bo ona sama tego nie chce. Była niemal pewna, że w momentach milczenia zbliżają się do siebie jeszcze bardziej, bo nie czują się niezręcznie. Wręcz przeciwnie. Wiedziała, że nie potrzebują rozmowy, aby czuć się w swoim towarzystwie dobrze. Dlatego tak bardzo obawiała się dnia, w którym będzie musiał wyjechać. Cholernie się bała tego, że po jego wyjeździe zapomni o niej i tak po prostu ją zostawi. Chciała z nim wyjechać, jednak teraz nie widziała takie możliwości. Mimo tego, że zawiodła się po raz kolejny na ojcu nie mogła go zostawić samego. Matki też nie chciała zostawić. Po prostu musiała się od nich dowiedzieć, dlaczego ją okłamywali. Tego nie mogła zrozumieć, a chciała to po prostu wiedzieć.
-Wiesz.. - przerwała panującą między nimi ciszę. Ujęła jego dłoń i splotła palce ze swoimi. - Boję się tego, że jak wyjedziesz to zapomnisz o mnie, zostawisz mnie tak po prostu.
-Jak mógłbym zapomnieć o kimś takim jak Ty? - uśmiechnął się na samą myśl o tym wszystkim, co przeszli. - Nie po to walczyłem o Ciebie, o nas, o nasze uczucie, aby wyjechać i zapomnieć o Tobie, Słońce.
-Ale będziesz tak daleko ode mnie.. - westchnęła ocierając pojedynczą łzę spływającą po jej policzku. - Obiecaj mi jedynie, że jak los sprawi, że podczas zgrupowania kadry kogoś poznasz to nie będziesz tego przede mną ukrywał, ale od razu mi powiesz, że z nami koniec.
-Tosia, spójrz na mnie. - usiadł bokiem na kanapie, uniósł delikatnie jej podbródek ku górze i spojrzał w jej oczy. - Nie będę potrafił o Tobie zapomnieć, bo mam Cię tutaj. - uśmiechnął się i ułożył jej dłoń na klatce piersiowej. - A tego co ma się w sercu nie można zapomnieć.
-Proszę Cię, obiecaj mi to. O nic więcej Cię nie proszę, tylko obiecaj mi, że nie będziesz tego przede mną ukrywał. - pogładziła dłonią jego policzek.
-Dobrze, jeżeli tak Ci na tym zależy to dobrze, obiecuję Ci. - westchnął przytulając ją do siebie. - Ale Ty musisz obiecać mi to samo.
-Dziękuję. - objęła go z całych sił. - Wiesz, że moje uczucie do Ciebie się nie zmieni, ale dobrze, obiecuję Ci.
-Muszę już iść, późno się zrobiło. - westchnął zerkając na zegarek.
-Zostań, proszę. - spojrzała w jego oczy. - Chciałam się nacieszyć Twoją obecnością w tych ostatnich dniach Twojego pobytu w Rzeszowie, a wyszło jak zawsze.
-To nie jest Twoja wina. - odgarnął opadający na czoło kosmyk włosów za ucho. Widząc jej proszący wzrok zaśmiał się cicho i pokiwał z niedowierzaniem głową. - Jesteś niemożliwa. Dobrze, zostanę.


