Nie protestowała, nawet nie próbowała go odepchnąć od siebie, a jeśli by chciała to zrobić to i tak miała pewność, że nie pozwoli jej na to. Pociągnęła cicho nosem, a on objął ją jeszcze mocniej całując we włosy. Nie namawiał ją do tego, aby się wygadała. Wręcz przeciwnie. Nie wymagał od niej słów, po prostu pozwolił jej się wypłakać. Wiedział, że nie potrzebuje teraz zbędnych słów pocieszenia, lecz ramion, w które będzie mogła się wypłakać bez zbędnych słów. Nie wstydziła się, bo przecież nie miała czego. Łzy są rzeczą ludzką, a on już nie jeden raz widział ją płaczącą i też nie było mu to obce, nie krępowała go taka sytuacja.
-Okłamali mnie, oni wszyscy mnie okłamali.. - wyszlochała unosząc głowę delikatnie ku górze, aby tylko spojrzeć w oczy przyjmującego. - Jak oni mogli mnie okłamywać, jak?
-Nie możesz ich oceniać. - westchnął ocierając kciukiem łzy spływające po jej policzkach. - Nie wiesz dlaczego tak postąpili.
-Okłamali mnie Thomas, rozumiesz? - uniosła nieco głos. - Okłamali..
-Może myśleli, że tak będzie dla Ciebie lepiej? Tosia, nie masz pojęcia co tak naprawdę kierowało ich czynami.
-Nie znałam własnego ojca. Jak on mógł przez tyle lat patrzeć mi w oczy i udawać, że niczego przede mną nie ukrywa? - odsunęła się nieznacznie i oparła plecy o oparcie kanapy, kładąc głowę na ramieniu Amerykanina.
-On nie jest wcale taki święty. - mruknął spoglądając na swoją dłoń, przejeżdżając po niej delikatnie drugą. - Nie zasługuje na to, żebyś wylewała przez niego łzy.
-O czym Ty mówisz? Czy coś s..
-Tosia, posłuchaj mnie. - objął ją ramieniem przyciągając ku sobie. - Nie znam i nie wiem co było przyczyną tego, że ukrywali taką informację przed Tobą, ale wiem jedno. Jak narazie nie zasługuje na to, abyś wylewała przez niego łzy.
-Możesz jaśniej? - mruknęła nie rozumiejąc o co tak na prawdę mu chodzi.
-Ten idiota twierdzi, że jesteś rozkapryszoną córeczką tatusia. - powiedział przez zaciśnięte zęby i momentalnie zacisnął dłonie w pięści. - A ja nie pozwolę, żeby ktoś Cię obrażał. Pokazałbym mu gdzie jest jego miejsce.
-Co zrobiłeś? - momentalnie przeniosła wzrok na Amerykanina wyczekując na odpowiedź.
-Nic nie zrobiłem. - wymamrotał pod nosem, ale widząc jej wzrok westchnął. - Dostał tylko raz, miał szczęście, że Twój ojciec tam był.
-Thomas.. - musnęła delikatnie jego wargi i przytuliła go z całych sił. - Nikt jeszcze tak o mnie nie walczył. - szepnęła wprost do jego ucha czując, jak do oczu napływają jej łzy.
-Nie pozwolę, aby ktoś Cię krzywdził, rozumiesz? - ujął jej twarz w dłonie, nieznacznie się uśmiechnął i pocałował ją w czoło. - Mieliśmy iść na obiad, a wyszło jak wyszło. Może coś ugotuję i zjemy tutaj?
-Nie, nie jestem głodna. - aby bardziej go przekonać pokiwała przecząco głową. - Możemy po prostu tak posiedzieć jeszcze trochę?
-Możemy. - uśmiechnął się i spojrzał na stojące na stoliku wino. - Tylko najpierw zrobię herbatę.
Lubiła milczeć w jego towarzystwie. Wiedziała, że mimo braku rozmowy między nimi nigdy nie nastanie niezręczna cisza. Lubiła, jak momenty ich milczenia wypełnia ich równomierny oddech czy też równomierne bicie ich serc. W tych momentach wiedziała, że on ją rozumie i nie naciska na rozmowę, bo ona sama tego nie chce. Była niemal pewna, że w momentach milczenia zbliżają się do siebie jeszcze bardziej, bo nie czują się niezręcznie. Wręcz przeciwnie. Wiedziała, że nie potrzebują rozmowy, aby czuć się w swoim towarzystwie dobrze. Dlatego tak bardzo obawiała się dnia, w którym będzie musiał wyjechać. Cholernie się bała tego, że po jego wyjeździe zapomni o niej i tak po prostu ją zostawi. Chciała z nim wyjechać, jednak teraz nie widziała takie możliwości. Mimo tego, że zawiodła się po raz kolejny na ojcu nie mogła go zostawić samego. Matki też nie chciała zostawić. Po prostu musiała się od nich dowiedzieć, dlaczego ją okłamywali. Tego nie mogła zrozumieć, a chciała to po prostu wiedzieć.
-Wiesz.. - przerwała panującą między nimi ciszę. Ujęła jego dłoń i splotła palce ze swoimi. - Boję się tego, że jak wyjedziesz to zapomnisz o mnie, zostawisz mnie tak po prostu.
-Jak mógłbym zapomnieć o kimś takim jak Ty? - uśmiechnął się na samą myśl o tym wszystkim, co przeszli. - Nie po to walczyłem o Ciebie, o nas, o nasze uczucie, aby wyjechać i zapomnieć o Tobie, Słońce.
-Ale będziesz tak daleko ode mnie.. - westchnęła ocierając pojedynczą łzę spływającą po jej policzku. - Obiecaj mi jedynie, że jak los sprawi, że podczas zgrupowania kadry kogoś poznasz to nie będziesz tego przede mną ukrywał, ale od razu mi powiesz, że z nami koniec.
-Tosia, spójrz na mnie. - usiadł bokiem na kanapie, uniósł delikatnie jej podbródek ku górze i spojrzał w jej oczy. - Nie będę potrafił o Tobie zapomnieć, bo mam Cię tutaj. - uśmiechnął się i ułożył jej dłoń na klatce piersiowej. - A tego co ma się w sercu nie można zapomnieć.
-Proszę Cię, obiecaj mi to. O nic więcej Cię nie proszę, tylko obiecaj mi, że nie będziesz tego przede mną ukrywał. - pogładziła dłonią jego policzek.
-Dobrze, jeżeli tak Ci na tym zależy to dobrze, obiecuję Ci. - westchnął przytulając ją do siebie. - Ale Ty musisz obiecać mi to samo.
-Dziękuję. - objęła go z całych sił. - Wiesz, że moje uczucie do Ciebie się nie zmieni, ale dobrze, obiecuję Ci.
-Muszę już iść, późno się zrobiło. - westchnął zerkając na zegarek.
-Zostań, proszę. - spojrzała w jego oczy. - Chciałam się nacieszyć Twoją obecnością w tych ostatnich dniach Twojego pobytu w Rzeszowie, a wyszło jak zawsze.
-To nie jest Twoja wina. - odgarnął opadający na czoło kosmyk włosów za ucho. Widząc jej proszący wzrok zaśmiał się cicho i pokiwał z niedowierzaniem głową. - Jesteś niemożliwa. Dobrze, zostanę.
Thomas
Położył się obok niej i przyciągnął jej drobne ciało do siebie. Pocałował ją w szyję i wtulił się w jej włosy.
-Dobranoc. - szepnęła cicho chwytając jego dłoń.
-Dobranoc. - szepnął i przymknął oczy chcąc uciec w krainę Morfeusza, jednak myśli kłębiące się w jego głowie były o wiele głośniejsze niż się tego spodziewał.
Bał się, cholernie bał się wyjeżdżać i zrozumiał to tak na prawdę dopiero po złożonej obietnicy. Dopiero wtedy dotarło do niego to, że może ją stracić przez ten wyjazd, ale nie mógł odmówić przyjazdu na zgrupowanie. Był młodym, dobrze zapowiadającym się graczem i musiał udowodnić, że warto na niego stawiać. Musiał walczyć o jedno ze swoich marzeń, które miało się spełnić w Rio. Nie widział innego scenariusza niż tego, że będzie w składzie reprezentacji na Igrzyska Olimpijskie. Marzył o tym, jak każdy sportowiec. Tak samo marzył o medalu olimpijskim i wiedział, że może to już osiągnąć w tak młodym wieku. Wiedział, że ta drużyna będzie mogła osiągnąć dużo w Rio. Chciał tego, bardzo chciał osiągnąć tam sukces. Jednak z drugiej strony stała Tośka. Ukochana, o którą walczył, tak szczerze mówiąc, od pierwszej chwili kiedy ją poznał. Popełniał błędy, bo przecież każdy człowiek je popełnia. Ale w końcu ją zdobył. Choć nie była żadną nagrodą cieszył się, że mógł o niej powiedzieć moja. Kochał ją ponad wszystko, dlatego też chciał, aby z nim wyjechała. Jednak życie napisało im całkiem inny scenariusz. Na tak wczesnym etapie ich znajomości, na tak wczesnym etapie ich związku musieli się rozstać.Życie wystawiało ich na trudną próbę, która przecież miała wzmocnić ich związek. Bynajmniej on ślepo wierzył w to, że tak będzie, że wracając do Polski po sezonie reprezentacyjnym będą znów cieszyć się swoją obecnością, swoją bliskością. A wiedział, że nawet kilometry ich dzielące nie zmienią jego uczucia do Tośki. Tego był pewny, że nawet będąc w Chicago czy w każdym innym zakamarku świata jego uczucie będzie tak samo silne, a nawet silniejsze, co będzie spowodowane tęsknotą za ukochaną, która będzie olbrzymia. Ale wiedział, że muszą to przetrwać, aby udowodnić wszystkim niedowiarkom, a w szczególności jej ojcu, że ich uczucie nie jest przypadkowe, ale bardzo silne. Chciał im wszystkim udowodnić, że na prawdę kocha Tośkę, a przede wszystkim właśnie jej chciał to pokazać. Przecież sezon reprezentacyjny nie jest tak długi jak mogłoby się wydawać, prawda? A życie w dwudziestym pierwszym wieku jest znacznie łatwiejsze. Wiedział, że będzie mógł ją zobaczyć w każdej chwili, chociażby w trakcie rozmowy na skype. Uśmiechnął się sam do siebie, objął ją jeszcze mocniej i przymknął powieki oddając się krainie Morfeusza.
InaccessibleGirl: Jest kolejny rozdział. Tak szczerze mówiąc podoba mi się jedynie końcówka. Ale to pewnie dlatego, że trochę się utożsamiłam z tym podejściem Tomka. Ale mniejsza o to. ;) Ocenę zostawiam oczywiście Wam. ;)
Przetrwałam dwa piątki nowego semestru, ale nie będzie z nimi łatwo. Zamiast się cieszyć, że piątek to już prawie weekend to siedzę z głową w zeszycie na ekonometrii i rachunkowości zarządczej i modlę się "Niech mnie tylko nie weźmie do tablicy, tylko nie ja." :D Będzie ciężko, oj ciężko. :D
Pozdrawiam serdecznie! ;*