-Byłem u Fabiana, powiedział mi, że znajdę tutaj Antoninę.
-Tak, proszę wejść. - zaprosił go do środka i zaprowadził do salonu. - Zostawię Was samych, Tosia.
-Nie, zostań. - chwyciła jego dłoń. - Nie musisz wychodzić. Jesteś u siebie.
-Antonina, proszę Cię. - mruknął nieco niezadowolony.
-Nie, tato. Albo porozmawiamy przy Thomasie, albo straciłeś swój czas. - spojrzała na przyjmującego, który po chwili usiadł obok niej, obejmując ją ramieniem. - Co chciałeś?
-Chciałem porozmawiać. - usiadł na fotelu naprzeciw. - Trochę się skomplikowało to nasze życie, Tosiu.
-Przestań pieprzyć takie głupoty. - mruknęła. - Skomplikowało się? Ty wszystko skomplikowałeś. Najpierw chciałeś zniszczyć mój związek, bo kandydat na zięcia Ci nie odpowiadał. A później co? Później jeszcze sprowadziłeś Darię i pozwoliłeś jej zamieszkać w moim, przepraszam, Twoim mieszkaniu.
-Chciałem Was zbliżyć do siebie, kiedyś przecież uwielbiałyście przebywać w swoim towarzystwie.
-Uwielbiałyśmy? - ironicznie się uśmiechnęła. - Nic o mnie nie wiesz. Jesteś moim ojcem, a nawet nie wiesz, że nie lubiłyśmy się od dziecka. Dla Ciebie zawsze była ważniejsza praca. Nic więcej się nie liczyło.
-Chciałem, abyś miała wszystko, córeczko.
-Robiłeś to niby dla mnie? - podniosła się i stanęła przy oknie. - Dlatego mama szukała miłości w łóżku u innego? Dlatego na każde jedne wakacje, jak już byłam starsza, wysyłałeś mnie za granicę? Żadnych wakacji nie spędziliśmy razem. Zawsze chciałeś się mnie pozbyć, żeby móc spokojnie pracować, bo przecież nic poza pracą się dla Ciebie nie liczyło.
-Nie mów tak, Tosiu. - podszedł do niej. - Wiesz dobrze, że tak nie było.
-Nie, tato. Tak właśnie było. - odwróciła się i spojrzała mu w oczy. - Ale nie martw się, daję sobie radę bez Ciebie. Jak widzisz, nie zginęła, wręcz przeciwnie. Radzę sobie świetnie. A Ty możesz sobie pójść do Darii skoro ona jest dla Ciebie tak ważna.
-Wiesz dobrze, że Ty jesteś dla mnie najważniejsza.
-Lepiej będzie jak już pójdziesz. - wyminęła go i zniknęła za drzwiami prowadzącymi do sypialni przyjmującego.
Po dość długiej chwili usłyszała ciche i dość niepewne pukanie do drzwi. Nie odezwała się. Nadal tkwiła przy oknie spoglądając przez nie. Po chwili poczuła jak silne ramiona Amerykanina obejmują ją. Mimowolnie odwróciła się i przyłożyła głowę do jego klatki piersiowej, a po jej policzkach zaczęły płynąć łzy.
-Nie płacz. - westchnął obejmując ją jeszcze mocniej.
-Jestem jednym wielkim problemem, dla wszystkich.
-Nie, nie jesteś problemem. - chwycił jej podbródek i uniósł delikatnie jej głowę ku górze. - Nie jesteś problemem. Jesteś najlepszym co mogło mnie tutaj spotkać, w nieznanym mi kraju, w nieznanym mieście. - otarł spływające po jej policzkach łzy. - Więc głowa do góry i pokonamy te przeciwności, obiecuję Ci.
-Lepiej nie obiecuj. - westchnęła odwracając się do niego tyłem. - Niedługo kończy się sezon, wyjedziesz.
-Jedź ze mną. - podszedł do niej i ponownie ją objął. - Wyjdź ze mną.
-Nie żartuj. - mruknęła. - Nie mogę wyjechać, wiesz o tym. Mam tutaj uczelnię, mam tutaj, chcąc nie chcąc, rodzinę mam tutaj przyjaciół.
-Przecież wrócę tutaj na kolejny sezon ligowy. - niepewnie się uśmiechnął, usiadł na łóżku i przyciągnął ją ku sobie, sadzając tym samy na kolana. - Wyjedź ze mną.
-Chciałabym, ale nie mogę. - przyłożyła dłoń do jego policzka. - Nie mogę tak tutaj wszystkiego zostawić. Ale uświadomiłeś mi właśnie jedną rzecz. - westchnęła wpatrując się w jego oczy. - Za niecały miesiąc kończy się sezon ligowy i wyjedziesz, zostawisz mnie tutaj.
-Jest jeszcze miesiąc, nie martw się tym teraz. - uśmiechnął się niepewnie. - A poza tym, moja propozycja będzie cały czas aktualna. A teraz czas się położyć, bo ja rano mam trening, a Ty zajęcia.
Pokiwała jedynie głową, a przyjmujący nie czekał długo. Zwinnym ruchem przekręcił się i położył ją na łóżku.
-Wariat. - zaśmiała się i przykryła kołdrą.
-Dobranoc. - szepnął wprost do jej ucha, przyciągnął ją ku sobie i objął.
Ostatni miesiąc był dla niej bardzo zwariowany. Chciała jak najwięcej czasu spędzić z Thomasem, ale nie mogła też odpuścić sobie zajęć. Każdego dnia sesja pukała do niej i była coraz bliżej. Nie mogła zawalić egzaminów, chciała udowodnić wszystkim naokoło, a przede wszystkim sobie, że jednak coś potrafi, że jest coś warta. Wszystkie egzaminy zaliczyła w pierwszych terminach, z czego bardzo się ucieszyła, bo miała więcej czasu na spędzanie cennych chwil z przyjmującym. Sezon ligowy zbliżał się nieubłaganie ku końcowi. Odczuwała to z każdym kolejnym dniem, który uświadamiał jej, że Amerykanin niedługo wyjedzie. Szczerze mówiąc nie bała się tego jego wyjazdu, wręcz przeciwnie. Cieszyła się z tego, bo przecież był to rok olimpijski i liczyły się tylko Igrzyska Olimpijskie w Rio, a była świadoma, że Thomas mógł stać się jedną z wielkich niespodzianek. Przecież oglądała jego starania i jego grę zawsze, kiedy miała taką możliwość. Ale bała się. W głębi duszy bała się, że po jego wyjeździe wszystko się zmieni, a on sam zapomni o niej w natłoku pracy z reprezentacyjnymi kolegami. Tego obawiała się najbardziej. Nie samego wyjazdu, nie rozłąki, która była nieunikniona. Obawiała się, że po jego powrocie do Polski na kolejny sezon nie będzie już dla niego nic znaczyła. Przecież sezon reprezentacyjny jest długi, a w jego trakcie może dużo się wydarzyć. Nie było dnia, kiedy by nie miała przed oczami jakiegoś czarnego scenariusza.
-O czym znów tak rozmyślasz, co? - zaśmiał się wpatrując się w nią w osiedlowej kawiarence. - Mógłbym nawet wyjść, a Ty byś nie zauważyła.
-Przepraszam. - westchnęła. - Myślałam o tym, żeby odwiedzić babcię.
-Chcesz jechać do babci? - uśmiechnął się. - Dlaczego wcześniej nie mówiłaś? Przecież pojechałbym z Tobą.
-Nie chciałam Cię męczyć jeszcze tym. - uniosła kąciki ust w górę, starając się powrócić myślami do kawiarni.
-Daj spokój. - zaśmiał się. - Twoja babcia jest bardzo miła, polubiłem ją.
-Wiesz, nie da się jej nie lubić. - westchnęła uśmiechając się.
-Więc, w weekend mamy ostatni mecz, o mistrzostwo. - uśmiechnął się dumnie. - A później, po zakończeniu sezonu, możemy pojechać odwiedzić Twoją babcię.
-A Twój wyjazd do Stanów? - w mgnieniu oka z jej twarzy zniknął uśmiech. - Przecież wyjeżdżasz.
-Tak, ale mam dwa tygodnie wolnego na naładowanie akumulatorów, czy jak to się tam mówi. - zaśmiał się.
-Ostatnie dwa tygodnie, nawet nie. - westchnęła wlepiając wzrok w talerzyk stojący na stoliku.
-Już Ci mówiłem, żebyś nie myślała o tym. Przecież nie wyjeżdżam na koniec świata, a moja propozycja jest nadal aktualna.
-Dla Ciebie to jest takie proste. Spakuj się, zostaw wszystko w tyle i wyjedź. Myślisz, że dla mnie byłoby to łatwe? Tutaj mam całe życie.
-Nie zmuszam Cię do wyjazdu, to była tylko propozycja. - westchnął opierając się o oparcie krzesła.
-Tylko ciągle mi to powtarzasz. Ciągle o tym przypominasz. - uniosła nieco głos. - Powiedziałam Ci raz, że nie mogę zostawić tutaj swojego życia, a nadal słyszę to chore propozycja jest nadal aktualna.
-No cześć gołąbeczki.
InaccessibleGirl: Przyspieszyłam nieco akcję, mam nadzieję, że nie obrazicie się na mnie za to. Co do rozdziału, ocenę zostawiam, jak zawsze zresztą, Wam. Chociaż mnie osobiście ten rozdział nie przypadł do gustu. ;). Tak więc w opowiadaniu mamy już koniec sezonu ligowego, natomiast moja kochana Resovia w końcu przerwała serię porażek! ♥
Do następnego! ;*
Ależ by było cudownie, gdyby ziścił się scenariusz z Resovią w finale PlusLigi, tylko czy jeszcze są na to jakieś szanse? :/
OdpowiedzUsuńTośka postawiła ojcu twarde warunki i bardzo dobrze, bo nie powinna uginać się pod presją jego oczekiwań. Kocha Thomasa, więc głupotą byłoby rezygnować z niego przez widzimisię pana prezesa.
Wielu związkom nie udaje się przetrwać próby kilometrów, ale mam nadzieję, że w przypadku głównych bohaterów będzie inaczej, choć widać, że już pierwsze spięcia się pojawiły. Oby udało im się osiągnąć jakiś kompromis :)
Oj tam, zawsze piszesz, że rozdział Ci się nie podoba, a za każdym razem jest dobrze! :)
Pozdrawiam :*