-Muszę już iść. - mruknęła niemalże niesłyszalnie, wstała i ruszyła w kierunku drzwi.
-Tosia..
-Czekaj, Rześki, musimy obgadać sprawę fiesty na rynku. - Achrem wraz z Dryją usiadł przy stoliku i szeroko się uśmiechnęli.
-Teraz? mruknął niezadowolony. - Muszę wyjaśnić z Tośką pewną sprawę.
-Co się dzieje między wami, hm? - środkowy nie patrząc na nic od razu przeszedł do sedna. - Nikt nie jest ślepy, widać, że coś jest nie tak.
-A jak myślisz? Wyjeżdżam, a ona tu.. - przerwał zerkając w dość duże okno, za którym zobaczył jak Tośka przytula się z jakimś chłopakiem. Zacisnął dłonie w pięści. - A ona tu zostaje i już jakiś koleś się koło niej kręci.
-Czyli mamy spięcia na linii tematu Twojego wyjazdu. - mruknął rzeszowski kapitan jakby starając sobie to wszystko ułożyć w głowie. - Nie poradzisz nic na to. Twój wyjazd jest nieunikniony. A ten koleś? Martwi Cię? Nie wydaje mi się, aby Tośka tak po prostu kopnęła Cię w dupę.
-Ale spójrz jaka szczęśliwa jest w jego towarzystwie. - pokiwał głową, jakby niedowierzająco.
-Spójrz na to, czego ta dziewczyna się wyrzekła. - środkowy szeroko się uśmiechnął. - Myślisz, że po tym wszystkim tak po prostu, jeszcze przed Twoim wyjazdem, umawiałaby się z innym?
-Zazdrość jest rzeczą normalną. - wtrącił się kapitan. - Ale ta sama zazdrość potrafi zniszczyć wszystko to, o co tak walczyliście. I wbij sobie te słowa starszego, ale piękniejszego, kolegi do głowy.
-Ona Cię kocha, kretynie. - Dawid zaśmiał się i pokiwał jedynie głową. - Nie spiernicz tego.
-Dobra, o czym chcieliście pogadać? - w mgnieniu oka zmienił temat. - O co chodzi z tą fetą?
-No właśnie, przejdźmy do rzeczy. - obydwoje potarli dłonią o dłoń. - Myślimy nad tym, żeby w tym roku zrobić coś nowego. Coś szałowego.
-A co jeśli nie wygramy tego mistrzostwa? - Amerykanin mruknął jakby od niechcenia.
-Weź ogarnij dupę, nie ma takiej opcji. - środkowy już nieco się zdenerwował. - Mam pomysł, panowie.
-Mamy się już bać? - Alek jakby miał przeczucie, że to będzie głupi pomysł.
-No dzięki, nie każdy mój pomysł jest do bani. - założył ręce na klatce piersiowej i udawał obrażonego. - No dobra, już wam powiem. - klasnął po chwili w dłonie i szeroko się uśmiechnął niczym małe dziecko.
-Nie możemy się już doczekać. - chociaż starał się udawać zainteresowanego tą całą sytuacją.
-Więc, jak to zazwyczaj jest na koncertach, tych fajniejszych oczywiście. - zaczął gestykulować rękoma. - Soliści skaczą w publiczność, która ich, że tak powiem, nosi na rękach. Wiecie jaki to byłby fan, gdyby nasi fani mieli taką możliwość na rynku?
-Myślałem, że w końcu wpadniesz na jakiś mądry pomysł, imbecylu. - kapitan załamał się, a jego dłoń odbiła się z hukiem na czole środkowego. - Proponuję zakończyć na dzisiaj ten temat, bo wpadniesz na jeszcze głupszy pomysł.
-Też tak myślę, chociaż w sumie głupszej rzeczy nie może już chyba wymyślić. - zaśmiał się i pożegnał, po czym wyszedł z kawiarni i skierował się od razu do mieszkania.
Antonina
Nie chciała kłócić się z Thomasm, bo była niemal pewna, że jeżeli potrwałoby to dłużej to mogliby powiedzieć sobie parę słów za dużo. A tego na prawdę nie chciała. Dlatego ucieszyła się, kiedy w kawiarni znalazła się dwójka zawodników. Wykorzystała sytuację i spokojnie wyszła. Nie zdążyła jednak daleko odejść.
-Tosia, Tośka! - usłyszała czyjś krzyk i odwróciła się.
-Filip? To na prawdę Ty? - zdziwiła się, ale zarazem ucieszyła widząc swojego przyjaciela.
-Tośka, jak ja dawno Cię nie widziałam. - zaśmiał się i ujął ją w ramiona, uniósł w górę i okręcił się wokół własnej osi. - Zdecydowanie przytyłaś.
-No wiesz co. - zaśmiała się i dźgnęła go palcem między żebrami. - Musisz mi wszystko opowiedzieć.
-I vice versa, kochana. - objął ją i razem ruszyli w stronę ulubionej kawiarni, w której przesiadywali niemal każdego dnia, jeżeli oczywiście mieli taką możliwość.
-Co Cię tutaj sprowadza? - uśmiechnęła się zajmując miejsce przy jednym ze stolików. - Musisz mi wszystko opowiedzieć, wieki się nie widzieliśmy.
-Nie przesadzaj z tymi wiekami. - zaśmiał się siadając naprzeciw niej. - Przyjechałem na urlop. Wiesz, chciałem odwiedzić rodziców, ale nie przypuszczałem, że natknę się na Ciebie.
-Jak widzisz, nadal tkwię w tym naszym Rzeszowie. - podparła się łokciem o stół, a na dłoni ułożyła głowę. - I póki co nie wybieram się nigdzie. Chyba, że odwiedzić babcię.
-No tak, pani Gieni też dawno nie widziałem. - westchnął. - To wspaniała kobieta. Dalej prawi takie mądrości?
-Jej mądrości są długowieczne. - zaśmiała się. - Nigdy bym nie pomyślała, że spotkam Cię w Rzeszowie.
-Daj spokój. - uśmiechnął się delikatnie. - A co u Twojego ojca?
-Szczerze mówiąc, wolałabym o tym nie rozmawiać. - z jej twarzy zniknął uśmiech, a on spojrzał jedynie na nią pytająco. - Drażliwy temat, ale tak bez ściemy powiem Ci, że nie mam zielonego pojęcia co u niego.
-Jaśniej proszę.
-Po prostu już nie pozwoliłam mu ingerować w moje życie, a wychodzi na to, że to wszystko o co walczyłam właśnie rozpada się na małe kawałki.
-Nie żartuj, postawiłaś się ojcu? - wyraźnie się zdziwił. - Gdzie jest ta Tośka, która żegnała się ze mną na lotnisku? Nie wierzę w to, że potrafiłaś postawić się ojcu.
-Widzisz, czas zmienia ludzi. - westchnęła. - Pewne osoby też potrafią mieć wpływ na zachowanie.
-Jestem z Ciebie dumny, na prawdę. - klasnął w dłonie z uznaniem. - Widzę, że w końcu zmądrzałaś i zrozumiałaś, że on Cię trzymał, że tak powiem, na krótkiej smyczy.
-Musiałam walczyć o swoje. - uśmiechnęła się na samą myśl o wspomnieniu tej drogi, którą przeszła razem z Thomasem. - Miłość jest tego warta. Tylko problem rodzi się wtedy, kiedy to wszystko można zaprzepaścić.
-Nie ma rzeczy niemożliwych. - zaśmiał się i spojrzał jej prosto w oczy. - A Teraz opowiadaj co Cię trapi i kim jest ten szczęściarz, któremu udało się Ciebie usidlić po tym rozstaniu z..
-Daj spokój, było nie wróci. Czasu się nie cofnie. - nie pozwoliła mu skończyć, bo doskonale wiedziała co chciał powiedzieć. - Nazywa się Thomas. Na prawdę mi na nim zależy, ale teraz jak kończy się sezon klubowy wyjeżdża.
-Mam rozumieć, że to kolejny siatkarz? - zaśmiał się, ale widząc jej morderczy wzrok od razu spoważniał. Kiwnęła jedynie głową, co oznaczało twierdzącą odpowiedź na jego pytanie. - No i co z tego, że wyjeżdża? Nie chce Cię zabrać ze sobą?
-Właśnie chce, ale..
-No nie żartuj. Widzisz jeszcze jakieś ale ? - przerwał jej w pół słowa. - Ty chyba oszalałaś, dziewczyno. Facet chce Cię zabrać ze sobą, a Ty nie chcesz jechać?
-Nie mogę tak tutaj wszystkiego zostawić przecież.
-Jak to nie możesz? Spójrz tylko na mnie. Gdybym nie zostawił swojego dawnego życia za sobą, pewnie już dawno byłabyś na moim pogrzebie. Nie potrafiłem zacząć od nowa tutaj, w Rzeszowie, w Polsce, dlatego wyjechałem. Tobie się to udało i jestem z Ciebie cholernie dumny. Ale Tośka, do jasnej cholery, ogarnij się. Koleś Cię kocha, proponuje Ci, żebyś z nim wyjechała, a Ty tak po prostu z tego rezygnujesz? Ze swojego szczęścia?
-Filip, to nie tak. - westchnęła spuszczając głowę w dół. Akurat w tamtej chwili ciekawsze wydawały się jej nogi.
-Właśnie tak, Tośka. Jesteś szczęśliwa, widać to po Tobie, a chcesz tak po prostu zaprzepaścić to swoje szczęście. Jeden krok zrobiłaś, postawiłaś się ojcu. Idź dalej za ciosem. Musisz sobie zapamiętać, że Twoje szczęście jest najważniejsze, a nie to co myśli ktoś inny. Musisz to zrozumieć.
-Proszę Cię, zmieńmy temat. - mruknęła. - Wybieram się z Tomkiem do babciu. Jak chcesz to możesz się zabrać z nami.
-Ooo, bardzo chętnie. - uśmiechnął się i zerknął na zegarek. - Tośka, przepraszam Cię, ale muszę lecieć. - pośpiesznie nabazgrał rząd cyferek na kawiarnianej serwetce. - Jakby co to dzwoń, musimy nadrobić ten czas. I na prawdę, ogarnij się dziewczyno. Nie pozwól, aby szczęście uciekło Ci z rąk.
-Dziękuję Fiflak, na prawdę. - uśmiechnęła się i przytuliła go na pożegnanie.
Wiedziała, że przyjaciel miał rację mówiąc jej, że szczęście może jej uciec. Nie ważne jak bardzo by nie chciała się z nim zgodzić, wiedziała, że to nie możliwe. Całą drogę do mieszkania Fabiana zastanawiała się nad tym, co powinna zrobić. Przecież nie mogła podjąć decyzji pod wpływem emocji, choć to zapewne byłoby najlepsze. Weszła do mieszkania, przywitała się z właścicielem krótkim cześć i od razu zniknęła za drzwiami pokoju, w którym tymczasowo pomieszkiwała. Wyjęła telefon i jedyne co zrobiła to wysłała pod dobrze sobie znany numer sms.
Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cię mam.
Kocham Cię, Thomas.
Dobranoc. ;*
Uśmiechnęła się sama do siebie, telefon postawiła na półce nocnej i zmęczona opadła na łóżko, nie wiedząc nawet kiedy zasnęła.
InaccessibleGirl: Tak jak obiecywałam, dodaję kolejny rozdział. :). Z góry chciałam przeprosić za błędy, bo zapewne sporo ich się tam pojawiło. Ale obiecałam, więc jest. :)
Kolejny rozdział będzie już w nowym roku, kochani. Chciałabym Wam więc życzyć szampańskiej zabawy Sylwestrowej, szczęśliwego Nowego Roku i oby ten 2016 był lepszy od tego kończącego się 2015. :D
Do następnego! ;*
PS: Rozdziały u Was przeczytałam, nadrobiłam, jednak przepraszam za brak komentarzy. Obiecuję że jeżeli nie dam rady ich skomentować to te następne na pewno ujrzą już mój komentarz. ;)