niedziela, 30 sierpnia 2015

8. Jakaś nocna przygoda i boisz się, że Ci ucieknie?




Thomas


Obudził się wcześniej niż zadzwonił budzik. Wyszedł z nim do kuchni. Nie chciał, aby Antonina się obudziła. Wyłączył go, wziął prysznic i ubrał się. Nalał do szklanki wodę mineralną i postawił ją na szafce nocnej obok łóżka. Po cichu zabrał torbę treningową i wyszedł z mieszkania, zabierając ze sobą klucze od samochodu. Tym razem na trening wybrał się samochodem. Nie chciał zbyt długo później wracać, przecież zostawił w mieszkaniu samą Antoninę. A trening? Kompletnie nie mógł się skupić. Martwił się tym, że zostawił ją samą, że może wyjść i nie spotka się z nią po powrocie. Po zakończonym treningu pierwszy wpadł do szatni i przebrał się.
-Rześki, idziemy do kawiarni na kawę i ciastko, idziesz z nami? - Kurek zablokował mu drzwi wyjściowe stając w nich.
-Nie, dzisiaj nie mogę. Mam ważną sprawę do załatwienia. - westchnął prosząc wzrokiem o wypuszczenie z szatni.
-Uuuu, Rześki co Cię tak ciągnie do domu? - Igła poruszył brwiami stając obok rzeszowskiego atakującego. - Jakaś nocna przygoda i boisz się, że Ci ucieknie?
-Żadna nocna przygoda, po prostu spotkałem wczoraj wieczorem nieźle wstawioną Tośkę. - zmierzwił ręką włosy. - I zostawiłem ją w mieszkaniu.
-Bartek, spokojnie. - Igła pociągnął Kurka za rękę, kiedy ten ruszył w stronę Amerykanina.
-Co żeś jej zrobił, do cholery?! - wyrwał się z uścisku libero i stanął przed przyjmującym. - Co żeś jej zrobił?!
-Ej, ej. Panowie, opanujcie się.
-Nic Ci do tego, Kurek. To moja sprawa. - odepchnął wkurzonego atakującego, uniósł kąciki ust ku górze, podniósł z podłogi torbę i wyszedł z szatni, po czym opuścił Podpromie.

Dopiero w samochodzie się uspokoił. Wiedział, że Kurek nie jest chłopakiem Antoniny, ale nie spodziewał się aż tak agresywnej reakcji z jego strony. Odpalił samochód i z piskiem opon odjechał z parkingu. Po drodze do mieszkania wpadł do osiedlowego sklepu. Zrobił zakupy i zaparkował pod swoim blokiem. Wszedł do klatki, a później do mieszkania. Po cichu odłożył torbę i zdjął dresową bluzę. Torby z zakupami zostawił w kuchni, a sam uchylił drzwi do sypialni. Antonia spała, a on sam odetchnął z ulgą, choć sam nie wiedział dlaczego tak zareagował na widok śpiącej w jego sypialni rudowłosej. Po cichu zamknął drzwi i zaszył się w kuchni. Rozpakował zakupy i zabrał się za przygotowywanie śniadania. Tym razem nie gotował tylko dla siebie. Usmażył naleśniki i talerz z ich stosem postawił na kuchennej wyspie. Do dzbanuszka nalał syrop klonowy, a słoik z dżemem i nutellą postawił obok naleśników. Po dwóch stronach postawił talerze, a obok nich sztućce. Wykorzystał jeszcze to, że Antonina spała i postanowił wziąć prysznic.


Antonina

Obudziła się i po otwarciu oczu od razu zorientowała się, że nie jest w swoim pokoju. Rozejrzała się dookoła. Ściany było w bordowym kolorze, po prawej stronie było zasłonięte roletą okno, a po lewej duża szafa wraz z komodą, na której stało kilka ramek ze zdjęciami. Przy łóżku stał nocny stolik z lampką. Usiadła na łóżku i złapała się za głowę. Ból był niemiłosierny i od razu przypomniała sobie wczorajszy wypad z koleżankami z roku. Powoli wstała i podeszła do komody. Po spojrzeniu na pierwsze zdjęcie od razu zorientowała się, że znajduje się u Thomasa, tylko nie wiedziała jak to się stało. Przyglądanie się zdjęciom przerwało jej skrzypnięcie drzwi. Momentalnie się odwróciła, a w drzwiach zobaczyła Amerykanina, który zapewne wyszedł z pod prysznica, bo jego biodra przepasał jedynie biały ręcznik, a na torsie spływało jeszcze kilka kropel wody. Wpatrywała się w niego i robiłaby to dalej, gdyby nie ruszył się z miejsca. Podszedł do niej i delikatnie uniósł kąciki ust ku górze. Odwróciła się do niego plecami, nie chciała aby zauważył na jej policzkach czerwone rumieńce. Jedną rękę postawił na komodzie, z drugą zrobił to samo, co sprawiło, że była zamknięta pomiędzy jego rękami. 
-Zdjęcia nie są szałowe, ale zawsze przypominają o rodzinie. - szepnął wprost do jej ucha, a na ciele poczuła dreszcze. 
-No tak, przecież jesteś w obcym kraju, całkiem sam. - westchnęła odwracając się. Spojrzała w jego oczy i uniosła kąciki ust ku górze. 
-Przyszedłem tylko po ubrania i nie spodziewałem się, że już wstałaś. - wyjął z jednej z szuflad bieliznę, z drugiej starannie złożoną koszulkę i podszedł do szafy, z której wyją dżinsy. Podszedł do drzwi i jeszcze przez ramie zerknął na nią. - Jeżeli jesteś głodna, to w kuchni masz śniadanie. 
Kiedy wyszedł odetchnęła z ulgą. Poczuła, że coś w niej pękło, tylko nie była pewna co takiego. Wzięła głęboki oddech i wyszła z pokoju, a przy wyspie kuchennej już siedział Thomas, ubrany Thomas. Posłała w jego kierunku ciepły uśmiech i usiadła naprzeciw niego. Śniadanie zjedli w milczeniu, po czym posprzątała mimo sprzeciwów przyjmującego. Z kubkami ciepłej herbaty usiedli na kanapie. 
-Bartek się wkurzył jak się dowiedział, że spałaś u mnie w mieszkaniu. - westchnął odkładając kubek na szklany stolik.
-W ogóle jak to się stało, że znalazłam się tutaj? - objęła wzrokiem mały mieszkaniowy salonik przyjmującego. - A Bartkiem się nie przejmuj, jest dla mnie jak brat, starszy bart. A sam sobie za dużo wyobraża, myśli, że kiedyś będziemy razem. 
-Kocha Cię. - zerknął na nią. - Zależy mu na Tobie. 
-Nie mogłabym się związać z bratem, wiesz o co chodzi. - westchnęła. - Starałam się mu to jakoś wyjaśnić, ale wiesz jaki jest Bartek. A teraz powiedz mi, jak się tutaj znalazłam?
-Po prostu. - wzruszył beznamiętnie ramionami. - Wracałem wczoraj wieczorem z treningu i wpadłaś na mnie, kompletnie pijana. Do Ciebie do domu było za daleko, więc przyniosłem Cię tutaj. - zaśmiał się widząc jej nic nierozumiejący wzrok. - Chciałaś iść jeszcze na drinka, a ja byłem po treningu i nie miałem serca Cię tak zostawić. Wziąłem Cię na ręce i przyniosłem do moich czterech kątów. 
-Nie mówiłam nic głupiego? 
-Nie, nic głupiego nie mówiłaś. I bójki czy awantury też nie wywołałaś. - oboje zaśmiali się i resztę poranka spędzili na rozmowie. Około godziny dwunastej opuściła jego mieszkanie, jednak niczym wyszła, namówiła go na obiad u niej w domu, w ramach podziękowań oczywiście. 

