Thomas
Zajęty rozmową z siedzącym po drugiej stronie tylnych siedzeń autokaru, niejakim Krzysztofem I., momentalnie przekręcił głowę w stronę dochodzącego pytania.
-Tosia? - zapytał nieco zdziwiony. - Co Ty tutaj robisz?
-Boże, Rześki, ale Ty nie ogarnięty jesteś. - Ignaczak palnął się w głowę i pokręci z niedowierzaniem głową. - Jak tak piękna młoda dama pyta się czy może, to robi się miejsce i mówi tak, oczywiście, że można. Nie nauczyłeś się jeszcze tego?
-Spokojnie, jak nie mogę to sobie usiądę..
-Nie, nie. Siadaj bez obaw. - podrapał się speszony po karku i zabrał nogę z siedzeń obok niego. - Więc teraz możesz mi powiedzieć, co tutaj robisz?
-Zamiast się cieszyć, że jestem, to marudzisz. - mruknęła siadając pomiędzy libero, a przyjmującym.
-Kurek, znalazłbyś sobie wreszcie miejsce, bo nigdy przez Ciebie nie ruszymy! - Krzysztof podniósł się i krzyknął na cały autobus, a jego kolega już chciał coś powiedzieć po odwróceniu się w stronę libero, jednak widząc rozmawiającą i śmiejącą się Tośkę z Amerykaninem zmierzył go jedynie wzrokiem i zajął pierwsze lepsze miejsce.
-Jesteś zmęczona. - mruknął zerkając na nią. - Może się prześpij, a jak będziemy na miejscu to Cię obudzę.
-Ta, jasne. - wymamrotała powstrzymując ziewnięcie. - A obudzę się i będę miała całą twarz pomalowaną, nie dziękuję.
-Przy mnie jesteś bezpieczna.
-Ty, Rześki, nie romansuj tutaj przy wujku Krzysiu. - libero wyszczerzył się mrużąc oczy. - Musisz przejść najpierw rozmowę kwalifikacyjną.
-Że co?
-Tośka, spokojnie, wujek Krzysztof wszystko załatwi. - potarł dłonią o dłoń. - Muszę sprawdzić, czy nadaje się na Twojego ukochanego.
-To ja się chyba jednak prześpię, bo to będzie dłuuuuuuga i nudna rozmowa. - westchnęła opierając głowę o ramię przyjmującego. Ten jedynie spojrzał ukradkiem na obserwującego ich Kurka i delikatnie uniósł kąciki ust ku górze.
Antonina
Wybiegła przed hotel i przywitała się po raz kolejny tego dnia z Thomasem. Delikatnie się uśmiechnęła, gdy ten ujął jej dłoń i delikatnie za nią pociągnął. Starała się wyciągnąć od niego, gdzie idą lecz nie chciał powiedzieć ani słowa. Jedynie westchnęła na jego protesty i spokojnie szła obok niego. Dopiero po chwili zorientowała się, że prowadzi ją do jednej z najlepszych Gdańskich restauracji. Weszli do środka, zajęli zarezerwowany wcześniej przez przyjmującego stolik i zamówili czerwone wino i coś do jedzenia. Gdy wszystko zniknęło z talerzy spojrzała na niego pytającym wzrokiem, a on gestem dłoni przywołał kelnera, coś szepnął do niego, a po chwili przy stoliku pojawił się jakiś grajek ze skrzypcami. Amerykanin wyciągnął z kieszonki małe, kwadratowe pudełeczko, uklęknął na kolano i otworzył je.
-Antonino, czy..
-Wstawaj Tosia, już jesteśmy. - szturchnął ją za ramię i delikatnie się uśmiechnął.
-Już, tak szybko? - mruknęła zasłaniając dłonią buzię, aby nie ukazać przed Thomasem swojego uzębienia.
-Tak, już dojechaliśmy.
-Przepraszam, nie powinnam była zasypiać. - westchnęła. - Pewnie było Ci niewygodnie.
-Z Tobą..- pochylił się nad jej uchem. - Nawet na podłodze byłoby wygodnie.
-Dobra zakochańce, wyłazić mi stąd, bo nie zostawię Was samych tutaj, jestem jeszcze za młody na dziadka. - Igła przejechał dłonią po włosa, a ona wraz z przyjmującym zaśmiała się.
-Tośka, zaczekaj. - dotarł do niej głos Bartosza, więc odwróciła się w jego stronę.
-Co się stało?
-Jeszcze się pytasz, co się stało? - weszli do windy, a po chwili drzwi się zamknęły. - Nie widzisz, że szaleję z zazdrości jak jesteś w towarzystwie tego, tego..
-Nie kończ tego nawet i daruj sobie. - niemal krzyknęła. - Myślałam, że sobie odpuściłeś.
