niedziela, 10 stycznia 2016

25. Życie nie zawsze jest usłane różami.






Przez cały pobyt u babci starała się zyskać jak najwięcej z obecności Thomasa. Spędzała z nim niemal każdą chwilę. Zabrała go w każde swoje ulubione miejsce, ale i tak najbardziej przypadło mu do gustu Zakopane. Cieszyła się, bo ona sama bardzo lubiła to miejsce. Miało w sobie urok, który spodobał się również i jemu. Już była niemal pewna, że w trakcie następnego sezonu ligowego będą odwiedzać Zakopane w każdej możliwej chwili. Ale najważniejsze było dla niej to, że w końcu potrafiła z nim porozmawiać, bez zbędnych kłótni, przez które czuła, że oddalają się od siebie. I zrozumiała jeszcze jedno. W końcu zrozumiała słowa, które wypowiedział Filip. Zrozumiała, że musi postawić siebie i swoje szczęście na pierwszym miejscu. Dotarło do niej, że jeżeli on wyjedzie to zaprzepaszczą wszystko to o co tak walczyli. A tego przecież nie chciała stracić. Nie chciała stracić Thomasa. Tego nawet sobie nie wyobrażała, nie chciała o tym myśleć. Bo przecież była święcie przekonana, że do tego nie dojdzie. Dotarło do niej, że jeżeli chce, aby ich uczucie przetrwało to musi z nim wyjechać. Już nie widziała innego wyjścia. Nie przejmowała się tym, co powie jej ojciec. Jakoś nie miało to dla niej najmniejszego znaczenia. Już przyzwyczaiła się do tego, że rzucał on zawsze kłody pod jej nogi, ale tym razem nie miała zamiaru nawet mu o tym mówić. Podjęła decyzję sama i nie miała najmniejszego zamiaru z tego rezygnować.

-A Ty znowu tutaj siedzisz. - zaśmiała się wchodząc do ogrodu. - Coś za bardzo upodobałeś sobie tą moją huśtawkę.
-Tutaj jest pięknie. - westchnął rozglądając się po ogrodzie. - Wiem, że pewnie się powtarzam, ale to miejsce spodobało mi się już wtedy, kiedy przyjechałem tutaj na te święta.
-Ma w sobie urok. - uniosła kąciki ust ku górze. - Tutaj zawsze przesiadywałam kiedy nie chciałam z nikim rozmawiać. Wiesz, drzewa rozkwitały i lubiłam się pomiędzy nimi chować.
-Wiesz co? - spojrzał na nią, a ona zmrużyła nieco oczy uważnie mu się przyglądając. - Kiedyś będą tutaj się chować nasze dzieci. Będą tutaj przyjeżdżać na święta, na wakacje, a my będziemy wspominać nasze czasy młodości.
-Ej, ej, ej. - zaśmiała nieco nerwowo. -Przystopuj trochę, kochanie. Nie wybiegaj tak daleko w przyszłość, bo różne scenariusze pisze życie.
-Życie może i tak, ale to co mamy w sercu przetrwa wszystko. - uśmiechnął się, musnął jej wargi i objął ramieniem. - Jeżeli przetrwamy tą cholerną próbę odległości, przetrwamy wszystko.
-Wiesz, ja też coś zrozumiałam. - cicho westchnęła i ułożyła dłoń na jego klatce piersiowej. - Moje szczęście musi być dla mnie najważniejsze, a tym szczęściem jesteś dla mnie Ty. - niepewnie uniosła głowę ku górze i spojrzała w jego tęczówki. - Nie mogę zaprzepaścić tego, co mam.
-Co chcesz mi powiedzieć? Mam się bać? - zaśmiał się nerwowo rozglądając się dookoła.
-Wręcz przeciwnie. - uśmiechnęła się. - Na prawdę chcesz, żebym z Tobą wyjechała?
-Przecież wiesz, że tak. - ujął jej podbródek unosząc go delikatnie ku górze. - Ale nie chcę Cię do niczego zmuszać. Rozumiem to, że masz tutaj swoje życie, którego nie możesz zostawić, a ja muszę to zrozumieć.
-Życie nie zawsze jest usłane różami. - zaśmiała się cicho. - Ale trzeba potrafić zaryzykować. A ja muszę się nauczyć tego, że ryzyko w życiu też odgrywa ważną rolę.
-Słońce, proszę Cię, mów jaśniej. - zaśmiał się obejmując ją mocniej.
-Po prostu chcę Ci powiedzieć, że zdecydowałam się wyjechać z Tobą, ale to w sumie nic takiego. - podniosłą się i pociągnęła go za rękę. - Chodź, babcia pewnie już przygotowała obiad.
-Czekaj, czekaj, czekaj. - wstał i przyciągnął ją ku sobie. - Czy ja się nie przesłyszałem, na prawdę chcesz wyjechać ze mną? Nie żartujesz?
-Czy ja kiedykolwiek żartowałam? - wytknęła w jego stronę język, a ten w jednej chwili podniósł ją do góry.
-Kocham Cię, słyszysz? Kocham! - krzyknął i kilkakrotnie okręcił się wokół własnej osi.
-Ja też Cię kocham. - zaśmiała się, ułożyła dłonie na jego policzkach i musnęła jego wargi. - Nawet nie wiesz jak bardzo.