Thomas

Położył się obok niej i przyciągnął jej drobne ciało do siebie. Pocałował ją w szyję i wtulił się w jej włosy.
-Dobranoc. - szepnęła cicho chwytając jego dłoń. 
-Dobranoc. - szepnął i przymknął oczy chcąc uciec w krainę Morfeusza, jednak myśli kłębiące się w jego głowie były o wiele głośniejsze niż się tego spodziewał. 
Bał się, cholernie bał się wyjeżdżać i zrozumiał to tak na prawdę dopiero po złożonej obietnicy. Dopiero wtedy dotarło do niego to, że może ją stracić przez ten wyjazd, ale nie mógł odmówić przyjazdu na zgrupowanie. Był młodym, dobrze zapowiadającym się graczem i musiał udowodnić, że warto na niego stawiać. Musiał walczyć o jedno ze swoich marzeń, które miało się spełnić w Rio. Nie widział innego scenariusza niż tego, że będzie w składzie reprezentacji na Igrzyska Olimpijskie. Marzył o tym, jak każdy sportowiec. Tak samo marzył o medalu olimpijskim i wiedział, że może to już osiągnąć w tak młodym wieku. Wiedział, że ta drużyna będzie mogła osiągnąć dużo w Rio. Chciał tego, bardzo chciał osiągnąć tam sukces. Jednak z drugiej strony stała Tośka. Ukochana, o którą walczył, tak szczerze mówiąc, od pierwszej chwili kiedy ją poznał. Popełniał błędy, bo przecież każdy człowiek je popełnia. Ale w końcu ją zdobył. Choć nie była żadną nagrodą cieszył się, że mógł o niej powiedzieć moja. Kochał ją ponad wszystko, dlatego też chciał, aby z nim wyjechała. Jednak życie napisało im całkiem inny scenariusz. Na tak wczesnym etapie ich znajomości, na tak wczesnym etapie ich związku musieli się rozstać.Życie wystawiało ich na trudną próbę, która przecież miała wzmocnić ich związek. Bynajmniej on ślepo wierzył w to, że tak będzie, że wracając do Polski po sezonie reprezentacyjnym będą znów cieszyć się swoją obecnością, swoją bliskością. A wiedział, że nawet kilometry ich dzielące nie zmienią jego uczucia do Tośki. Tego był pewny, że nawet będąc w Chicago czy w każdym innym zakamarku świata jego uczucie będzie tak samo silne, a nawet silniejsze, co będzie spowodowane tęsknotą za ukochaną, która będzie olbrzymia. Ale wiedział, że muszą to przetrwać, aby udowodnić wszystkim niedowiarkom, a w szczególności jej ojcu, że ich uczucie nie jest przypadkowe, ale bardzo silne. Chciał im wszystkim udowodnić, że na prawdę kocha Tośkę, a przede wszystkim właśnie jej chciał to pokazać. Przecież sezon reprezentacyjny nie jest tak długi jak mogłoby się wydawać, prawda? A życie w dwudziestym pierwszym wieku jest znacznie łatwiejsze. Wiedział, że będzie mógł ją zobaczyć w każdej chwili, chociażby w trakcie rozmowy na skype. Uśmiechnął się sam do siebie, objął ją jeszcze mocniej i przymknął powieki oddając się krainie Morfeusza. 






InaccessibleGirl: Jest kolejny rozdział. Tak szczerze mówiąc podoba mi się jedynie końcówka. Ale to pewnie dlatego, że trochę się utożsamiłam z tym podejściem Tomka. Ale mniejsza o to. ;) Ocenę zostawiam oczywiście Wam. ;)
Przetrwałam dwa piątki nowego semestru, ale nie będzie z nimi łatwo. Zamiast się cieszyć, że piątek to już prawie weekend to siedzę z głową w zeszycie na ekonometrii i rachunkowości zarządczej i modlę się "Niech mnie tylko nie weźmie do tablicy, tylko nie ja." :D Będzie ciężko, oj ciężko. :D 

Pozdrawiam serdecznie! ;*



niedziela, 21 lutego 2016

28. Przestaliście dla mnie istnieć.




Zdezorientowana przeniosła wzrok na osobę wchodzącą do sali i krzyczącą Mamo. Nie wiedziała o co chodzi, nie miała pojęcia. Chwyciła dłoń Amerykanina i niepewnie odsunęła się nieco w tył. Znów poczuła się oszukana. Dopiero wyjaśniła sobie wszystko z matką, a już dostałą kolejny cios.
-Mamo, dlaczego dowiaduję się o tym dopiero teraz? - podszedł do łóżka bardzo przejęty informacją o tym, że jest ona w szpitalu.
-Dopiero dzisiaj się obudziłam, synku. - westchnęła gładząc dłonią jego policzek. - Musisz kogoś poznać.
-Poznać? - westchnął prostując się i spoglądając w stronę osób stojących w pobliżu okna. - Antonina.
-Nie.. Nie rozumiem. - mruknęła kręcąc głową. - Skąd pan mnie zna, nie rozumiem.
-Córeczko, to jest.. - zacięła się na chwilę. - To jest Twój brat. Oliwier.
-Nie, to nie jest możliwe. - z niedowierzaniem pokręciła głową i przeniosła wzrok na otwierające się drzwi. - Tato, powiedz, że to nie jest prawda.
-Córeczko, posłuchaj. - podszedł bliżej i wyciągnął rękę w jej stronę, aby chwycić jej dłoń. Odsunęła się nieznacznie i otarła spływające po policzkach łzy.
-Myślałam, że się zmieniłeś, a Ty okłamywałeś mnie całe życie. Miałeś dwadzieścia lat na to, żeby mi powiedzieć o nim, dwadzieścia lat, rozumiesz?! - krzyknęła przenosząc wzrok na leżącą matkę. - A Ty? Mówiłaś, że wszystko sobie wyjaśniłyśmy, wszystko. A teraz? Zjawia się on i nagle uświadamiasz mi, że jest moim bratem?! Jesteście wszyscy popieprzeni!
-Licz się ze słowami! - Oliwier wysyczał przez zęby i chwycił ją za nadgarstek. - To jest nasza matka i nie pozwolę, abyś tak o niej mówiła!
-Nie dotykaj mnie. - wyswobodziła się z jego uścisku. - Ty jesteś taki sam jak oni! I wiecie co Wam jeszcze powiem? - otworzyła drzwi i stanęła w ich progu. - Przestaliście dla mnie istnieć. Obydwoje.
Kolejny raz otarła łzy i wybiegła ze szpitalnej hali nie zwracając uwagi na dobiegające ją krzyki. Nie potrafiła zrozumieć tego wszystkiego. Oliwier był starszy od niej, ale jak to możliwe, że nie pamiętała go? Fakt, matka odeszła jak była mała, ale przecież nie mógł umknąć jej tak ważny fragment życia, to przecież nie było możliwe. Ale jednak. Nie potrafiła sobie przypomnieć niczego, co się z nim kojarzyło. Nie mogła w głowie znaleźć wspomnień z nim dotyczących, a to bolało ją jeszcze bardziej. Nie chciała iść do Fabiana i Moniki - obawiała się tych pytań, które zapewne padłyby w jej kierunku. Do Thomasa też nie chciała iść. Wiedziała, że to będzie pierwsze miejsce, w którym będzie jej szukał, a w tym momencie nie chciała zostać znaleziona. Chciała być sama. Chciała po prostu pobyć w samotności i postarać się zrozumieć to wszystko, co nie było łatwą rzeczą. Stanęła przed blokiem, gdzie jeszcze niedawno cieszyła się wolnością, którą zniszczyło pojawienie się jednej osoby. Wzięła głęboki oddech i weszła do środka kierując się schodami na odpowiednie piętro. Nieco denerwując się przekręciła klucz w drzwiach i weszła do środka. Zanim zaszyła się na salonowej kanapie przeszła się po mieszkaniu i ucieszyła się, że rzeczy jej kuzynki zniknęły, co wiązało się z tym, że w końcu na spokojnie będzie mogła znów się tam wprowadzić. Otworzyła lodówkę i ku jej szczęściu wyjęła z niej butelkę wina, z którą usiadła na kanapie.
-Wszystko spieprzyli, wszystko. - poczuła jak do oczu napływają jej łzy, ale nie przejmowała się tym. Po prostu dała upust emocją, które niszczyły ją od środka.


Thomas

-Odzyskała ją pani i w tym samym dniu straciła. - mruknął przez zaciśnięte zęby i przeniósł wzrok na ojca Tośki. - A pan? Po co była ta całą pieprzona gadka? Dobrze się nie pogodziliście, a już ponownie ją pan stracił. - kiwnął z niedowierzaniem głową i ruszył w stronę drzwi. 
-Thomas. - Góral chwycił go za rękę zatrzymując. - Znajdź ją i proszę Cię, porozmawiaj. Musimy jej to wszystko z Ewą wytłumaczyć.
-Teraz już chyba za późno na wytłumaczenia, nie sądzi pan? - wyswobodził się z jego uścisku. - A pani.. Pierwszą rzeczą jaką powinna usłyszeć to to, że ma brata. Gdyby ten ktoś się tutaj nie zjawił to pewnie nikt ani słowem by jej o tym nie wspomniał.
-Koleś, licz się ze słowami. - domniemany brat Tośki podszedł do niego zaciskając dłonie w pięści. - To jest zwykła rozkapryszona córeczka tatusia.
-Oliwier, przestań tak mówić. To jest Twoja siostra! - matka dziewczyny starała się go uspokoić. 
-Nie znasz jej, wiec się zamknij. Nie masz prawa jej oceniać! - krzyknął przez zaciśnięte zęby. W końcu kto inny jak nie on mógł stanąć w jej obronie. Przecież była jego ukochaną. - A skoro masz takie zdanie o niej, to nie powinni mówić o Tobie jak o jej bracie, nie zasługujesz na to. 
-To ona nie zasługuje na to, żeby być moją siostrą. Jest nikim. - odepchnął go od siebie. 
-Nikim to jesteś Ty. - niemalże krzyknął i uderzył go z pięści w twarz. - Jesteś ostatnią osobą, która powinna ją oceniać, a ja na pewno nie pozwolę jej obrażać, tym bardziej Tobie. 
-Thomas, przestań. - zapewne gdyby nie ojciec Tośki nie skończyłoby się na jednym uderzeniu. - Proszę Cię, idź już lepiej. 
-Pójdę. - stanął w drzwiach. - Na takiego idiotę nie będę tracił czasu. Nie jego doczekanie. - wyszedł trzaskając drzwiami. 

Po wyjściu z budynku szpitala trochę ochłonął. Kolejny raz starał się dodzwonić do Tośki, jednak za każdym razem słyszał to samo: Tu Tośka, albo Antonina, jak wolisz. Nie mogę odebrać, ale wiesz co robić. Denerwował się. Cholernie się denerwował, a do tego mieszało się to ze strachem o nią. Nie wiedział co ma robić, więc na samym początku poszedł do mieszkania Fabiana. Zapukał do drzwi, a kiedy Monika otworzyła mu drzwi od razu wszedł do środka.
-Była u Was Tośka? - walnął prosto z mostu stając w salonie. 
-Nie, nie było jej. - rozgrywający nawet nie spojrzał na niego, był tak pochłonięty siedząc przed telewizorem i grając w FIFĘ. 
-Tomek, powiedz mi, co się stało? Co z Tośką? - Monika wyraźnie się zmartwiła i zaniepokoiła. - Uspokój się i wyjaśnij mi wszystko. 
-Nie mam czasu na wyjaśnienia. - ruszył w kierunku drzwi. - Proszę Cię, jakby się do Was odezwała daj mi od razu znać. 
-Jasne, nie ma problemu. Możesz na mnie liczyć. - poklepała go po ramieniu, a on od razu wyszedł. 
Teraz już kompletnie nie wiedział gdzie może jej szukać. Kiedy nie znalazł jej również w swoim klubowym mieszkaniu zostało mu jedno miejsce do sprawdzenia. Od razu wsiadł w samochód i z piskiem opon odjechał z pod bloku. Po niecałych piętnastu minutach był już na osiedlu, gdzie znajdowało się mieszkanie, które należało do Tośki. Na jego szczęście nie musiał dzwonić domofonem, udało mu się wejść do klatki, kiedy wychodziła jakaś starsza pani. Wbiegł na odpowiednie piętro i zapukał do drzwi. Zapukał drugi raz, trzeci, czwarty..
-Tosia, kochanie, wiem że tam jesteś. Proszę Cię, otwórz. - chwycił za klamkę i delikatnie ją nacisnął. Ku jego zaskoczeniu, drzwi były otwarte. Wszedł do środka zamykając je za sobą. - Tosia?
Zerknął do kuchni, ale tam jej nie było. Wszedł do salonu i na sam jej widok ucieszył się. Siedziała na kanapie tępo wpatrując się w okno, jakby znajdowało się za nim coś cholernie interesującego. Bolał go jej widok, bolało go jak cierpiała. 
-Tosia.. - usiadł obok niej, przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił.






InaccessibleGirl: Jest kolejny rozdział. Dzisiaj kończy się w sumie dość spokojnie, ale jednak cały rozdział jest trochę, hm.. Nerwowy? ;) Ocenę oczywiście pozostawiam Wam. ;)
Analiza finansowa, ekonometria, rachunkowość zarządcza, rynek finansowy, rachunkowość finansowa.. Czy może być jeszcze gorzej? Zapowiada się ciężko, bardzo ciężko. ;c. Trzymajcie za mnie kciuki! ;D 

Pozdrawiam serdecznie! ;*

PS: Jeżeli tutaj zaglądasz, czytasz to proszę o pozostawienie komentarza. Chciałabym zobaczyć ilu tak na prawdę Was tutaj jest. A każdy komentarz, nawet zwykła kropka, motywuje do dalszego pisania. Jesteście tutaj jeszcze?! 



niedziela, 14 lutego 2016

27. Trafiła na kogoś, kto na prawdę ją kocha.






-Spokojnie, wszystko jest dobrze. - przyciągnął ją do siebie i przytulił. - Obudziła się. Twoja mama się obudziła.
-Obudziła się? - wyswobodziła się z objęć ojca i odwróciła w stronę przyjmującego. - Obudziła się, słyszałeś? Obudziła.
-Mówiłem, że wszystko będzie dobrze. - uśmiechnął się i zamknął ją w swoich ramionach.
-Mogę do niej iść? - spojrzała na ojca, który kiwnął jedynie głową w odpowiedzi na jej pytanie.
-Muszę jechać do mieszkania, zacząć się pakować. - posłał jej delikatny uśmiech i pocałował w policzek. - Później przyjadę, pójdziemy na obiad.
-Dobrze. Dziękuję Ci, Kochanie. - szepnęła, po czym wspięła się na palce i musnęła jego wargi. Odwróciła się i odeszła w stronę sali, w której leżała jej matka.
-Thomas, proszę Cię, poczekaj. - nim zdążył się odwrócić ojciec Tośki go zatrzymał. - Powinienem Cię przeprosić. Nie zasłużyłeś na takie traktowanie z mojej strony.
-Nie musi mnie pan przepraszać. - odpowiedział z wyczuwalną w głosie szczerością. - Jest pan jej ojcem, każdy ojciec broni swojej córki, swojego dziecka.
-Właśnie. Jestem jej ojcem, a nie zachowywałem się tak. Dopiero teraz to zrozumiałem, jak ją straciłem.
-Nigdy jej pan nie stracił i nie straci. Ona zawsze będzie tą małą Antoniną, dla której będzie pan mógł uchylić nieba.
-Ale już jest dorosła, a ja starałem się na siłę układać jej życie. - westchnął siadając na pobliskim krześle. - Powinienem pozwolić jej na własne podejmowanie decyzji, na popełnianie błędów. Bałem się, że ją stracę.
-Ona nigdy pana nie zostawi. - pokrzepiająco uśmiechnął się. - Jest pan jej ukochanym tatusiem, którego bardzo kocha.
-Ale mimo to odtrąciła mnie. - spuścił głowę w dół.
-Panie Adamie, nie odtrąciła. Chciała tylko panu udowodnić, że bez pana pomocy potrafi sobie poradzić w życiu. Że może żyć tak jak sama tego chce, a nie tak jak to pan jej zaplanował.
-I udało jej się, bo trafiła na kogoś, kto na prawdę ją kocha.
-Tak, kocham ją i jestem gotów zrobić dla niej wszystko. Nawet wbrew pana woli.
-Nie spodziewałem się tego, że jesteś tak mądrą osobą, Thomas. - przeniósł swój wzrok z podłogi na przyjmującego. - Nie musisz nic robić wbrew mojej woli. Zrozumiałem, że aby odzyskać córkę, muszę zaakceptować osobę, którą ona kocha.
-Nie musi pan tego robić wbrew swojej woli. - westchnął kręcąc jedynie głową. - Nie wymagam tego od pana. Ja po prostu ją kocham i nie zrezygnuję z niej.
-Nie musisz rezygnować z niej. - wstał i stanął obok niego, po czym wyciągnął w jego stronę dłoń. - Masz wolną drogę, Thomas.
-Dużo wody w rzece musiało upłynąć, aby pan zrozumiał, że na prawdę kocham Tośkę. - uścisnął jego dłoń i delikatnie się uśmiechnął.
-I jeszcze sporo upłynie, zanim dotrze to do mnie.  - zaśmiał się i poklepał go po plecach. - Ale widzę, że moja córka jest przy Tobie szczęśliwa. Tylko zapamiętaj sobie, że jeżeli ją zranisz to nie będę już tak miły.
-Nie musi się pan obawiać. Nie potrafiłbym jej zranić.
-Mam nadzieję. - ponownie się zaśmiał.
-Przepraszam, ale muszę iść. Czas goni, pakować się trzeba. - westchnął niezadowolony. - Do widzenia.


Antonina

Niepewnie otworzyła drzwi do sali i zerknęła przez nie. Zauważyła, że ma zamknięte oczy, więc nie chciała przeszkadzać. Cofnęła się i powoli przyciągała drzwi w swoją stronę. 
-Wejdź, proszę. - usłyszała cichy pomruk i zamarła. Znów niepewnym ruchem otworzyła nieco szerzej drzwi i weszła do środka zamykając je za sobą. - Podejdź bliżej, nie musisz stać w drzwiach. 
-Przepraszam, ja tylko.. - zacięła się. Wiadomość o tym, że jej matka odzyskała przytomność ucieszyła ją, ale przecież na dobrą sprawę nie znała jej. - Nie powinnam była przychodzić i przeszkadzać. 
-Nie przeszkadzasz. - na jej twarzy dało się dostrzec cień uśmiechu. 
-Jak się czujesz? - podeszła nieco bliżej i usiadła na krześle. 
-Bywało lepiej. - zaśmiała się, ale po chwili można było dostrzec grymas bólu malujący się na jej twarzy. - Tyle rzeczy mnie ominęło, a Ty wyrosłaś na piękną kobietę.
-A Ciebie przy mnie nie było. - poczuła, jak do jej oczu napływają łzy. - Nie było Cię przy mnie wtedy, kiedy Cię najbardziej potrzebowałam. Zostawiłaś mnie, a temu wszystkiemu był winien ojciec. 
-Antosiu.. - westchnęła nieznacznie się poprawiając na szpitalnym łóżku. - Nie obwiniaj go za to. To byłą moja decyzja. Musiałam odejść, musiałam się uwolnić, znów poczuć życie.
-Poczuć życie? - podniosła się z krzesła i stanęła przy oknie. - Uwolnić się od nas, bo my tylko przeszkadzaliśmy, prawda? 
-Chciałam Cię zabrać, miałaś jechać ze mną..
-Nie potrzebuję Twoich wyjaśnień. - weszła jej w zdanie i otarła mokre od łez policzki. - Potrzebowałam Ciebie, Twojej obecności w każdym momencie mojego życia. Chciałam się cieszyć z Tobą ze skończenia liceum i zdania matury czy dostania się na studia. Chciałam wypłakiwać się w Twoje ramiona po nieudanym związku czy opowiadać o tym, jak bardzo jestem szczęśliwa z kimś kogo kocham. Potrzebowałam matki, której nie miałam. 
-Nie zasługuję na Twoje współczucie i miłość, nie powinnam była prosić Adama o to, aby Cię poinformował o moim powrocie.
-Nie chodzi tutaj o współczucie. - pokiwała z niedowierzaniem głową. - Chodzi o to, że mnie zostawiłaś, a kiedy Cię potrzebowałam to nie było Cię przy mnie. 
-Był z Tobą ojciec. - westchnęła przymykając powieki.
-Ojciec, który robił wszystko za mnie. - ponownie usiadła na krześle. - Podejmował za mnie decyzję, kiedy mu pasowało to tak po prostu wysyłał mnie za granicę na praktyki. To jest mój ojciec, który był zawsze przy mnie, ale on nie zastąpił mi matki, nie potrafił tego zrobić. 
-Kochanie.. - szepnęła, a na jej policzku dało się zauważyć łzy. - Tak bardzo Cię przepraszam. Skrzywdziłam Cię moją decyzją, nie powinnam była tego robić. Ale już jestem, wróciłam do Ciebie, córeczko. 
-Zwykłe przepraszam nie zmieni tego, że Cię nie było. Nic nie naprawi, czasu nie cofnie. 
-Tosiu, jakby cofnięcie czasu było możliwe, na pewno nie zrobiłabym tego co zrobiłam. Nie zostawiłabym Cię, kochanie.
-Już raz mnie zostawiłaś, nas zostawiłaś. - kolejne łzy spływały po jej policzkach. - I pewnie gdybyś mogła zrobiłabyś to kolejny raz.
-Wróciłam do Ciebie, już Cię nie zostawię, obiecuję Ci. - westchnęła i otarła łzy ze swoich policzków. - Tylko daj mi szansę, proszę.
-Nie chcę, żebyś w pewnym momencie znów odeszła, znów mnie zostawiła. - przeniosła się na skraj łóżka i ujęła jej dłoń. - Obiecaj mi, że mimo wszystko będziesz zawsze przy mnie.
-Obiecuję Ci, nie zostawię Cię kolejny raz. - niepewnie się uśmiechnęła. - Wybaczysz mi?
-Mimo wszystko jesteś moją matką, za którą tak bardzo tęskniłam. - przytuliła się do niej. - Nie potrafiłabym Ci nie wybaczyć.

Nim się spostrzegła dochodziła godzina czternasta. Cały ten czas spędziła w sali na rozmowie z matką. Opowiedziała jej wszystko począwszy od skończenia szkoły średniej, poprzez jej pierwszą nieudaną miłość, a na związku z Thomasem skończywszy. Wiedziała, że matka zrozumie ją lepiej niż ojciec, dlatego opowiedziała jej praktycznie wszystko. Nie znała jej za dobrze, ale wiedziała, że aby się lepiej poznać muszą ze sobą rozmawiać. A czas na rozmowie minął im niespodziewanie szybko. Cieszyła się, że w końcu odzyskała matkę, bardzo tego chciała. Jednak z drugiej strony miała ojca, z którym w ostatnim czasie nie potrafiła się dogadać. Ale nie wspomniała o tym ani słowem, przecież nie chciała martwić swojej rodzicielki.
-Pani Antonino, musi już pani wyjść. I tak zbyt długo tutaj pani była. - pielęgniarka po raz kolejny starała się ją przegonić.
-Za chwilę wyjdę, obiecuję. - posłała jej ciepły uśmiech.
-Ma pani pięć minut. Jeżeli tutaj wrócę i jeszcze pa..
-Dobrze, za pięć minut mnie nie będzie. - zaśmiała się. Kiedy pielęgniarka wychodziła, za drzwiami zobaczyła przyjmującego, którego zawołała skinieniem głowy. - Mamo, przedstawię Ci kogoś.
Amerykanin niepewnie wszedł do środka, podszedł nieco bliżej i musnął delikatnie jej wargi na przywitanie.
-Mamo, to jest Thomas. - uśmiechnęła się obejmując go ramieniem. - Thomas, to jest moja mama,
-Miło mi panią poznać, choć okoliczności nie są za bardzo miłe. - zaśmiał się, ale kiedy poczuł między żebrami ukłucie od razu się uspokoił.
-Mnie również miło Cię poznać. Proszę, mów mi po prostu Ewa. - uścisnęła jego dłoń.
-Przyszedłem porwać Tośkę na obiad. - pocałował ją we włosy.
-Tak, zabierz ją, bo jeszcze nic nie jadła. Jak tak dalej pójdzie to zniknie nam w oczach!
-Ma pani rację. - podrapał się po karku widząc jej karcące spojrzenie i od razu się poprawił. - Masz rację. To co, idziemy?
-Mamo, mamo co się stało?!





InaccessibleGirl: Jest kolejny rozdział. Trochę spóźniony, nawet bardziej niż trochę, bo aż tydzień. Ale dopadła mnie sesja i tak na dobrą sprawę ostatnie zaliczenie miałam dopiero w piątek. Jak zwykle zostawiłam wszystko na ostatnią chwilę - tym razem padło na projekt z finansów publicznych. :D. Więc feriami za bardzo się nie nacieszyłam, bo te dwa dni minęły strasznie szybko. A od poniedziałku znów się zaczyna, niestety. 
Co do rozdziału, nie podoba mi się, pisany na szybko, beznadziejny. Ale co jak co, zostawiam Wam do oceny, kochane! ;)

Do następnego, pozdrawiam! ;*