-Jak mogę sobie odpuścić? Szaleję na Twoim punkcie, Tosia. - opuszkami palców przejechał po jej policzku, przysunął się bliżej niej co sprawiło, że oparła się plecami o ścianę windy.
-Bartek, zostaw mnie.
-Ćsii.. - uciszył ją przykładając wskazujący palec do jej ust. Zaczesał kosmyki jej włosów za uszy, pochylił się i musnął jej wargi. Starała się go odepchnąć, jednak nie miała wystarczająco siły. Z odsieczą przyszedł jej charakterystyczny dźwięk otwierających się drzwi. Kiedy się odsunął od niej zamachnęła się i z całej siły uderzyła go w policzek.
-Jesteś dla mnie nikim. - powiedziała ze stoickim spokojem i otarła spływające po policzkach łzy, po czym wyszła z windy.
Ktoś próbował się dostać do jej pokoju, jednak nie miała ochoty na widywanie kogokolwiek. Ciągle miała przed oczami sytuację z windy. Łzy same napływały do jej oczu, by po chwili znaleźć ujście na jej policzkach i tworzyć swoje własne ścieżki, aż do momentu kiedy opadły na poduszkę.
-Wiem, że tam jesteś, wpuść mnie. - usłyszała dobrze znany głos zza drzwi. Niechętnie podniosła się z łóżka i otworzyła drzwi. - Boże, Tosia! Co się stało? Ktoś coś Ci zrobił?
-Chciałeś coś ważniejszego czy po prostu miałeś kaprys przyjścia do mnie, wujku? - tak, już od dawna mówiła do libero wujku, jemu to nie przeszkadzało i jej też nie.
-Powiesz mi co się stało? - usiadł na brzegu łóżka. - Rześki się martwił o Ciebie.
-Jeszcze on.. - schowała głowę w poduszkę.
-Myślałem, że dobrze się dogadujecie..
-Bo tak jest, ale boję się co zrobi, jak się dowie.. - zacięła się słysząc pukanie do drzwi. Libero podszedł do nich i otworzył je.
-Tośka, waliłem w te drzwi i waliłem, a Ty nie otwierałaś. - mruknął niezadowolony wchodząc w głąb pokoju. - O matko! Co Ci się stało? Ktoś Ci coś zrobił?
-Też staram się tego dowiedzieć, ale nie chce pisnąć nawet słowa.
-Nie powiem nic, bo zrobicie jakieś głupstwo. - otarła spływające po policzkach łzy.
-Mów. - Ignaczak nieco się zdenerwował, a ona tylko westchnęła.
-Bartek.. On.. Nie wiem co w niego wstąpiło..
Nie zdążyła nawet powiedzieć co się stało, co zrobił, a przyjmujący wybiegł z jej pokoju jak oparzony.
InaccessibleGirl: Jest czternastka, trochę taka bez sensu, bez składu i ładu. Pisana na szybko. I chyba coś się we mnie wypala, niestety. Ocenę rozdziału zostawiam Wam. Ale coś czuję, że zachowanie Bartosza się Wam nie spodoba, cóż.. :D.
Przetrwałam tydzień na uczelni, ale już mam dość. Byle do świąt! ;)
Do następnego! ;) ;*
Pierwsza :-) kurek ty hu** jeden jak mogłeś to zrobić. Co do rozdziału to bardzo mi się podoba :-*
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam :-*
Tośka wpadła po uszy, skoro już nawet o oświadczynach śni :P
OdpowiedzUsuńWujek Igła trzyma rękę na pulsie :D Bardzo dobrze, kandydat na męża musi być przecież z najwyższej półki ;)
Działania Bartka to już chyba wyższy poziom desperacji. Rozumiem uczucia do Tośki, ale delikwent ewidentnie ma problemy ze zrozumieniem odmowy. A końcówka sugeruje niezłą zadymę. Oby tylko porachunki obu panów nie miały zbyt dużego wpływu na drużynę.
Pozdrawiam ;*
I właśnie dlatego nienawidzę, jak są jakieś niedopowiedziane zdania, a taki narwaniec już wybiega i leci drugiego bić... Jakby wysłuchać do końca nie mógł. Nosz kurwa mać! Bo ja mimo wszystko nadal wole Bartosza. Bezsensowna ja...
OdpowiedzUsuńCałuje :*
Ojoj, Tośka naprawdę musi mieć w sercu ogromną miłość. Jeśli kobieta myśli o zaręczynach, to znaczy, iż to nie żadne przelewki. ;)
OdpowiedzUsuńBartek- denerwuje mnie. Ok, miłość jest irracjonalna, ale on jest dorosłym facetem, to i powinien choć odrobinę nad sobą panować, a nie zachowywać się jak nie powiem kto. -.-'
Nie, to nie, prawda? :P
Całuję. ;*
P.S.: Zapraszam do siebie. ;)