Następnego dnia, niemal z samego rana, po pożegnaniu się z babcią wyjechali w stronę Rzeszowa. Przecież musieli się jeszcze przygotować do wyjazdu do Stanów. Tym razem droga minęła im w nieco lepszym nastroju. Thomas już nie zwracał uwagi na Filipa, który stał się dla niego nieobecnym, choć prowadził z nimi rozmowę. Był szczęśliwy i w końcu było po nim to szczęście widać. A ona? Ona cieszyła się, że zdecydowała się na ten krok. Cieszyła się widząc tak szczęśliwego Thomasa. A jeszcze bardziej cieszył ją fakt, że nie musiała rezygnować ze swojego szczęścia.
-Dzięki za wypad. - Filip szeroko uśmiechnął się, kiedy podjechali na odpowiednie osiedle.
-Nie ma sprawy. - przyjmujący szeroko się uśmiechnął i objął swoją ukochaną ramieniem. - Polecamy się na przyszłość.
-Ty się polecasz? - nieco zdziwiona spojrzała na niego, po czym przeniosła wzrok na Filipa i roześmiała się. - Pobyt u babci dobrze na niego wpłynął.
-Zdecydowanie. Ale skoro taki chętny to z czystą przyjemnością skorzystam. - uśmiechnął się i wyciągnął w jego kierunku dłoń, którą Amerykanin niemal natychmiast uścisnął. - Powodzenia na zgrupowaniu.
-Dzięki. - uniósł kąciki ust ku górze i otworzył bagażnik samochodu.
-Do zobaczenia, Tosia. - uśmiechnął się i musnął jej policzek.
-Dziękuję Ci. - szepnęła do jego ucha przytulając go na pożegnanie. - Znów pokazałeś, że zawsze mogę na Ciebie liczyć.
-Daj spokój. - machnął ręką, po czym wyciągnął torbę z bagażnika i zamknął jego klapę. - Trzymajcie się, gołąbeczki.

Podwiózł ją pod klatkę, w której mieszkał Fabian. Odpięła pasy i szeroko się uśmiechnęła.
-Wiesz, cieszę się, że zdecydowałam się na ten wyjazd.
-Ja też się cieszę, nawet nie wiesz jak bardzo. - zaśmiał się, ujął jej dłoń i musnął ją wargami. - To będzie najlepsze zgrupowanie, bo będę wiedział, że jesteś gdzieś obok.
-Będę musiała sobie znaleźć jakąś pracę.
-O tym porozmawiamy później. - zaśmiał się.
-Niech będzie. - przejechała dłonią po jego policzku. - Muszę już iść, bo jeszcze czeka mnie pakowanie.
-Nie będę Cię zatrzymywał. - pochylił się i przelotnie musnął jej wargi. - Do zobaczenia.
-Do zobaczenia. - zaśmiała się i wysiadła z samochodu.
Stanęła na chodniku i poczekała aż odjedzie. Dopiero kiedy zniknął za rogiem weszła do klatki, po czym skierowała się pod odpowiednie drzwi. Szeroko uśmiechnięta weszła do mieszkania i przywitała się z jego właścicielami.
-Boże, Tośka. Dlaczego nie szło się do Ciebie dodzwonić?! - nieco zdenerwowany rozgrywający stanął w drzwiach jakby się paliło.
-Bo wyłączyłam telefon? - mruknęła. - Nie potrzebowałam zbędnych połączeń, chciałam odpocząć.
-To akurat było coś ważnego. - skrzywił się, a ona już wiedziała, że coś musiało się stać.
-Fabian, co się stało?
-Tosia, tylko się nie denerwuj. - Monika stanęła obok niej. - Musisz teraz być silna.
-Powiedzcie mi do jasnej cholery, co się stało?!
-Musisz jechać do szpitala..






InaccessibleGirl: Jest kolejny rozdział. Nie będę się rozpisywać, powiem tylko, że następny, prawdopodobnie, pojawi się w następnym tygodniu. Jednak nie obiecuję nic, bo czeka mnie maraton z egzaminami, niestety. Tak więc trzymajcie za mnie kciuki! :)

Pozdrawiam! ;)

PS: Nasi Mistrzowie! Wielkie brawa należą się dla naszych Siatkarzy! Zostawili kawał serducha na boisku, nie poddali się, wywalczyli wyjazd do Tokio! Tam zdobędą bilety do Rio! A za mecz z Niemcami, czy ten wczorajszy z Francuzami, wielkie szapo ba, Panowie! A to zdjęcie mówi samo za siebie: 



Wszyscy kochają naszego Kapitana! Kubi, jesteś najlepszy! Odpowiednia osoba na odpowiednim miejscu! #13 #MichałKubiak #RoadToRio #PrzezTokioDoRio 











2 komentarze:

  1. O kurczę, czyżby coś z ojcem Tośki? To niesprawiedliwe, jak życie czasami w jednej chwili krzyżuje plany, zwłaszcza że wreszcie z Thomasem doszli do porozumienia w sprawie ich dalszej przyszłości. Jeżeli panu Góralowi faktycznie stało się coś złego, Tośka nie będzie mogła wyjechać, ale mam nadzieję, że Thomas wykaże się wyrozumiałością i będzie wspierać ukochaną, zamiast kręcić nosem i robić jej wymówki. Okej, za bardzo wybiegam w przyszłość, wybacz :D Ale po prostu tak strasznie lubię, gdy między nimi panuje spokój i harmonia, że nie chciałabym, żeby wystąpiły jakieś duże komplikacje :D
    A po meczu jestem poturbowana emocjonalnie i naprawdę nie mam pojęcia, czy zdołam dzisiaj zasnąć :D Z piekła do nieba i jeszcze gdzieś po drodze przez czyściec. Takie mecze pamięta się do końca życia. Zrobiliśmy mały wielki krok w stronę Rio. A Kubi po prostu oddaje tej drużynie całego siebie i to byłoby cholernie niesprawiedliwe, gdyby jego poświęcenie poszło na marne. Z drugiej strony trochę szkoda mi też Niemców, bo akurat tą reprezentację darzę sympatią i chciałabym zobaczyć ją na igrzyskach, np. zamiast Rosji ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że to nic poważnego. Obawiam się tylko tego, że Tośka będzie musiała zostać w Polsce..

    OdpowiedzUsuń