środa, 22 lipca 2015

2. Tośka, widzę, że ktoś wpadł Ci w oko.




Ten miesiąc wakacji i nic nierobienia minął jej niczym mrugnięcie powiekami. Nie lubiła nic nie robić, ale w wakacje cieszyła się, że ma taką możliwość. Cały wrzesień przesiadywała na tarasie, piła ciepłą herbatę i czytała książki. Tak, zdecydowanie lubiła czytać książki. A teraz znów musiała przywyknąć do monotonii codzienności i codziennego przebywania na uczelni. Z jednej strony cieszyła się, bo znów mogła być wśród swoich kolegów, wśród swoich rówieśników. Z drugiej jednak strony nie będzie miała zbyt wiele czasu dla siebie. Przecież znów pochłonie ją nauka, wykłady, ćwiczenia i egzaminy. Z tego wszystkiego chyba najbardziej obawiała się tego ostatniego.

Pierwszy dzień na uczelni nie był tak bardzo ciężki. Po wszystkich zajęciach wróciła do domu. Nie była zmęczona, wręcz przeciwnie. Dlatego przygotowała obiad dla siebie i ojca. Zaparzyła herbatę i rozsiadła się na tarasie z książką w rękach. Tym razem padło na Trzy metry nad niebem. Lubiła tego rodzaju książki, dlatego w biblioteczce miała praktycznie same romanse. Wierzyła w to, że i ją kiedyś spotka taka prawdziwa miłość, jak z książki czy filmu.
-Tosiu, Ty jak zwykle czytasz. - przestraszyła się, bo nie słyszała jak wchodził do domu.
-Przecież wiesz, że lubię czytać. - zaśmiała się. - Chodź, odgrzeję obiad i zjemy.
Jadali wspólnie kiedy tylko to było możliwe. Jednak jej ojciec tego dnia był jakiś inny, zmartwiony jeszcze bardziej. Nie chciała pytać, wyciągać z niego informacji, ale nie chciała również, aby się martwiał i smucił.
-Mamy dzisiaj ostatni sparing przed rozpoczęciem sezonu. Może chciałabyś pójść? - przerwał tę nieszczęsną ciszę.
-W sumie to czemu nie. - uśmiechnęła się i zebrała talerze ze stołu. - I tak mam dzisiaj już wolne popołudnie.
Ojciec tylko się uśmiechnął i wyszedł. Tak, zdecydowanie zamartwiał się jeszcze bardziej niż ostatnimi czasy. Od razu to zauważyła.

Nie była wielkim znawcą siatkówki. W sumie gdyby nie to, że jej ojciec jest sponsorem klubu ze stolicy Podkarpacia to nawet nie chodziłaby na mecze. Ale nie chciała robić przykrości ojcu. Na parkingu spotkała kilku zawodników. Jako, że jej ojciec musiał być wcześniej, to ona postanowiła posiedzieć w samochodzie i wyjść o odpowiedniej da siebie godzinie. Najchętniej to nie szłaby w ogóle, ale przecież obiecała już ojcu, że przyjdzie.
-O cześć Tosiek. - krzyknął niejaki Piotrek.
-Nie Tosiek, tylko Tośka. - mruknęła. Nikt nie wkurzał jej tak bardzo jak Nowakowski. Od pierwszego spotkania nie pałała to niego optymizmem. - I nie cześć, tylko dzień dobry.
-Coś Ty taka nie w sosie? - objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie.
-Może po prostu nie lubię Cię i nie chcę przebywać w Twoim towarzystwie?
-Ależ kochaniutka, mnie każdy lubi. - wyszczerzył się jakby wygrał milion dolarów. - Igła mnie lubi, Fabian mnie lubi, Alek mnie lubi, a Bartek to już w ogóle mnie kocha!
-A ja Ciebie nie lubię i proszę Cię, zostaw mnie w spokoju. - oddaliła się od niego i czym prędzej weszła do budynku.
-Tośka, nie przejmuj się nim, on po prostu chce się wkupić w Twoje łaski. - Fabian wraz z Bartkiem dogonili ją.
-To coś kiepsko mu to wychodzi, bo za każdym razem jak go tylko widzę to od razu mam ochotę go rozszarpać. - mruknęła siadając na krzesełku.
-Poczekaj na nas po meczu, może na kawę jakąś pójdziemy? - Bartek szeroko się uśmiechnął i puścił oczko. Kiwnęła jedynie głową na znak zgody i od razu poszła zająć swoje miejsce na sali.