Weszła do swojego domu i od razu opadła na kanapę. Musiała wyrzucić z głowy obraz Thomasa, przecież nie mogła się zakochać, a bynajmniej nie chciała. Jednak on dział na nią jak nikt inny. Kiedy go widziała na twarzy od razu pojawiał się uśmiech, uwielbiała czuć zapach jego perfum, kiedy stał obok niej, a kiedy ją dotykał przez jej ciało przechodził przyjemny dreszcz. Aby zmyć trudy poranka wzięła prysznic i ubrała dres. Wiedziała, że ni musi iść na zakupy, bo ojciec zostawił jej pełną lodówkę. Zabrała się za przygotowywanie obiadu. Nie wiedziała za bardzo za czym jej towarzysz przepada, więc postawiła na włoskie jedzenie. Przecież to każdy lubi. Przygotowała lasagne i naszykowała stół w jadalni. Rozłożyła talerze i sztućce, a lampki na wino ułożyła obok. Kiedy wszystko było dopięte na ostatni guzik poszła do pokoju.Ubrała swoją ulubioną, rozkloszowaną spódnicę i do niej założyła kraciastą koszulę. Włosy spięła w koka i zrobiła delikatny makijaż. Kiedy była gotowa usłyszała dzwonek do drzwi. 
-Już idę! - krzyknęła schodząc po schodach. Otworzyła drzwi, ale za nimi nie ujrzała tej osoby, której się spodziewała. - Bartek? Co tutaj robisz?
-Przeszkadzam? - mruknął pod nosem i wszedł do środka.
-Tak jakby. - mruknęła zamykając drzwi.
-Co on Ci zrobił? - ścisnął dłonie w pięści. Spojrzała na niego nic nie rozumiejąc. - Co ten amerykański Alvaro Ci zrobił?
-Bartek, daj spokój. Niby co miał mi zrobić? A poza tym to mógłbyś już pójść, bo jestem umówiona. - wypowiadając ostatnie słowo zadzwonił dzwonek. Otworzyła drzwi, musnęła policzek Rześkiego i zaprosiła go do środka. 
-Co on tu robi? - Kurek mocniej zacisnął pięści i nieco się zbliżył do swojego klubowego kolegi. 
-Nie Twoja sprawa, jasne? - uniosła głos i stanęła pomiędzy Kurkiem i Rześkim. 
-Rób co chcesz, tylko później nie przychodź do mnie z płaczem. - krzyknął i wyszedł trzaskając drzwiami. 




InaccessibleGirl: Mamy ósemkę, niektórym kończą się wakacje, a przede mną jeszcze miesiąc obijania się. ♥. Niebawem Puchar Świata i obejrzę każdy mecz. Fajnie jest być studentem i mieć wrzesień wolny. :D.
Co do rozdziału.. Jest. Nie podoba mi się za bardzo, ale jest. Szczerze mówiąc, już moje napisane wcześniej rozdziały się skończyły, ten jest ostatni, i będę musiała to ogarnąć. Może wrześniowe mecze z udziałem Thomasa mi w tym pomogą? ;).
HALO, JEST TUTAJ JESZCZE KTOŚ?! ;)
Pozdrawiam! ;* ♥

niedziela, 23 sierpnia 2015

7. To za wysokie progi na jego nogi.





Obudziła się rankiem. Niechętnie wyłączyła budzik, bo przecież za długo sobie nie pospała. Nie mogła zasnąć w nocy, a kiedy nad ranem jej się to udało - musiała już wstawać, bo przecież nie mogła opuścić kolejnego dnia zajęć. Zwlekła się z łóżka i weszła do łazienki. Tam przemyła zimną wodą twarz. Miała jeszcze sporo czasu, więc spokojnie zeszła do kuchni i zrobiła sobie kilka kanapek. Po zjedzeniu znów zniknęła w łazience, gdzie ubrała się i zrobiła makijaż. Przed wyjściem zabrała z półki zeszyty, a z kuchni wzięła jabłko i zamykając dom na klucz wyszła.

Zajęcia strasznie się ciągły. Nie lubiła dni, kiedy w planie miała same wykłady. Zdecydowanie bardziej wolała zajęcia ćwiczeniowe czy laboratoria. Tam chociaż coś się działo. Wydawało jej się, że mija już kolejna godzina, a kiedy spojrzała na zegarek wcale tak nie było. Po raz kolejny starała się skupić na tym wykładzie, jednak nie bardzo jej to wychodziło. Jej myśli były zupełnie gdzie indziej.
-Tośka, idziemy po zajęciach na piwo, idziesz z nami? - z rozmyśleń wyrwał ją głos koleżanki.
-Nie dam rady, Gośka, nie dzisiaj. - uniosła kąciki ust ku górze. - Może innym razem.
-No nie daj się prosić, nigdy z nami ni wychodzisz.
-Na prawdę nie mogę, mam sprawę do załatwienia po zajęciach. - skłamała. Po raz kolejny skłamała. Czy takie małe kłamstewka miały teraz wejść jej w nawyk? Przecież nie miała nic ważnego do załatwienia. - Albo wiecie co, niech będzie. Trzeba się rozerwać po tych nudnych wykładach.
Wszystkie się zaśmiały, ale tak, aby wykładowca ich nie usłyszał. Przynajmniej starały się tak to zrobić.

Zajęły najlepsze z wolnych miejsc i spojrzały w kartę. Była głodna, więc na pierwszy rzut od razu zamówiła frytki. Wiedziała, że kiepsko by było gdyby na pusty żołądek chciała napić się piwa. Już nie raz tak robiła, ale tym razem nie chciała się upić. Jednak jej misterny plan runął z każdym kolejnym wypitym piwem czy drinkiem. Bawiła się bardzo dobrze w towarzystwie swoich koleżanek z roku. W końcu od czasu do czasu takie babskie wypady były najlepszą opcją, aby wykręcić się z towarzystwa dwumetrowych zawodników rzeszowskiego klubu. Kiedy każdy zaczął się rozchodzić spojrzała na zegarek. Było już po godzinie dwudziestej, co oznaczało że przesiedziały razem ponad pięć godzin. Pożegnała się z koleżankami i dość chwiejnym krokiem wyszła i ruszyła w stronę przystanku. Przecież musiała jakoś dotrzeć do domu, a nie chciała nikogo fatygować. Nie była pewna, czy dotrze na przystanek autobusowy, tym bardziej po tym, jak na kogoś wpadła.



Thomas

Nie wyspany niechętnie zwlókł się z łóżka. Wziął prysznic, po czym ubrał się i na szybko zrobił sobie kawę. Musiał się jakoś obudzić. Stanął przed lusterkiem znajdującym się w przedpokoju i przeczesał palcami jeszcze wilgotne włosy. Chwycił torbę treningową i wyszedł z mieszkania zamykając za sobą drzwi na klucz. Miał jeszcze sporo czasu do porannego treningu więc chciał wykorzystać dość ładną pogodę jak na październikowy poranek, dlatego postanowił przejść się. Po drodze wstąpił jeszcze do sklepu, gdzie kupił sobie swój ulubiony pomarańczowy sok. Wrzucił go to torby i nieco szybszym krokiem znów ruszył w stronę Podpromia.

-Ty na nogach, auto Ci ukradli? - Igła jak to Igła zaczął się nabijać ze swojego amerykańskiego kolegi. - Czy może je sprzedałeś?
-Igła, daj spokój Rześkiemu. - Bartek objął go ramieniem. - Jak Ci się u nas żyje? Chyba lepiej po ostatniej imprezie, hm?
-No wiesz.. W sumie teraz tak. - zaśmiał się idąc razem z kolegami w stronę wejścia. - A wracając do samochodu, lubię chodzić pieszo. Krzysiu, skorzystaj z tego. Może będziesz lepiej grał.
-Popatrz Bartek, już po jednej imprezie nam się chłopak wyrobił. - libero klasnął w dłonie niczym małe dziecko cieszące się na widok cukierka.
-Ma się ten urok osobisty.
-Jasne, jasne. Pewnie Antośka była z Wami, ale nie chcieliście jej po prostu wkopać. - uśmiechnął się zadowolony ze swojej dedukcji. - Inaczej nie uwierzę, że tylko w Waszym towarzystwie się tak rozbrykał. A Tośka ma swój urok.
-No masz rację, tylko nie wydaj jej. - atakujący zaśmiał się wchodząc do szatni. - Nie chce podpaść Kowalowi.
-On ją za bardzo lubi, żeby mu podpadła. - spojrzał na amerykańskiego przyjmującego. - A Ty, Rześki,co o niej myślisz?
-Wiesz.. - westchnął, po czym zaśmiał się. - Nie wiem czy mogę coś o niej myśleć, bo Bartek chyba by mnie zabił.
-Bartek, dlaczego? Co on ma do niej?
-Jak to co? - zmarszczył brwi i spojrzał na młodszego z kolegów. - To on nie jest jej chłopakiem?
-Rześki, Rześki.. - Igła poklepał go po plecach i stanął obok Kurka. - Spójrz na niego. Chłopie, to za wysokie progi na jego nogi. Odkąd znam Antośkę jest sama. Na niego nawet by nie spojrzała jak na swojego chłopaka, bardziej coś w rodzaju brata.
-Ej, nie przeginaj, Igła. - nieco poddenerwowany Kurek zacisnął dłonie w pięści. - Zobaczysz, jeszcze przyjdziesz na nasz ślub.
-Jasne, jasne, wmawiaj sobie tak dalej. - zmierzył Amerykanina wzrokiem. - Prędzej poleciałaby na Rześkiego, spójrz, ta amerykańska uroda.. - zmierzwił jego włosy i zaśmiał się. - Ten fryz, uśmiech i oczy..
-Spokojnie, spokojnie. - odsunął się o krok od Ignaczaka. - Bo jeszcze pomyślę, że mnie podrywasz.
Już nie dane było odpowiedzieć libero na zdanie Thomasa. Zmuszeni byli do opuszczenia szatni i rozpoczęcia treningu.

Poranny trening minął, popołudniowy również. Jak na październikowe wieczory żałował, że nie pojechał tym razem samochodem. Zrezygnowany szedł chodnikiem do czasu, aż jakaś niezdara na niego wpadła. Zmienił to zdanie, kiedy w osobie niezdary ujrzał Antoninę.
-Tosia, co Ty tutaj robisz? - zdziwił się nieco jej widokiem, przecież była nieźle wstawiona.
-Oooo, Szeeeeeeśki.. - wyjąkała spoglądając na niego.
-Jesteś zalana w cztery.. - w porę ugryzł się w język i nie dokończył. - Chodź, zaprowadzę Cię.
-Daaaaaaajj, spookóóóóój. - zaśmiała się stając. - Mooże, choodźmyyy na driiinka, coooo?
-Dobra, zaniosę Cię. - westchnął biorąc ją na ręce.
Objęła jego szyję dłońmi, a do jego nozdrzy dotarł zapach jej perfum wymieszany z odorem alkoholowym. Cicho westchnął i ruszył w stronę swojego mieszkania. Do jej osiedla było zdecydowanie za daleko. Po dotarciu na miejsce położył ją na łóżku w swojej sypialni. Zdjął z niej czarną ramoneskę i okrył jej drobne ciało kołdrą, po czym lekko uchylił pokojowe okno. Sam usiadł na stojącym w rogu fotelu, a nogi położył na pufę. Okrył się kocem i spoglądał na nią. Po kilku minutach czy nawet godzinach przymknął oczy i zasnął.



InaccessibleGirl: Mamy siódemkę. Mamy Antośke. Mamy Rześkiego. Mamy Igłę i Kurka. Jest dobrze. Właśnie nasi wygrali mecz, wyprali Perski dywan, a co. :D .
Rozdział o nieco późnej porze, bo do południa mnie nie było w domu, po południu siostra dorwała się do mojego komputera, bo szukała filmików z koncertu Violetty w Warszawie (tak, dobrze czytacie). No a teraz był mecz, taki zajęty dzień. :D. Rozdział beznadziejny, według mnie, ale coś musiałam dodać, prawda? :)
I jeszcze jedno. Jeżeli już tutaj jesteście, to zostawcie komentarz. To bardzo motywuje do dalszego pisania. :)
Pozdrawiam serdecznie! ;*


niedziela, 16 sierpnia 2015

6. Ja byłam blondynką, tylko się przefarbowałam na rudo.




Zdziwiła się widokiem Amerykańskiego przyjmującego. Już prędzej spodziewałaby się Kurka albo Drzyzgi. Jednak gestem ręki zaprosiła go do środka i zamknęła za nim drzwi.
-Co Cię do mnie sprowadza? - posłała w jego kierunku niepewny uśmiech.
-Wiesz, może to i głupie.. - podrapał się po karu rozglądając się dookoła. Zza pleców wyją bukiet kwiatów. - Ale chciałem Ci podziękować i przy okazji przeprosić. Nie chciałem, żeby z tą bójką tak wyszło no i przenocowałaś mnie.
-Daj spokój, nie trzeba było się fatygować. - zdziwiła się jeszcze bardziej widząc róże, jednak uśmiechnęła się.
-Ale kwiatki weź. - szeroko się uśmiechnął. - Zgarnąłem opieprz za to, że tak późno po nie pojechałem, ale opłacało dla tego uśmiechu.
-Dziękuję. - zabrała kwiatki i przeszła do kuchni, gdzie włożyła je do wazonu. - Są piękne.
-To już będę leciał.
-Poczekaj, skoro już tutaj przywędrowałeś, to może zostaniesz i czegoś się napijesz, hm? - spojrzała na niego trzymając czajnik w ręce.
-Chętnie, może herbaty?
Kiwnęła jedynie głową i nalała do czajnika wody. Postawiła na płycie indukcyjnej i do dwóch kubków - jednego z londyńskim Big Benem, a drugiego z paryską Wieżą Eiffla - wrzuciła torebki zwyczajnej, polskiej, czarnej Sagi. Z kuchni, czekając aż zagotuje się woda, miały dobre miejsce aby go obserwować. Krzątał się po salonie i oglądał pamiątki, które przywoziła zza granicy. Przeglądał zdjęcia widzące na ścianie obok kominka i te stojące na nim. Z obserwacji wyrwał ją gwizdek czajnika. Zalała wrzątkiem herbatę i przeniosła ją do salonu, stawiając na stoliku. Jeszcze raz przeszła do kuchni, gdzie z szafki wyciągnęła cukier i też umiejscowiła go na stoliku.
-Sporo pamiątek z różnych krajów. - posłał w jej stronę uśmiech.
-Często wyjeżdżałam. - mruknęła. Nie lubiła kiedy ktoś oglądał zdjęcia wiszące na ścianach. Twierdziła, że są okropne, bo wtedy była taka mała i gruba.
-W stanach też byłaś?
-Nie, jeszcze nie miałam okazji. - westchnęła. - Ale zapewne kiedyś się tam wybiorę.
-Zapraszam, tam jest bardzo pięknie. - wyszczerzył się. - I nie tylko, ze względu na to, że to mój rodzimy kraj.
Zaśmiali się. Podeszła do niego. Uśmiechnęła się i wzięła do ręki małą wieżyczkę.
-To jest moja ulubiona pamiątka. Kupiłam ją w Paryżu. Wtedy wyjechałam sama pierwszy raz za granicę. Przypomina mi o tym, że ojciec postanowił mi zaufać i puścić mnie samą, co mnie zdziwiło. - zaśmiała się odkładając na miejsce malutką wieżę Eiffla.
-Bał się puścić swoją córeczkę samą? - zmrużył oczu. - Czy byłaś tak niesfornym i niegrzecznym dzieckiem?
-Każdy z czasów dzieciństwa ma coś za uszami. - mruknęła siadając na kanapie.
-Ja jako dziecko byłem bardzo grzeczny. - usiadł obok niej na kanapie.
-Jasne, a ja byłam blondynką tylko się przefarbowałam na rudo. Nigdy nie uwierzę, że byłeś grzecznym dzieckiem.
-A ja nigdy nie uwierzę, że byłaś blondynką.
-Daruj sobie, bo i tak nie uwierzę, że jako dziecko byłeś aniołkiem.

Rozmowa się kleiła. Niby się nie znali za dobrze, bo w prawdzie widzieli się dopiero trzeci raz, a jednak rozmawiało się im bardzo dobrze. Jednak nie pochwaliła się przed nim, że jest córką głównego sponsora rzeszowskiego klubu. Bo po co mu to? Do szczęścia raczej nie jest mu to potrzebne, a gdyby się dowiedział to raczej traktowałby ją z pewnym dystansem. Była tego pewna, bo przecież tak samo było z Bartkiem, Fabianem i każdym innym rzeszowskim zawodnikiem. No może nie wliczając w to Nowakowskiego. On dowiedział się najszybciej o tym jej małym sekrecie, ale nie bardzo się tym przejął. Działał jej na nerwy przed odkryciem tej informacji i tak samo działa jej na nerwy teraz. Doszła do wniosku, że Thomasowi też o tym powie, ale w odpowiednim momencie. Cieszyła się, że na salonowych ścianach wisiały jedynie zdjęcia jej z dzieciństwa, a na żadnym nie było jej ojca. Nim się zorientowali dochodziła północ.
-Dziękuję za herbatę, ale będę już leciał. - wstał i uśmiechnął się.
-Wiesz, wygody mojej kanapy już znasz. - wytknęła w jego stronę język. - I o tym, że mam twardą podłogę też już się przekonałeś.
-Tym razem jestem w stanie dotrzeć samodzielnie do swojego mieszkania.
-No tak, dzisiaj wypiłeś jedynie herbatę. - odprowadziła go do drzwi.
-Wpadnij kiedyś na trening albo na mecz. - chwycił klamkę drzwi i odwrócił się jeszcze w jej stronę. - Na razie, Ruda.
-Wpadnę prędzej niż Ci się wydaje, a Ruda jestem jedynie z koloru włosów. - warknęła wbijając mu palce między żebra. - Na razie, Rześki.
Musnęła jeszcze przelotnie jego policzek i zamknęła za nim drzwi. Sprzątnęła brudne kubki, ale nie miała siły ich myć, dlatego wrzuciła jej jedynie do zlewu. Była zmęczona, a przecież następnego dnia miała zajęcia na uczelni.


Thomas

Kiedy tylko dojechał do mieszkania od razu po wejściu opadł na kanapę. Wpatrywał się w martwy punkt i rozmyślał o dzisiejszym, a właściwie już wczorajszym wieczornym spotkaniu. Przecież było już sporo po północy. Nie miał ochoty na spanie, ale wiedział też, że czeka go rano trening. 
-Co ona ma takiego w sobie? - westchnął sam do siebie, a jego głos rozniósł się po mieszkaniu echem. - Nie mogę się zakochać, nie mogę poznać tutaj nikogo w kim mógłbym się zakochać. Muszę myśleć o grze, o dobrej grze, aby później dostać się do reprezentacji swojego kraju. A co jeżeli już jest za późno i właśnie ona jest tą osobą, której mi tutaj brakowało? 
Głęboko westchnął i przeniósł się do sypialni. Tam od razu po rozebraniu się położył się na łóżku, jednak nie mógł zasnąć. Wciąż myślał o niej, o niejakiej Antoninie. I nie myślał o niej jako o koleżance czy nawet przyjaciółce. Myślał o niej jak o pięknej kobiecie, która mogła podbić jego serce, która mogła być jego miłością. Ale przecież nie mógł się w niej zakochać po dwóch spotkaniach. Nawet nie po dwóch, bo impreza w klubie do tego się nie zaliczała. Jednak coś w niej było. Coś, co go urzekło. Wiedział, że musi wypytać o nią kolegów z klubu, bo przecież Bartek często się z nią widuje. A może to jest jej chłopak? Tak, nawet taka myśl przeszła mu przez głowę, ale nie, nie zachowują się jak przyjaciele. Rozmyślał do wczesnych godzin porannych, udało mu się zasnąć dopiero nad ranem.




InaccessibleGirl: Mamy szóstkę. O nieco później/wczesnej porze. ;D. Wróciłam z festynu, a festyny na wsi są najlepsze. :D. Był taki chłopak.. Chciał mnie porwać na randkę.. Był w moim typie, ale nie dałam się porwać. Przecież i tak jutro by niczego nie pamiętał, nie? :D
Także ten.. Przepraszam za jakość rozdziału. ;). I do następnego! ;*


