niedziela, 3 stycznia 2016

24. Tośce bardzo na Tobie zależy.





Liga skończyła się szybciej niż się spodziewała. Bynajmniej te ostatnie tygodnie, które dzieliła pomiędzy zajęcia na uczelni i spędzanie czasu z Thomasem. Resovia po raz kolejny cieszyła się z wywalczonego Mistrzostwa Polski, jednak w Lidze Mistrzów tym razem nie poszło im tak kolorowo. Niestety zajęli, jak to każdy sportowiec mówi, najgorsze z możliwych miejsc - czwarte. Stanęli tuż za podium. Nawet nagroda indywidualna dla najlepszego atakującego, jakim był Bartek, nie potrafiła im pomóc przeboleć tej przegranej. Jednak z mistrzostwa cieszyli się. Nie potrafili tego pominąć i jak co roku na rynku odbyła się feta dla kibiców, którzy jak zawsze licznie przybyli. Nie obyło się oczywiście bez podziękowań dla zawodników i sztabu szkoleniowego. Podziękowania poszły również w stronę kibiców, którzy byli ze swoją drużyną na dobre i złe, podczas tych dobrych, jak i złych momentów. Każdy zakończył swoją przemowę na zwykłych podziękowaniach, jednak z jednym wyjątkiem. Tylko ktoś o inteligencji niejakiego Dawida D. był w stanie zabawi się w gwiazdę rocka i skoczyć pomiędzy publiczność, aby ta poniosła go na rękach przez rynek. Oh ten Dawid, mądrością nie grzeszył, ale jednak każdy go lubił. Bo hucznej fecie zawodnicy wraz ze sztabem i osobami towarzyszącymi przenieśli się do wynajętej na tę okazję hotelowej restauracji. Radości nie było końca. Każdy z zawodników cieszył się na swój sposób. Część balowała na parkiecie, inni siedzieli z drinkami w dłoni, a jeszcze inni po prostu siedzieli i w całości pochłonęli się rozmowie. Bo przecież było co świętować.

Następnego dnia, z samego rana, spakowała swoje ubrania do małej torby i byłą gotowa do wyjazdu w swoje rodzinne strony. Cieszyła się, że Thomas był jednym z tych nielicznych, który podczas imprezy na zakończenie sezonu siedział z sokiem w ręce, ponieważ ona za bardzo nie lubiła siedzieć zbyt długo za kierownicą samochodu, po prostu wolała swobodnie rozsiąść się na siedzeniu pasażera.
-Pamiętasz, że Filip jedzie z nami? - uśmiechnęła się na samą myśl o wyjeździe do babci. - Będziemy musieli podjechać po niego.
-Mhm, nie da się o tym zapomnieć. - mruknął nieco niezadowolony gryząc kawałek bułki. - Ciągle to powtarzasz.
-Proszę Cię, myślałam, że już ten temat mamy skończony. -westchnęła stając za nim. - To jest tylko mój przyjaciel.
-Jakoś ja widzę to inaczej. - wstał, podszedł do zlewu i przepłukał brudny talerz. - Nie zachowujecie się jak przyjaciele.
-Tomek, proszę Cię. Nie rób scen, chcę chociaż te ostatnie chwile spędzić bez kłótni. - nieco się zdenerwowała.
-Możemy już jechać. - westchnął i zabrał torbę, po czym razem opuścili mieszkanie, zamykając za sobą dokładnie drzwi.
-Proszę Cię, nie złość się na mnie. To jest mój przyjaciel, nie mogłam mu nie pozwolić z nami jechać. - westchnęła zapinając pas.
-Nie ma problemu. I tak przecież tam jedziemy. - mruknął zapinając pas, po czym przekręcił kluczyk w stacyjce.
-Tomek, poczekaj. - chwyciła jego dłoń, a drugą przekręciła delikatnie jego głowę w swoją stronę. - Wychowałam się z nim. To z nim wpadałam w pierwsze poważne kłopoty, to przy nim wypłakiwałam się kiedy moja matka odeszła. Spróbuj mnie zrozumieć, proszę.
-Rozumiem, na prawdę. - delikatnie się uśmiechnął i przelotnie musnął jej wargi. - Jedźmy już.

Niby wczesna, poranna godzina, a na mieście i tak spotkały ich spore korki. Cóż, nic dziwnego, skoro większość ludzi wychodziła z domu i wybierała się do pracy. Przyjmujący nieco się denerwował tym olbrzymim ruchem o tak wczesnej porze, ale jakoś to przetrwali. Pod mieszkanie Filipa dotarli dopiero po czterdziestu minutach. W czasie drogi wyprosiła Amerykanina, aby wysiadł z auta i razem z nią przywitał się z przyjacielem. Stanął obok niej obejmując ją ramieniem.
-Filip, poznaj Thomasa. - szeroko się uśmiechnęła. - Thomas, to jest mój przyjaciel, Filip.
-Cześć. - mruknął podając mu dłoń. - Miło mi Cię poznać.
-No cześć, nie mogłem się doczekać aż Cię poznam. - Filip uścisnął jego dłoń i szeroko się uśmiechnął. - Cieszę się, że w końcu ktoś skradł serce Tośce, dziewczyna na to zasługuje.
-Dobra, dobra. Już tak nie marudź. - zaśmiała się. - Jestem ciekawa kiedy Ciebie ktoś usidli.
-Mnie się nie da usidlić. - puścił jej oczko i zaśmiał się, po czym schował torbę do bagażnika. - W ogóle to dzięki, że mogę się z Wami zabrać.
-Daj spokój. - zaśmiała się zerkając na swojego ukochanego.
-Nie ma problemu, przecież i tak tam jedziemy. - wysilił się na delikatny uśmiech. - Jedźmy już.

W dalszej drodze również nie ominęły ich korki, jednak przeprawa była nieco szybsza, niż podczas porannej podróży przez miasto. Całą drogę przegadała z Filipem, starając się wprowadzić do konwersacji również Thomasa, jednak nie udało jej się to. Cały czas milczał, odpowiadając tylko krótko na zadawane mu pytania. Z jednej strony była zła na niego, że się tak zachowywał, jednak z drugiej trochę go rozumiała. A przynajmniej starała się go zrozumieć, choć czasem bywało to trudne, tak jak i w tym przypadku. Kiedy dojechali na miejsce, od razu do samochodu podbiegła jej babcia, która przywitała wszystkich ciepłym uśmiechem i uściskiem.
-Filipku, jak ja Cię dawno nie widziałam, dziecko! - zaśmiała się z uwagą przyglądając się jego osobie. - Wyrosłeś na przystojnego faceta!
-Oh, pani Gieniu. - zaśmiał się i ucałował ją w policzek. - A pani nic się nie zmieniła! Jak wyjeżdżałem była pani równie piękna jak i teraz.
-Już mi tak nie pochlebiaj, dziecko. - pogładziła dłonią jego policzek. - Musisz mi opowiedzieć, co tam się dzieje w tym Twoim wielkim świecie. Dawno Cię u nas nie było.
-Tak, wiem. - westchnął. - Ostatni raz na pogrzebie dziadka. Trochę czasu minęło.
-Franciszek byłby dumny z tego, że ma tak zdolnego i przystojnego wnuka! - zaśmiała się wchodząc do domu.
-Wydoroślałem. - zaśmiał się stawiając w przedpokoju torbę. - Zmądrzałem i już nie popełniam tych błędów co za młodu.
-Cieszę się, zarówno z Twojej zmiany jak i z tego, że mnie odwiedziłeś. - uśmiechnęła się stawiając wodę w czajniku. - Czego się napijecie?
-Ja dziękuję. - Amerykanin uśmiechnął się, tak jakby od niechcenia, od razu to wyczuła, i wyszedł na taras.


Thomas

Nie znał za dobrze tego Filipa. W sumie nic o nim nie wiedział, ale po prostu wkurzał go ten koleś. Wkurzało go to, że Tośka tak świetnie się z nim dogadywała. Wiedział, że to jej przyjaciel, ale nie potrafił zrozumieć tego, że z nim samym nie potrafi się dogadać, a z człowiekiem, którego nie widziała od tak długiego czasu dogaduje się lepiej. Starał się ją zrozumieć, ale nie potrafił. Nawet pani Gienia bardziej ucieszyła się na widok tego całego Filipa. A jego tak jakby nie zauważyła, pomijając fakt, że przywitała się. Nie potrafił pojąć tego całego ideału Filipa, nie potrafił tego zrozumieć. Dlatego tuż po wejściu do domu od razu uciekł na taras, gdzie usiadł na schodkach prowadzących do ogrodu. Znał to miejsce, bo przecież był tutaj w czasie świąt. To właśnie wtedy polubił to miejsce. Właśnie wtedy postanowił sobie, że zawalczy o Tośkę i zrobił to, jednak wraz z każdym dniem, który przybliżał wyjazd do Stanów to wszystko się zaczęło sypać. 
-Nie myśl tyle, bo myślenie czasem może wszystko zepsuć. - usiadł obok niego podając mu kubek z sokiem pomarańczowym. 
-Dzięki. - mruknął. - Po prostu sobie siedzę. 
-Widzę, że za mną nie przepadasz, ale na prawdę nie dałem Ci do tego żadnych powodów. 
-Nie znam Cię, więc nie oceniam. - wziął łyk napoju i zerknął na niego. - Tośce bardzo na Tobie zależy. 
-Tak samo jak i mi na niej. - spojrzał przed siebie. - Przyjaźnimy się, tylko tyle. Wiele jej zawdzięczam.
-A ona Tobie coś zawdzięcza? 
-Nie będę Ci nic opowiadał, to są sprawy Tośki. Jak będzie chciała to wszystko Ci opowie, tylko musisz być cierpliwy. 
-Mhm, jasne. - mruknął. - Tylko mam wrażenie, że jestem niepotrzebnym elementem układanki.
-Nie mów tak, ona bardzo Cię kocha. - podniósł się i odszedł w stronę drzwi. - Ale zrobisz co będziesz chciał. Tylko jeżeli ją skrzywdzisz, to pamiętaj, że nie daruję Ci tego. 

Wieczorem usiadł na ogrodowej huśtawce ze szklanką herbaty malinowej. Wszyscy już sapali, ale on nie potrafił zasnąć. Coś w środku nie pozwalało mu zamknąć oczu i pogrążyć się we śnie. A może po prostu bał się, że to wszystko o co tak walczył rozsypie się zaraz po jego wyjeździe? Tak, zapewne bał się tego. 
-Tomek, chodź już spać, późno jest. - w drzwiach tarasowych stanęła Tośka, która po chwili podeszła do niego i usiadła obok. 
-Dużo myślałem o tym wszystkim, Tośka. - westchnął obejmując ją ramieniem. 
-Myślenie czasem może wszystko zepsuć. - westchnęła, a on tak jakby się zaśmiał, bo już raz słyszał to zdanie. 
-Walczyłem o Ciebie i jesteś dla mnie najważniejsza, ale boję się, że jeżeli wyjadę to to wszystko się spieprzy. 
-Spójrz na mnie. - przeniósł na nią wzrok i spojrzał prosto w jej oczy. - To uczucie między nami jest tak silne, że nic tego nie zepsuje. 
-Chciałbym, abyś była szczęśliwa. Tak naprawdę szczęśliwa. - przyłożył swoje czoło do jej. - Jeżeli poprzez mój wyjazd się rozstaniemy to proszę Cię, ułóż sobie życie na nowo, Tosia. 
-Będę czekać na Ciebie, mimo tej odległości. - ułożyła dłoń na jego policzku. - Kocham Cię i tylko Ciebie. 




InaccessibleGirl: Jest kolejny rozdział, pierwszy w Nowym Roku! :). Mam nadzieję, że Was nie zanudzam jeszcze tym opowiadaniem. ;). 
Następny - mam nadzieję - za tydzień, choć nie jestem w stanie tego obiecać, ponieważ zaczyna mi się maraton z egzaminami, niestety. Ale zrobię wszystko co w mojej mocy, aby naskrobać do niedzieli kolejny rozdział. :)

Pozdrawiam! ;*


2 komentarze:

  1. Uuu, Tomek kipi z zazdrości :> W zasadzie trudno się dziwić, Tośka do brzydkich kobiet nie należy, więc trzeba się mieć na baczności... Niemniej jednak uważam, że trochę przesadza. Filip to faktycznie dosyć bezpośredni i mocno "wyluzowany" gość, widać, że nadają z Tosią na tych samych falach, ale czy faktycznie powinien być rozpatrywany w kategoriach potencjalnego konkurenta? Nie sądzę. Gdyby między nim a główną bohaterką miało zaiskrzyć, myślę, że stałoby się to już dawno, w końcu znają się nie od dziś. Pozostaje mieć jedynie nadzieję, że relacja naszych głównych bohaterów przetrwa wszystkie burze i oczywiście odległość.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń