wtorek, 26 stycznia 2016

26. Proszę Cię, zaopiekuj się nią.





Wbiegła do szpitala i nie zwracała uwagi na krzyczącego Fabiana. Nawet nie czekała na windę tylko od razu wbiegła po schodach na odpowiednie piętro. Widząc siedzącego na krzesełku ojca odetchnęła z ulgą, choć przestała rozumieć o co w tym wszystkim chodzi.
-Tato? Co się stało? - podeszła do niego, a on momentalnie się podniósł. Spojrzała na niego i mocno się przytuliła. - Tak się bałam, że coś Ci się stało!
-Nie, nic mi się nie stało, spokojnie Tosiu. - pocałował ją w czoło.
-W takim razie co się stało? Dlaczego jesteś w szpitalu? Możesz mi to wszystko wyjaśnić?
-Jakiś czas temu do Rzeszowa wróciła Twoja matka..
-Co? Jak to wróciła? Nie rozumiem. Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? Jak mogłeś to zataić przede mną?
-Chciałem Ci powiedzieć, ale wtedy nie dałaś mi dojść do słowa. - westchnął. - Ale teraz to nie jest ważne. Trzy dni temu zadzwonili do mnie ze szpitala, że miała wypadek. Chciałem Cię poinformować o tym, ale nie odbierałaś.
-Byłam u babci, chciałam odpocząć od tego wszystkiego. - usiadła na krzesełku. - Ale co z mamą? Co się stało?
-Miała operację, teraz lekarze czekają aż się wybudzi, o ile..
-Nie, proszę Cię, nie mów tak. Obudzi się, obudzi i wszystko będzie dobrze. Zobaczysz, mama wyzdrowieje i znów będzie szczęśliwa, będziemy szczęśliwi.
-To nie jest takie proste, kochanie. - usiadł na krześle obok i objął ją ramieniem. - Ale nie martw się, poradzimy sobie, mamy w końcu siebie, prawda?
-Mogę ją zobaczyć? Proszę, powiedz, że mogę. - nie odezwał się słowem, lecz kiwnął tylko twierdząco głową.
-Tylko nie za długo, kochanie. - westchnął, kiedy tylko się podniosła.

Założyła zielony fartuch i weszła na salę. Otarła pojedynczą łez spływającą po jej policzku i niepewnym krokiem podeszła bliżej łóżka. Usiadła na stojącym obok krzesełku i niepewnie ujęła jej dłoń.
-Mamo, mamusiu. - westchnęła czując jak po jej policzkach płyną łzy. - Nie możesz mnie zostawić, nie teraz kiedy znów jesteś obok mnie. Potrzebuję Cię, bardzo Cię potrzebuję. Musisz się obudzić, musisz do nas wrócić. Nie możesz kolejny raz mnie zostawić, nie możesz..
-Przepraszam, musi pani wyjść. Nie można tutaj tak długo przebywać.
-Proszę mi powiedzieć, co z nią? - otarła łzy i podniosła się z krzesła. - Tylko proszę mi szczerze powiedzieć.
-Nie mogę udzielić takich informacji, proszę porozmawiać z lekarzem. Ale proszę być dobrej myśli. - posłała w jej stronę ciepły uśmiech. - A teraz proszę już wyjść.
-Będzie dobrze mamo, zobaczysz. - pocałowała ją w czoło i opuściła salę. Spojrzała jeszcze przez szybę i znów po jej policzkach zaczęły spływać łzy.

Czuła, jak oczy jej się zamykają, jednak nie mogła zasnąć, nie chciała. Była przekonana, że jak tylko poszłaby do mieszkania to może by się obudziła? A może drgnęłaby choćby palcem? W tej chwili wiedziała tylko jedno. Nie mogła i nie chciała jej opuścić, nie w tym momencie.
-Tosiu, ktoś do Ciebie. - kiwnął głową w kierunku drzwi. Zerknęła tylko w tamtą stronę i momentalnie zerwała się z korytarzowego krzesełka.
-Thomas! - podeszła do niego i zatopiła się w jego ramionach. Objął ją i pocałował we włosy.
-Tosia. - westchnął nie wypuszczając jej z ramion. - Powinnaś odpocząć.
-Nie, nie mogę stąd wyjść. - kiwnęła przecząco głową i odwróciła się w stronę siedzącego na krzesełku ojca.
-Thomas ma rację, Tosiu. - podszedł do nich. - Powinnaś z nim pójść. Nie możesz spędzić tutaj całej nocy.
-Tato, nie wyjdę stąd dopóki ona się nie obudzi.
-Tosia, nic nie zmieni to czy Ty będziesz tutaj, czy nie. - przyjmujący chwycił ją za dłoń. - Choć, zabiorę Cię. Musisz coś zjeść, wyspać się.
-Idź, ja tutaj zostanę. Jak coś się tylko będzie działo to od razu dam Ci znać. - pocałował ją w głowę i niepewnie uniósł kąciki ust ku górze. - Proszę Cię, zaopiekuj się nią.
-Nie musi mnie pan o to prosić. - delikatnie się uśmiechnął i objął ją ramieniem. - Chodźmy.


Thomas

Nie mógł w nocy spać. Cały czas wpatrywał się w Tośkę i pilnował, aby czasem po przebudzeniu nie ubzdurała sobie, że musi jechać do szpitala. Całą noc myślał nad ich wspólnym wyjazdem do Stanów i uświadomił sobie, że teraz nie jest to możliwe. Przecież nie zostawi swojej matki, która jest w szpitalu i która później będzie jej potrzebować. A on to rozumiał. Doskonale to rozumiał, bo przecież był tak samo związany ze swoją rodziną. Różnica była jedynie taka, że podczas sezonu klubowego był on bardzo daleko od swojej rodziny i tak na dobrą sprawę miał tutaj jedynie Tośkę i kolegów z drużyny. Dlatego teraz rozumiał sytuację swojej ukochanej i wiedział, że nie będzie nalegał na jej wyjazd, bo teraz nie było to najważniejszą rzeczą. W zaistniałej sytuacji najważniejsza była jej matka, która leżała w szpitalu i nie reagowała na żadne bodźce docierające do niej od ludzi, którzy ją kochają. Wiedział, że Tośka przez to cierpi, bo odzyskała matkę, o ile o takowym odzyskaniu można było powiedzieć, i nie chciała jej ponownie stracić. Już raz ją straciła, a teraz nie dopuściłaby do tego. Co prawda nie znał dokładnie tej sprawy, wiedział jedynie, że już kilka lat temu jej matka odeszła od swojej rodziny, od swojej córki, ale nie wiedział dlaczego tak się stało. Nie chciał też naciskać na Antoninę, bo wiedział, że ta sprawa nie należy do łatwych. Z drugiej strony chciałby wiedzieć, dlaczego zostawiła swoją córkę i męża, ale był przekonany, że kiedy będzie na to gotowa to sama mu opowie całą historię, bez jego ingerencji w to. 

Otworzył oczy i spojrzał na zegarek. Dochodziła godzina dziesiąta. Tośka jeszcze spała, więc po cichu podniósł się z łóżka i wszedł do łazienki. Wziął szybki prysznic i wycierając włosy ręcznikiem wyszedł.
-No proszę, wiedziałam, że mam przystojnego faceta, ale nie wiedziałam, że aż tak. - zaśmiała się stając w progu drzwi prowadzących do sypialni. 
-Myślałem, że jeszcze śpisz. - podszedł do niej i pocałował ją w czoło. 
-Zawieziesz mnie do szpitala? 
-Kochanie, najpierw musisz wziąć prysznic, żeby Twój ojciec nie zabił mnie, że w takim stanie Cię wypuściłem z mieszkania. Już wystarczająco mnie nie lubi. - zaśmiał się obejmując ją w pasie. - A po drugie, nie pojedziesz do szpitala dopóki czegoś nie zjesz. 
-Daj spokój, nie jestem głodna. - westchnęła. - A z prysznicem masz rację, przyda mi się. 
-Wczoraj praktycznie nic nie jadłaś. Nie pociągniesz tak długo, Tosia. - uniósł jej głowę delikatnie ku górze. - Teraz potrzebujesz dużo siły, a jak nie będziesz jadła to tej siły Ci braknie. 
-Idę lepiej wziąć ten prysznic, bo strasznie marudzisz. - mruknęła niezadowolona, wyminęła go i zniknęła za drzwiami łazienki. 