Po meczu od razu wyszła na zewnątrz. Pożegnała się z ojcem i usiadła na ławeczce w oczekiwaniu na swoich znajomych. Jednak w głowie miała zupełnie co innego. Nie potrafiła wyrzuć z myśli widoku jednej osoby. Niby był z drużyną, a jednak go nie było. Nie znała go, ale widziała po nim, że jest mu źle, że jest mu źle w Polsce, wśród jego kolegów z drużyny. Nie wiedziała dlaczego i w sumie nie chciała się dowiedzieć. Jednak była pewna, że to właśnie przez niego ojciec się tak martwi.
-Już jesteśmy. - krzyknęli chórem. Oprócz Bartka i Fabiana dostrzegła jeszcze Dawida.
-Kto to jest? - kiwnęła głową wskazując na danego osobnika.
-To? Jest Rzeźki, jakby to Igła ujął. - Bartek zaśmiał się, a razem z nim pozostała dwójka. - Ale nie bierz się za niego, jest dziwny, a tutaj masz popatrz jakie byczki.
-Daj spokój, Kurek. - zaśmiała się. - Może zaprosimy go?
-Wiesz co, nie martw się nim, on i tak nie pójdzie. - Drzyzga wzruszył ramionami. - A poza tym nie jest polakiem, więc nie polecam.
-Dobra, zejdźcie już z niego. - mruknęła i ruszyła w stronę kawiarni. - Chodźmy.
-Uuuuuuu, Tośka, widzę, że ktoś wpadł Ci w oko.
-Dryja, Ty też zaczynasz? - warknęła obracając się w ich stronę. - Wiecie co, odechciało mi się tej kawy i wszystkiego. Walcie się.
-Ej no, Tosia! - krzyknęli i podbiegli do niej.
-Dajcie spokój, źle się czuję. Umówimy się na tę kawę innym razem. - pomachała im i z udawanym uśmiechem ruszyła w stronę przystanku autobusowego.

Do domu dotarła pierwszym autobusem, który przyjechał. Rozejrzała się i w salonie zobaczyła ojca. Siedział na kanapie i wpatrywał się w gazetę. Podeszła i usiadła obok niego.
-Miałaś przecież iść na kawę. - momentalnie odłożył gazetę. - Co się stało?
-Nic, nic. Po prostu głowa mnie boli i nie chciałam zanudzać chłopaków swoją osobą. - skłamała, choć nigdy tego nie robiła. - Tato, mogę Ci jakoś pomóc?
-Córeczko, to już nie zależy ode mnie, a tym bardziej od Ciebie. To on nie potrafił się tutaj zaaklimatyzować.
-Może jednak mogę coś dla Ciebie zrobić? - nalegała,
-A co Ty możesz zrobić? - westchnął. - Znaleźć mu rozrywkę tutaj, znajomych? To on nie chce się dać poznać i nie chce nikogo poznawać.
-Coś wymyślę, tato. Tylko musisz mu o tym powiedzieć. - musnęła jego policzek.
Uśmiechnięta wstała i zniknęła na schodach prowadzących na piętro. Zamknęła się w pokoju i położyła. Nie myślała teraz o tym, że musi się przebrać w piżamę. Teraz jej głowę zaprzątały myśli o tym, co może zrobić aby ten chłopak, jak to Bartek powiedział, Rzeźki, znalazł tutaj w Rzeszowie swoje miejsce i w końcu poczuł się tutaj jak w domu. Chciała przecież jakoś pomóc ojcu.





Inaccessiblegirl: Z dwójką poszło mi szybko. Muszę się przyznać, że rozdziały do tej historii pisze mi się bardzo lekko,                                 aż dziwi mnie to! ;D. Te początkowe rozdziały nigdy nie są ciekawe, ale już niebawem będzie tutaj o                                     Thomasie, daję Wam słowo. ;). 



2 komentarze:

  1. Z pierwszymi rozdziałami tak to bywa ;)
    Zapowiada się ciekawie, nie pozostaje nic innego jak czekać na następny, pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń