niedziela, 20 marca 2016

32. Jak chcesz kogoś wyszkolić, proponuję zajrzeć do schroniska.




-No, no, no.. - pokiwał kpiąco głową opierając się o framugę drzwi. - Widzę, że tatuś niezłe mieszkanko Ci kupił. Wykosztował się dla swojej córeczki.
-Skąd wiesz, gdzie mieszkam? - mruknęła przez zaciśnięte zęby. - Idź stąd.
-Spokojnie, przyszedłem tylko porozmawiać, ze swoją siostrzyczką. - uśmiechnął się zadziornie.
-Nie mamy o czym rozmawiać. - chciała zamknąć drzwi, jednak sprawnie jej to uniemożliwił.
-Posłuchaj mnie, gówniaro. - zacisnął dłonie w pięści i odepchnął drzwi. - To, że Ty nie masz o czym ze mną rozmawiać nie znaczy, że ja nie mam o czym rozmawiać z Tobą.
-Jesteś taki wielce dorosły? - prychnęła. - Dorośli ludzie mają szacunek do innych, którego Ty nie masz.
-Wystarczy, że inni mają szacunek do mnie. - zaśmiał się cicho. - I zobaczysz, Ty ten szacunek też będziesz miała, wyszkolę Cię.
-Szkolić to możesz psa. - poczuła, jak do oczu napływają jej łzy, jednak nie chciała pokazać mu jak słabą jest osobą, do czego doprowadził wydarzenia minionych tygodni, czy nawet miesięcy. - Więc jak chcesz kogoś wyszkolić, proponuję zajrzeć do schroniska.
-Jesteś za bardzo wyszczekana. - zacisnął usta w wąską linię. - Nadszedł chyba czas, żeby Cię utemperować, bo za dużo sobie pozwalasz.
-Widocznie to rodzinne. - zmrużyła oczy z uwagą mu się przyglądając. Widząc jego minę, kpiąco się uśmiechnęła. - Jak to się mówi, w rodzinie nic nie zginie.
-Nie zasługujesz na to, aby się nazywać moją rodziną. - chwycił ją za nadgarstek tak mocno, że z jej ust mimowolnie wydobył się syk wywołany bólem. - Posłuchasz mnie czy tego chcesz, czy nie. Matka przyjechała tutaj specjalnie dla Ciebie, a Ty masz ją w dupie. Ona nie zasługuje na to, abyś tak ją traktowała, rozumiesz?
-A ja zasługiwałam na to, aby być oszukiwaną przez całe moje życie? - niemalże krzyknęła wyrywając rękę z jego uścisku, po czym delikatnie ją pomasowała. - Mam gdzieś jej uczucia, niech teraz ona poczuje się tak, jak ja się czułam kiedy dowiedziałam się, że mam brata. Nie, nie brata. - zaśmiała się nerwowo. - Ty jesteś jedynie osobą, która podaje się za mojego brata. Ale sorry, nie potrzebuję ani Ciebie, ani jej do szczęścia. Najlepiej zrobicie jak znikniecie z mojego życia.
-O nie kochaniutka. Tak łatwo nie będziesz miała. - zaśmiał się cofając się w stronę schodów prowadzących do wyjścia z budynku. - Jeszcze nie jeden raz zapłaczesz!
Zamknęła drzwi, po czym oparła się o nie i zsunęła się po nich siadając na podłodze i chowając twarz w dłoniach. Emocje wzięły górę, nie potrafiła już dłużej udawać tego, jak bardzo jest silna. Nie potrafiła i nie chciała już udawać silnej osoby, którą nie jest. Kosztowało ją to za dużo wysiłku i za dużo siły, której już nie miała.
-Tosia? - nim się spostrzegła Amerykanin trzymał ją w swoich ramionach siedząc obok niej. - Tosia, kochanie. Co się stało?
-Podjęłam decyzję. - spojrzała mu głęboko w oczy i pogładziła dłonią jego policzek. - Nie zniosę tego wszystkiego co się dzieje tutaj, nie poradzę sobie bez Ciebie.
-Ależ Tosia! - nieznacznie uniósł kąciki ust ku górze i kciukiem otarł zalegające łzy na jej policzku. - Jesteś silna, poradzisz sobie. Musisz tylko uwierzyć w tą swoją siłę, uwierzyć w siebie.
-Nie jestem silną osobą, nie potrafię walczyć o swoje. Nie potrafię.
-Wręcz przeciwnie. - ujął jej twarz w dłonie i musnął jej wargi. - Potrafisz walczyć o swoje, tylko musisz to sobie zapamiętać.
-Posłuchaj mnie, proszę. - przyłożyła swoje czoło do jego i dłonią gładziła policzek siatkarze. - Nie chcę tutaj zostać, nie mogę. Pojadę z Tobą, pojadę Thomas. I proszę Cię, nie protestuj, nie próbuj mnie namawiać do tego, żebym tutaj została, bo nie posłucham Cię. Wydarzyło się za dużo rzeczy, które mnie zraniły i z którymi nie potrafię sobie teraz poradzić. Dlatego muszę to zostawić za sobą, na spokojnie przemyśleć, rozumiesz? Muszę odpocząć od tych wszystkich kłamstw, w których żyłam. Odciąć się od tego wszystkiego. - objęła go delikatnie się uśmiechając. - Proszę Cię, powiedz, że rozumiesz.
Cicho westchnął obejmując ją i całując we włosy. Nic nie odpowiedział, nie wiedział co ma jej powiedzieć. Ponownie cicho westchnął, a ona już wiedziała, że przyjmujący ma dylemat, jednak wiedział, że nie przekona jej, dlatego wolał się nie odzywać.

Trzy dni później Fabian pomagał jej z walizkami, które wkładał do bagażnika swojego samochodu. Jeszcze próbował z nią rozmawiać, tak jak i Monika. Jednak nie chciała słuchać ich argumentów. Doskonale wiedziała, że to Thomas starał się wpłynąć na jej decyzję poprzez nasłanie na nią przyjaciół. Nie miała mu tego za złe, bo wiedziała, że chce dla niej jak najlepiej. Jednak tym razem nie dała się przekonać i postawiła na swoim.
-Tosiek, jesteś pewna, że dobrze robisz? - rozgrywający westchnął zapinając pasy. - Jesteś pewna, że chcesz wyjechać?
-Fabian, proszę Cię, nie drąż już tego tematu. - mruknęła odwracając głowę w stronę okna. - Muszę odciąć się od tej chorej sytuacji. A to jest jedyne wyjście, rozumiesz? Nie mogę pozwolić na to, aby mój domniemany braciszek rujnował moje życie, rujnował mnie. Proszę Cię, zaakceptuj to.
Głęboko odetchnął przekręcając kluczyk w stacyjce. W drodze na lotnisko wstąpili po Amerykanina, który również w bagażniku umieścił swoje walizki. Już w trójkę pojechali po Monikę, która czekała na nich pod domem Nowakowskich. Nie chciała, aby przyjaciele z nimi jechali, jednak zarówno Monika jak i Fabian uparli się, że odwiozą ich na lotnisko.
-Tosia, odezwij się czasem. - narzeczona rozgrywającego porwała ją w objęcia. - I jak Ci się tam nie spodoba to wracaj tutaj do nas.
-Będę się odzywać, obiecuję. - musnęła ją w policzek, po czym trafiła w objęcia Drzyzgi i jedynie kątem oka widziała, jak jego ukochana żegna się z Amerykaninem.
-Obiecaj mi, że nie zapomnisz o swoim najlepszym towarzyszu imprez. - zaśmiał się całując ją w policzek.
-Obiecuję. - zaśmiała się czochrając jego włosy. - Nie martw się o mnie, nie zginę.
-Oboje się o Ciebie martwimy, cholero Ty jedna.
-Monika, daj spokój. Widzimy się na finałach Ligii Światowej. - zaśmiała się ocierając pojedynczą łzę spływającą po jej policzku. Tak cholernie nie lubiła pożegnań.
-O ile oni nie spieprzą czegoś i dotrą do finałów. - rozgrywający parsknął śmiechem, jednak gromiące spojrzenie Amerykanina go uspokoiło.
-Dbaj o nią, bo inaczej..
-Nie musisz się o to martwić. - zaśmiał się obejmując rudowłosą ramieniem. - U moich rodziców nie zginie.
Zaśmiali się i jeszcze raz każdy każdego poprzytulał. Przeszli odprawę i zajęli wyznaczone na bilecie miejsca. Spojrzała przez okno i nieznacznie się uśmiechnęła. Wysunął ku niej dłoń, na której ona ułożyła swoją i delikatnie ją ścisnął. Przeniosła wzrok na niego i cicho westchnęła. Już nie miała odwrotu.






InaccessibleGirl: Mamy kolejny rozdział! ;) I wiecie co Wam powiem? Pierwszy raz od dłuższego czasu mogę powiedzieć, że to coś u góry choć w małym stopniu mi się podoba. ;D 
A teraz pytanie do Was: co myślicie o takim obrocie spraw? Spodziewałyście się tego, czy raczej nie? ;>
Przez okres świąteczny mam tyyyyle rzeczy do zrobienia związanych z zajęciami, że nie wiem sama jak się za to wszystko zabiorę. ;D Ale co tam, czy to ważne? ;>

Do następnego! ;*



3 komentarze:

  1. Ja to bym się zastanawiała, czy szanownemu braciszkowi nie brakuje czasem piątej klepki :P Poważnie, chłopak brzmi dość niepokojąco, odgraża się i jest agresywny. Generalnie nieciekawy typ, więc takich najlepiej unikać.
    Taki obrót spraw jest jak najbardziej właściwy, choć zaskakujący, bo od ładnych paru rozdziałów Tośki i Thomas dywagowali nad tym, jak przetrwają rozłąkę i raczej żadnemu z nich nie przyszło do głowy, by jechać do USA razem. Czasem jednak takie spontaniczne decyzje okazują się najbardziej trafne. Tośka odpocznie od tych wszystkich spraw, które spędzają jej sen z powiek, nabierze dystansu, no i będzie blisko ukochanego, a to przecież najważniejsze. Same pozytywy. Ciekawa jestem tylko jak na jej wyjazd zareaguje ojciec. Coś mi się wydaje, że zachwycony nie będzie...
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje ulubione opowiadanie! I nie spodziewałam się tego ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Proszę kontynuuj dalej to opowiadanie. To aktualnie moje ulubione!

    OdpowiedzUsuń