poniedziałek, 22 sierpnia 2016

33. Zrobiliście wszystko co mogliście.





Wyjazd do Stanów był jedną z najlepszych decyzji jaką mogła podjąć w swoim życiu. Nie dość, że była blisko swojego ukochanego, to dodatkowo mogła odciąć się od tych wszystkich kłamstw, którymi w ostatnim czasie była otaczana. Oczywiście utrzymywała kontakt z bliskimi jej osobami, które zostały w Polsce. W końcu zostawiła tam przyjaciół, którzy byli dla niej oparciem. Nawet odezwała się do swojego ojca. Zapewne nie zrobiłaby tego, gdyby nie naciski ze strony Thomasa czy Fabiana z Moniki, z którymi rozmawiała dość często. Mogłaby nawet powiedzieć, że to właśnie z tą dwójką jedynie utrzymywała kontakt. Oczywiście czasem odzywała się do znajomych ze studiów, ale było to sporadyczne. Do ojca zadzwoniła jedynie raz. Po co? Chciała mu tylko powiedzieć, że jest bezpieczna i nie musi się o nią martwić. Poprosiła go również o to, aby do niej nie dzwonił i pozwolił jej odciąć się od tych wszystkich intryg i szokujących wiadomości, których namnożyło się w jej życiu. O dziwo, miała również wsparcie w rodzicach Thomasa, jego bracie czy jego siostrze - Jaime. Nie spodziewała się tak ciepłego przyjęcia z ich strony, ale w głębi duszy cieszyła się z tego. W końcu zdecydowała się na coś, czego nigdy sama by nie zrobiła. Wyjechała na inny kontynent, do obcego kraju i do ludzi, których nie znała. Ale ku jej zdziwieniu i szczęściu została zaakceptowana przez osoby, które dla Thomasa były najważniejsze, szczególnie po tylu miesiącach rozłąki.

Na Final Six Ligi Światowej w Krakowie nie pojechała. Uznała, że jest to jeszcze zbyt wcześnie. I mimo kolejnej rozłąki z Thomasem, który przecież grając w drużynie narodowej w sezonie reprezentacyjnej miał ogrom meczów wyjazdowych, zdecydowała się zostać w Wheaton. Miała ku temu przychylność i zgodę rodziców Thomasa, a jego siostra niemal skakała z radości, kiedy się o tym dowiedziała. Natomiast Fabian wraz z Moniką nie ucieszyli się z tej decyzji. Mieli przecież nadzieję, że w końcu się z nią zobaczą, jednak musieli zaakceptować jej decyzję. Po rozgrywkach Ligi Światowej Thomas wraz ze swoimi kolegami dostał kilka dni wolnego. Cieszyła się z tego, bo w końcu mogła spędzić z nim kilka dni nie martwiąc się o to, że znów będą musieli się rozstać z powodu wyjazdu. Co prawda Antonina pracowała jako opiekunka do dziecka, przecież nie mogła, a przede wszystkim nie chciała być na utrzymaniu Thomasa czy jego rodziców. On nie popierał tej decyzji, jednak zawsze potrafiła postawić na swoim i tak też było w tym przypadku.

Do Rio de Janeiro już dotarła. Pojechała tam, kiedy rozpoczęły się decydujące rozgrywki. Ku jej szczęściu i nieszczęściu już w ćwierćfinale Amerykanie trafili na Polaków. Mimo iż zżyła się z reprezentacyjnymi kolegami Thomasa, to nie mogła nie trzymać kciuków za swoją reprezentację. Nie mniej jednak wyglądała dość śmiesznie, kiedy siedząc wśród rodzin amerykańskich siatkarzy, z założoną koszulką z numerem dziesiątym cieszyła się jak głupia kiedy to właśnie Polacy zdobyli punkt. Jednak na koniec cieszył się Thomas wraz ze swoimi kolegami i trenerami. Kiedy kibice zaczęli opuszczać halę podeszła bliżej boiska, a w mgnieniu oka obok niej znalazł się Thomas, który szeroko się uśmiechnął, przelotnie musnął się wargi i mocno ją przytulił.
-Gratuluję. - szepnęła wprost do jego ucha wtulając się w niego. Czuła się rozdarta. Z jednej strony cieszyła się z jego szczęścia, z drugiej jednak łamało się jej serce na widok smutnych chłopaków. Nawet widok załamanego Bartka sprawiał, że do jej oczu napływały łzy.
-Wiem, że jesteś rozdarta między nami i wiem, że teraz masz ochotę się rozpłakać razem z tymi wielkoludami, więc.. - westchnął i uśmiechnął się mrużąc oczy. Nim się spostrzegła stała już obok niego, poza barierkami i spokojnie mogła podejść do nich. - Nie bój się, idź.
Znów jakby czytał jej w myślach. Znów wiedział, co czuje. Bała się, cholernie się bała ich reakcji. Ich reakcji na to, że stoi przed nimi w amerykańskiej koszulce reprezentacyjnej. Cholernie się bała, a będąc coraz bliżej czuła jakby nogi miała z waty. Niepewnie położyła dłoń na ramieniu rozgrywającego, na co ten się wzdrygnął i momentalnie odwrócił się w jej stronie. Jakie wielkie było jego zdziwienie widząc ją stojącą przed nim twarzą w twarz!
-Zrobiliście wszystko co mogliście. - szepnęła niemalże niesłyszalnie. Ale takiej reakcji z jego strony się nie spodziewała! Nim się obejrzała tonęła w jego ramionach.
-Nie zapominaj, że to moja dziewczyna. - niemal natychmiastowo obok nich pojawił się Thomas.
-Nie dasz o tym zapomnieć. - młody Drzyzga zaśmiał się, a przynajmniej próbował to zrobić. - Byliście lepsi, gratuluję. Ale odkuję to sobie w klubie.
-Jasne, jasne. - zaśmiał się obejmując ją ramieniem. - W takim razie trochę sobie poczekasz.
-Bratacie się z wrogiem! - krzyknął Anderson przechodząc obok, jednak widząc jej gromiące spojrzenie jedynie się zaśmiał i poszedł do szatni.
Ucieszyło ją to spotkanie. W końcu mogła ich zobaczyć, choć nie było tam wszystkich osób, za którymi tak tęskniła. Nawet obecność Nowakowskiego jej nie przeszkadzała, co jak na nią było to bardzo dziwne. Cieszyła się tym, że są tuż obok, że w końcu może porozmawiać z kimś w swoim ojczystym języku, czego w ostatnim czasie brakowało jej jeszcze bardziej. Jednak najbardziej cieszył ją fakt, że Fabian nie drążył tematu jej ojca. Za to w głębi duszy bardzo była mu wdzięczna.

Spotkanie półfinałowe nie potoczyło się jednak po myśli Amerykanów. Przegrali spotkanie z Włochami, jednak dopiero po tie-breaku. Nie byli z tego zadowoleni, jednak wiedzieli, że teraz czeka ich najważniejszy mecz - walka o wszystko, walka o brązowy medal. I zrobili to. Po ciężkim boju i walce z przeciwnościami pokonali Rosjan zdobywając upragniony, brązowy medal. Cieszyli się, bardzo się cieszyli. Przecież każdy chce zdobyć medal olimpijski, a im się to udało. Co prawda nie był to złoty medal, jednak cieszyli się jak ze złota.
-Gratulację, zrobiliście to! - krzyknęła uradowana rzucając się w ramiona przyjmującego. - Tak bardzo się cieszę.
-Nawet nie wiesz jak ja się cieszę. - zaśmiał się całując jej wargi.
-Aaaaa! Zrobiliśmy to, mamy ten brąz! - nim się spostrzegli stał obok nich Aaron i potrząsał ze szczęścia Thomasem.
-Gratuluję! - krzyknęła do przechodzących obok i cieszących się ze szczęścia środkowych.
Szczęścia nie było końca. Bardzo się cieszyli, co nie dziwiło nikogo. W końcu medal olimpijski nie zdobywa się co roku, a oni o tym marzyli i po części spełnili swoje marzenia.
-Jak to wszystko się skończy i wrócimy do domu to porywam Cię na wakacje. - szepnął wprost do jej ucha. - Zasłużyliśmy na nie.






InaccessibleGirl: Jest tutaj ktoś jeszcze? ;) Po długiej przerwie znów się tutaj pojawiłam. Mam nadzieję, że teraz będę mogła już tutaj być regularnie, niemniej jednak bardzo Was przepraszam za to, że tyle mnie tutaj nie było. 
Jak widzicie, przyspieszyłam akcję, musiałam to zrobić, bo zaniedbałam tego bloga. W sumie zaniedbałam wszystko, ale póki co wracam. Czy regularność będzie tego nie mogę Wam obiecać. ;)
Amerykanie z brązem, a mi się krajało serce widząc smutnych naszych chłopaków. Tak samo było po walce piłkarzy ręcznych. Ale ja wierzę w to, że wrócą jeszcze silniejsi! W końcu większych wojowników nie ma! :)

Do następnego! ♥

PS: Zostawiam Wam na koniec brązowego Tomka. ;D 







5 komentarzy:

  1. Super rozdział. :)
    Tylko szkoda, że krótki. :/
    Czekam na następny z niecierpliwością i życzę dużo weny. :D

    Zapraszam także do siebie. :>

    Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wygląda na to, że ostatnie miesiące z życia Antoniny i Thomasa były istnie sielankowe. Żadnych natrętnych kuzynek, rodzinnych intryg, kłótni i wzajemnych oskarżeń. Szkoda tylko, że relacje dziewczyny z bliskimi nadal są chłodne, ale dobrze, że w pewien sposób przeciwstawiła się zbyt ingerującej w jej życie rodzinie i zaczęła życie o jakim marzyła.
    Ja też się cieszę, że Tomek zdobył medal :) Mecz o brąz był znacznie lepszy i bardziej emocjonujący niż finał, bo trzeba powiedzieć otwarcie, że Włosi nie mieli zbyt wiele do powiedzenia w starciu z Brazylią. A Amerykanom należą się duże brawa, bo mimo, że mecz od początku nie układał się po ich myśli, to jednak zachowali zimną krew i wyciągnęli z 0:2 na 3:2.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku nawet nie wiesz jak się cieszę, że w końcu dodałaś nowy rozdział. Swoją drogą chyba ściągnęłam Cię tutaj myślami bo ostatnio zastanawiałam się kiedy dodasz coś nowego. Fajnie, że im się układa. Jak czytałam ten opis starcia z Polakami i przypomniałam sobie tą porażkę to łzy stanęły mi w oczach. Tym bardziej, że lubię reprezentację USA i bardzo mi było szkoda kiedy dowiedziałam się, że to właśnie z nimi mamy grać w ćwierćfinale. No nic pozostaje mi tylko wierzyć, że nasi chłopcy po tej przegranej wrócą mocniejsi i będą jeszcze mocniej walczyć w kolejnych turniejach. Fajnie, że Amerykanom udało się wyciągnąć mecz z Rosją. Trzymałam za nich kciuki z całej siły i opłaciło się. Liczę, że na kolejny rozdział nie będę musiała czekać długo. Pozdrawiam i życzę dużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja jestem.
    Bardzo mnie się podoba.
    Czekam na następny.
    Pozdrawiam. ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo cieszę się że wróciłaś,bo myślałam że opuścisz tego bloga na zawsze. Genialny rozdział tylko trochę krótki ale zadowoliłam się w pełni. Tomek najlepszy na snapie>>>>>

    OdpowiedzUsuń