poniedziałek, 10 sierpnia 2015

5. Nie chcieliśmy go sprzedać.





Nie mogła spać tej nocy. Przejmowała się tym, że trener obwini ją o tę bijatykę pod klubem, a ona przecież chciała tylko pomóc w aklimatyzacji nowego zawodnika. Wzięła chłodny prysznic, aby zmyć trudy nieprzespanej nocy. Założyła dres i bokserkę. Włosy spięła w koka i po cichu zeszła na dół, aby nie obudzić gościa. Zaszyła się w kuchni i zabrała się za smażenie swojej ulubionej jajecznicy. Oczywiście pomyślała o Thomasie i usmażyła jej nieco więcej. Koszyk z pieczywem postawiła na stole, tak samo zrobiła z dwoma talerzami i sztućcami.
-Fuck! - usłyszała słynne angielskie słowo wraz z hukiem. Szybko przemieściła się z kuchni do salonu.
-Nic Ci nie jest? - starała się stłumić swój śmiech, jednak nie bardzo jej to wychodziło.
-Nie, w porządku. - podrapał się po głowie i podniósł się z podłogi. - Gdzie jestem?
-U mnie w domu. - westchnęła.
-Antonina, tak?
-Może być Tośka. - posłała mu ciepły uśmiech. - Jesteś głodny?
-Nie wiem czy coś uda mi się zjeść, strasznie głowa mnie boli. - starał się podnieść, ale coś kiepsko mu to wyszło.
-Wiesz, trzeba było jeszcze na drogę wziąć sobie pół litra. - mruknęła pod nosem. - Jak zgłodniejesz to w kuchni będę.
-Powiedz mi, jak ja się tutaj znalazłem? - trzymając się za głowę usiadł przy stole. - Bo jakoś nie bardzo pamiętam.
-Bartek nas przywiózł. W sumie chciał Cię odwieźć do domu, ale po tej bijatyce w klubie ktoś musiał przemyć Twoje rany. - wskazała dłonią na jego rozcięty łuk brwiowy. - A no tak, bójki pewnie też nie pamiętasz.
-No nie bardzo.. - westchnął drapiąc się po głowie. - Mmmm, genialnie pachnie, mogę trochę?
Nie odpowiedziała nic, tylko z patelni przełożyła jajecznicę na drugi talerz. Swój odłożyła do zmywarki, tak posiadali w domu taki sprzęt, jednak rzadko go używali. Z półki wyciągnęła koszyczek z lekami i do ciepłej wody wrzuciła jedną pastylkę. Szklankę położyła obok talerza przyjmującego.
-To powinno Ci pomóc na kaca. - zaśmiała się.
-Kurcze, macie cholernie mocny ten alkohol tutaj.
-Wiesz, mi jakoś nic nie jest. Po prostu trzeba umieć dozować to co się piję, a nie słuchać głupiego Nowakowskiego, który namawia na picie wódki. Następnym razem przemyślisz kilka razy, dojdziesz do wniosku, że Nowakowski jest głupim kretynem i dopiero później napijesz się jakiegoś alkoholu.
-Nie przepadasz za gościem, co? - zerknął spod, tak zwanego, łba i delikatnie się uśmiechnął.
-Idę otworzyć, pewnie Bartek przyjechał. - podeszła do drzwi i otworzyła je. Przywitała się z Drzyzgą i Kurkiem, po czym zaprosiła ich do środka. - Już po porannym treningu?
-Mhm. - mruknęli w tym samym czasie.
-Trener pytał się o zgubę?
-Nie, w ogóle nie zauważył jego nieobecności. - odparł rozgrywający z wyczuwalną ironią.
-Fabian chciał przez to powiedzieć, że nie chcieliśmy go sprzedać, bo sprzedawczykami nie jesteśmy co to to nie,  i trener kazał nam biegać dodatkowo pięćdziesiąt okrążeń.
-Przepraszam, na prawdę Was przepraszam. - westchnęła opadając na kanapę. - Nie chciałam aby tak wyszło.
-Przyjechaliśmy go odebrać. - Kurek usiadł obok niej. - Rzeźki, jesteś gotowy? Zbieramy się. - spojrzał na nią. - Tosia, widzimy się później?
-Spoko. W tej kawiarni co zawsze, hm?
-Po naszym popołudniowym treningu, pasuje?
-Nie ma problemu. - posłała mu ciepły uśmiech.
Odprowadziła swoich gości do wyjścia. Pożegnała się z nimi, a Bartoszowi jeszcze raz podziękowała, przeprosiła go za ten trening i musnęła jego policzek. Pomachała im na pożegnanie, a kiedy zniknęli za zakrętem zniknęła za drzwiami.

Ubrała się w bardziej wyjściowe rzeczy. Postawiła na rozkloszowaną spódnicę i błękitną koszulę. Zrobiła delikatny makijaż, a włosy jedynie przeczesała pozwalając im swobodnie opadać na ramiona. W przedpokoju spojrzała jeszcze do lusterka, założyła czarną ramoneskę, a nogi wsunęła w balerinki. Zabrała torebkę i wyszła zamykając drzwi. Po kilkunastu minutach drogi dotarła do swojej ulubionej kawiarenki w centrum Rzeszowa. Zajęła jeden z wolnych stolików i zamówiła sobie kawę mrożoną. Uwielbiała mrożoną kawę. Często robiła ją sama, jednak nie smakowała jej tak bardzo ja ta z kawiarni. Podziękowała kelnerce i wyjrzała przez okno. W oddali zobaczyła zbliżającego się Bartka. Kiedy wszedł do środka pomachała mu, przywołując w ten sposób do stolika. Przywitała się z nim całując go w policzek.
-Pięknie wyglądasz. - wyszerzył się.
-Kurek, nie słodź już tak, bo się porzygasz z tej słodkości. - zaśmiała się. - Jak po treningu? Oberwało się Thomasowi za.. No wiesz za co.
-Krótko mówiąc nie aż tak bardzo jak nam rano. - spojrzał na kartę i przywołał kelnerkę. Zamówił kawałek szarlotki i cappuccino. - Powiedział co się działo, ale pominął fragment z bójką.
-Czyli lepiej będzie jak nie będę się wynurzała przed nos Kowala.
-Spokojnie, nie powiedział, że też byłaś w tym klubie. - wytknął język i zabrał się za zajadanie szarlotki. - A my go poparliśmy. I wyszło z tego, że to nasza wina, bo my go namówiliśmy na tą imprezę i że to przez nas nie przyszedł na poranny trening.
-Bartek, przepraszam. Nie wiedziałam, że to tak wyjdzie. - westchnęła spuszczając wzrok w stolik. - Gdybym wiedziała to nie prosiłabym Was o pomoc.
-Nie martw się Antośka, trenerowi przejdzie. A mi się jakoś odwdzięczysz. - przeczesał palcami swoje nieco przydługie włosy.
-Misie to są w zoo. - wytknęła w jego stronę język po czym zaśmiała się.
Lubiła przebywać z Kurkiem. Lubiła jego towarzystwo. Zapewne dlatego, że traktowała go jak swojego starszego brata. W jego towarzystwie godziny mijały niczym minuty. W przeciągu jednego spotkania potrafili setki razy się obrażać i godzić. tak samo było tym razem. Nim się spostrzegli dochodziła godzina dziewiętnasta. Odprowadził ją do samochodu i pożegnali się całusem w policzek. Po dotarciu do mieszkania wzięła prysznic, ubrała dres i luźną koszulę, po czym usiadła na salonowej kanapie z książką w ręce.

Thomas

Wiedział jak dużo jej zawdzięcza. Zapewne gdyby nie ona to ta klubowa bójka nie zakończyłaby się na rozwalonym łuku brwiowym. Jednak nie miał odwagi, aby spojrzeć jej ponownie w oczu. Wstydził się? Tak, zdecydowanie było mu wstyd za ten wieczór i za ranek, kiedy ona była dla niego tak miła. Przemógł się dopiero wieczorem. Wiedział gdzie mieszka, bo przecież rano kiedy Bartek wraz z Fabianem odebrali go był już w stanie zapamiętać drogę. Odwiedził kwiaciarnię, kupił bukiet czerwonych róż i mimo iż został zwyzywany przez kwiaciarkę, że przychodzi kiedy ona już wszystko zamyka, nie ostudziło to jego zapału. Wsiadł w klubowy samochód i pojechał pod dom Antoniny. Zadzwonił, jednak nikt nie otworzył. Wsiadł znów do samochodu i czekał, czekał aż w końcu nadjechał samochód, który rankiem stał na podjeździe. Nie odważył się od razu do niej podbiec. Siedział w samochodzie pięć minut, dziesięć, dwadzieścia, a może nawet pół godziny. Sam dokładnie nie wiedział. Dopiero kiedy spojrzał na zegarek zorientował się, że dobre czterdzieści minut przesiedział bez ruchu w aucie. Wysiadł i podszedł do drzwi. Wziął kilka głębokich oddechów i zadzwonił. Nie musiał długo czekać, po chwili drzwi się otworzyły.
-Cześć. - wydukał nieco speszony, co nigdy mu się nie przydarzało.
-Thomas? - zdziwiła się, była bardzo zdziwiona jego widokiem. Przecież był on zapewne ostatnią osobą, którą spodziewała się zobaczyć w swoich drzwiach.





Inaccessiblegirl: Mamy piątkę. Miała być wczoraj, ale jest dzisiaj. Jak to się mówi: złośliwość rzeczy martwych. Wczoraj nie miałam internetu, dlatego z takim opóźnieniem. Za błędy przepraszam, rozdział według mnie o niczym i beznadziejny, ale coś trzeba było wrzucić, prawda? :)
Pozdrawiam serdecznie! ;*
PS: Przypominam się o wpisywaniu w zakładkę informowani, ułatwi mi to informowanie Was! ;)



niedziela, 2 sierpnia 2015

4. Jesteście jacyś popieprzeni, czy jak?





Thomas

Nie bardzo chciał iść na imprezę do klubu. Nie miał ochoty, ale pomyślał, że może w końcu uda mu się nawiązać jakikolwiek kontakt z chłopakami z drużyny. Przecież to właśnie Fabian wraz z Bartkiem tak nalegali na to wyjście. Chciał w końcu poznać miejsca w jakich bywają jego koledzy i postarać się dostosować do panującej w Polsce atmosfery. Wziął prysznic, ubrał swoje ulubione sprane jeansy i koszulę w kratę. Włosy jedynie przeczesał palcami. Spryskał ciało ulubioną wodą toaletową i był gotowy. Wyszedł z klubowego mieszkania i po chwili pod blok podjechał Fabian wraz ze swoją dziewczyną. 
-Siemanko, siemanko. - Drzyzga szeroko się uśmiechnął. - Nitro to najlepszy klub w całym Rzeszowie, więc się zabawimy dzisiaj, prawda Monika?
-Nie słuchaj jego gadania, Thomas. - zaśmiała się i odwróciła w jego stronę. - Pobawić się można, ale trzeba pamiętać o jutrzejszym treningu. 
-Tak, pamiętam o treningu. - westchnął. - A Bartek gdzie? Przecież miał też jechać. 
-Bartek będzie pod klubem. - Fabian ruszył z piskiem opon. 
Droga do klubu minęła mu w dość przyjemnej atmosferze. Nie spodziewał się, że z Fabianem może mu się tak dobrze rozmawiać. W sumie nigdy nie próbował prowadzić z nim konwersacji. Może gdyby zrobił to wcześniej to teraz nie czułby się w Rzeszowie taki samotny. Całą trójką wysiedli z samochodu i usiedli na ławce czekając na Bartka.


Antonina

Po odwiezieniu ojca na lotnisko wróciła do domu. Nie lubiła zostawać sama, ale nie miała wyboru. Ojciec miał jakąś konferencję i musiał wyjechać. Zostawiła torebkę na półce i weszła do łazienki. Wzięła prysznic, wyprostowała włosy i zrobiła nieco mocniejszy makijaż. Przecież wybierała się na imprezę to mogła sobie pozwolić na więcej. Ubrała swoją czarną, obcisłą sukienkę, do tego nieco wyższe szpilki również w czarnym kolorze i była gotowa. Spryskała jeszcze ciało mgiełką do ciała i zabierając torebkę zeszła na dół. Akurat rozległ się dzwonek do drzwi. Zabrała kopertówkę i wyszła.
-Uuuuu, Anotśka, jak Ty pięknie wyglądasz. - Kurek zagwizdał mierząc ją wzrokiem od góry do dołu. 
-Ja Cię proszę, daj spokój. - zaśmiała się. 
-Mamy towarzyszy na gapę.. - zmieszał się, nie wiedząc jak jej powiedzieć o kogo chodzi. 
-Nie żartuj, on? - warknęła widząc w samochodzie siedzącego niejakiego Piotra. - Wiesz, że on działa na mnie jak płachta na byka. 
-No sorry, ale nie potrafiłem mu odmówić. - podrapał się po głowie i otworzył jej drzwi. 
Nie odezwała się słowem tylko wsiadła do samochodu i zapięła pas. Kurek wraz z Nowakowskim i Dryją nawijali całą drogę, a ona siedziała w milczeniu. Cieszyła się, kiedy dojechali na miejsce. Dlaczego? Po prostu nie lubiła przebywać w miejscu, w którym w oddali dwustu metrów przebywał również Nowakowski. Nie lubiła go, tak po prostu. 
-Cześć Fabian.- uśmiechnęła się do rozgrywającego i do jego dziewczyny. - Dobrze, że przyszłaś z Fabianem, nie zniosłabym towarzystwa samych dryblasów. 
-Dryblas czy nie dryblas, ale jesteśmy. - fuknął atakujący udając obrażonego. 
-Poznajcie się. Thomas to jest Tośka..
-Antonina. - poprawiła rozgrywającego szeroko się uśmiechając. 
-Spoko. Thomas Antonina. Antonina Thomas. - Drzyzga, nieco wkurzony tym, że go poprawiła wypowiedział beznamiętnie znaną całemu światu regułkę. 
-Miło mi Cię poznać. - powiedziała swoim dobrze opanowanym angielskim.
-Mnie również. - uścisnął jej dłoń. 
Zwarci i gotowi weszli do klubu, po czym zajęli odpowiadające im miejsce. Antonina wraz z Moniką zamówiły sobie po drinku, natomiast Nowakowski waz z Dryją i Thomasem poszli na całość i zamówili sobie po setce najlepszego trunku w Polsce - wódki. Bynajmniej oni uważali go za najlepszy i chcieli o tym przekonać swojego zagranicznego kolegę. Bartek z Fabianem postawili na sok, przecież nie mogli napić się niczego mocniejszego - byli zobowiązani jako kierowcy. Zabawa rozkręciła się w najlepsze. Thomas wraz z Dawidem i Piotrkiem po kilku kieliszkach poszli szaleć na parkiet. Z jednej strony cieszyła się, że znalazł z nimi wspólny język, ale z drugiej strony nie była pozytywnie nastawiona do ich wspólnego picia w klubie. Przede wszystkim dlatego, że Amerykanin nie był przyzwyczajony do polskiej wódki. I tym razem miała nosa, nie pomyliła się. Kiedy szła w kierunku łazienki zauważyła tłum ludzi otaczających dwójkę bijących się. Tak, nie przewidziała się. Jedną z tych osób był Thomas. A Nowakowski i Dryja? Stali i wpatrywali się krzycząc jego imię. Szybko podbiegła do Bartka i Fabiana, którzy razem z nią ruszyli w stronę bijatyki. Rozdzielili ich i zabrali przyjmującego na podwórko.
-Jesteście jacyś popieprzeni, czy jak? Co wyście do jasnej cholery robili? - krzyknęła zdenerwowana. - Nie widzieliście co się dzieje czy takie z Was laleczki, które boją się stanąć w obronie kolegi czy też nie pozwolić mu się bić? Po Nowakowskim bym się tego spodziewała, ale po Tobie Dawid?
-Ej, Tośka wyluzuj. - rozgrywający starał się ją uspokoić. - Każdemu może się zdarzyć.
-Każdemu? Fabian, nie wierzę w to co słyszę. Powaliło Cię do końca? Któremuś mogło się coś stać.
-Dobra Tośka, już spokojnie. - Monika starała się jakoś załagodzić zaistniałą sytuację. - Najlepiej będzie jak rozejdziemy się już.
-Bartek, odwieziesz mnie? - spojrzała na atakującego. Ten kiwnął tylko głową. Wsiadła do auta, a Fabian wraz z Bartoszem na tylne siedzenia wsadzili ledwo żyjącego Amerykanina.

Kiedy dojechali na przedmieścia Rzeszowa wysiadła z auta trzaskając drzwiami.
-Tosia, spokojnie. - westchnął Kurek wysiadając za nią.
-Jak mam być spokojna? Przecież Kowal urwie mi łeb za to. Miałam pomóc w zaaklimatyzowaniu się Thomasa, a pierwszą rzecz jaką zrobił z kolegami z drużyny to wywołał bójkę.
-Nie denerwuj się, Nic takiego się nie stało. - przyciągnął ją do siebie i przytulił. - Odwiozę Rzeźkiego i jeżeli chcesz to mogę do Ciebie przyjechać.
-Nie, nie trzeba. Jego też możesz u mnie zostawić, w końcu trzeba coś poradzić na tę jego obitą gębę. - westchnęła.
-Jesteś pewna? Mogę go zawieźć do domu.
-Jestem pewna. Zaprowadzimy go do środka?
Nie musiała długo czekać na reakcję Bartosza. Pomógł jej zaprowadzić przyjmującego do salonu i posadzili go na kanapie. W kuchennej szafce znalazła apteczkę i zaniosła ją do salonu. Polała przecięty łuk brwiowy wodą utlenioną i przykleiła plaster.
-Będzie miał podbite i spuchnięte oko no i ma rozcięty łuk brwiowy. - westchnęła podchodząc do stojącego w kuchni Kurka.
-Poradzisz sobie? Może zostać z Tobą? - ujął jej dłonie.
-Nie, nie trzeba, Macie jutro trening, musisz się wyspać. - delikatnie się uśmiechnęła.
-A co z nim?
-Jak będzie w stanie to przywiozę go na trening, a jeżeli nie to proszę Cię, kryjcie go jakoś. - odprowadziła go do drzwi. - Dziękuję za pomoc.
-Nie ma za co dziękować, polecam się na przyszłość. - mrugnął okiem. - Widzimy się jutro?
-Jak będę w stanie. - zaśmiała się i musnęła jego policzek. - Dobranoc.
Poczekała w drzwiach aż odjedzie, pomachała mu i dopiero wtedy weszła do środka. Zamknęła drzwi i przeszła do salonu. Przykryła śpiącego przyjmującego kocem, zgasiła lampkę nocną i poszła do swojego pokoju.





InaccessibleGirl: Mamy czwórkę. Z każdym rozdziałem jest coraz więcej Thomasa, bynajmniej mi tak się wydaje. Nie za bardzo mi się podoba ten rozdział, no ale cóż. Widzimy się za tydzień! ;*
PS: Jeżeli chce być informowani o rozdziałach, wpiszcie się proszę w zakładkę informowani - bardzo ułatwi mi to informowanie Was. ;)
Pozdrawiam! ;*