Nim wyszła z łazienki zdążył przygotować kilka kanapek, aby coś zjadła przed wyjściem do szpitala. Protestowała, ale w końcu postawił na swoim. Zjedli w milczeniu, co mogło wydawać się dosyć dziwne, bo nigdy się tak nie zachowywali. Kiedy tylko ze z kuchennej wyspy zniknęły wszystkie kanapki, od razu zebrali się do wyjścia. 
-Thomas, poczekaj. - chwyciła jego dłoń. - Możemy porozmawiać?
-Tośka, nie martw się. - westchnął zamykając jej drobne ciało w uścisku. - Twoja mama jest ważniejsza, rozumiem to. Nie będę miał do Ciebie pretensji jeżeli ze mną nie wyjedziesz, nie musisz się o to martwić. 
-Skąd wiedziałeś, że o tym chciałam porozmawiać? - spojrzała w jego oczy. 
-To zrozumiałe. - uniósł kąciki ust ku górze. - Musisz tutaj zostać. Twój ojciec Cię potrzebuje, a później tak samo potrzebować Cię będzie Twoja matka. 
-Tak bardzo Cię kocham. - musnęła jego wargi i ponownie zatonęła w jego objęciach. 
-Ja Ciebie też kocham, Tośka. - ujął jej dłoń. - Chodźmy już. 

O dziwo centrum miasta było przejezdne. Cieszyli się z tego, bo nie musieli zbyt długo stać w korku, jak to zawsze bywało w godzinach południowych. Dość sprawnie przejechali przez miasto i już po pół godzinie parkowali na szpitalnym parkingu. Weszli, a dokładnie to wjechali windą na odpowiednie piętro i zobaczyli lekarza rozmawiającego z jej ojcem. Mężczyzna w białym fartuchu poklepał go po ramieniu i odszedł. W mgnieniu oka zbliżyła się do ojca. 
-Co się stało? Co z mamą? 




InaccessibleGirl: Powiem tylko tyle, że strasznie ciężko mi się pisało ten rozdział. I przepraszam Was, że dodaję go dopiero teraz, ale sesja, sesja, sesja i jeszcze raz sesja. 
Następny w niedzielę, jednak nie wiem czy w wyrobię się do tej zbliżającej się niedzieli, prawdopodobnie kolejny rozdział pojawi się 7 lutego. Wtedy już powinnam być po wszystkich egzaminach, bynajmniej mam taką nadzieję. ;D 
Do następnego! Pozdrawiam! ;)



2 komentarze:

  1. Łączę się w bólu, bo też nie mam ostatnio na nic czasu, dlatego i tutaj docieram z opóźnieniem :/
    Hmm, no to nas zaskoczyłaś, bo pewnie większość myślała, że to ojcu Tośki coś się stało, a tu proszę, powrót matki. Powiem szczerze, że trochę zdziwiła mnie reakcja głównej bohaterki na jej widok. Sądziłam, że będzie mieć do niej żal za to, że ją zostawiła, nieważne jakie kierowały nią pobudki. Rozumiem, że matka to matka i być może sytuacja zagrożenia życia wyzwoliła dodatkowe bodźce, no i należy również wziąć pod uwagę, że Tośce zawsze brakowało rodzicielki, więc teraz, gdy wreszcie pojawiła się szansa, by odbudować ich relacje, była skłonna zapomnieć to, co złe. Natomiast wydaje mi się, że wiele osób znalazłszy się w jej skórze jednak nadal chowałoby urazę i nie potrafiło tak od razu wybaczyć, choć oczywiście każdy jest inny. Cieszy mnie natomiast postawa Tomka, który wykazuje się ogromną wyrozumiałością. Dobrze, że nie naciska na wyjazd i stara się być oparciem dla ukochanej w trudnych chwilach.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej
    Jakiś czas temu czytałam to opowiadanie, strasznie mi się spodobało, ale później miałam ogromny problem z odnalezieniem go. Wreszcie jestem. Do wielkich fanów siatkówki nie należę, ale nie skreśliłam tej historii,z czego ogromnie się teraz cieszę.
    Nadrobiłam rozdziały, których wcześniej nie przeczytałam i z wielką niecierpliwością czekam na kolejny. Ta historia jest cudowna.
    Przepraszam, że ten komentarz jest bez sensu i właściwie wcale nie ma związku z treścią, ale obiecuję, że pod następnym się poprawię.
    Zapraszam cię do mnie: i-have-never-felt-this-way.blogspot.com
    Czekam na kolejny!
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń