niedziela, 20 marca 2016

32. Jak chcesz kogoś wyszkolić, proponuję zajrzeć do schroniska.




-No, no, no.. - pokiwał kpiąco głową opierając się o framugę drzwi. - Widzę, że tatuś niezłe mieszkanko Ci kupił. Wykosztował się dla swojej córeczki.
-Skąd wiesz, gdzie mieszkam? - mruknęła przez zaciśnięte zęby. - Idź stąd.
-Spokojnie, przyszedłem tylko porozmawiać, ze swoją siostrzyczką. - uśmiechnął się zadziornie.
-Nie mamy o czym rozmawiać. - chciała zamknąć drzwi, jednak sprawnie jej to uniemożliwił.
-Posłuchaj mnie, gówniaro. - zacisnął dłonie w pięści i odepchnął drzwi. - To, że Ty nie masz o czym ze mną rozmawiać nie znaczy, że ja nie mam o czym rozmawiać z Tobą.
-Jesteś taki wielce dorosły? - prychnęła. - Dorośli ludzie mają szacunek do innych, którego Ty nie masz.
-Wystarczy, że inni mają szacunek do mnie. - zaśmiał się cicho. - I zobaczysz, Ty ten szacunek też będziesz miała, wyszkolę Cię.
-Szkolić to możesz psa. - poczuła, jak do oczu napływają jej łzy, jednak nie chciała pokazać mu jak słabą jest osobą, do czego doprowadził wydarzenia minionych tygodni, czy nawet miesięcy. - Więc jak chcesz kogoś wyszkolić, proponuję zajrzeć do schroniska.
-Jesteś za bardzo wyszczekana. - zacisnął usta w wąską linię. - Nadszedł chyba czas, żeby Cię utemperować, bo za dużo sobie pozwalasz.
-Widocznie to rodzinne. - zmrużyła oczy z uwagą mu się przyglądając. Widząc jego minę, kpiąco się uśmiechnęła. - Jak to się mówi, w rodzinie nic nie zginie.
-Nie zasługujesz na to, aby się nazywać moją rodziną. - chwycił ją za nadgarstek tak mocno, że z jej ust mimowolnie wydobył się syk wywołany bólem. - Posłuchasz mnie czy tego chcesz, czy nie. Matka przyjechała tutaj specjalnie dla Ciebie, a Ty masz ją w dupie. Ona nie zasługuje na to, abyś tak ją traktowała, rozumiesz?
-A ja zasługiwałam na to, aby być oszukiwaną przez całe moje życie? - niemalże krzyknęła wyrywając rękę z jego uścisku, po czym delikatnie ją pomasowała. - Mam gdzieś jej uczucia, niech teraz ona poczuje się tak, jak ja się czułam kiedy dowiedziałam się, że mam brata. Nie, nie brata. - zaśmiała się nerwowo. - Ty jesteś jedynie osobą, która podaje się za mojego brata. Ale sorry, nie potrzebuję ani Ciebie, ani jej do szczęścia. Najlepiej zrobicie jak znikniecie z mojego życia.
-O nie kochaniutka. Tak łatwo nie będziesz miała. - zaśmiał się cofając się w stronę schodów prowadzących do wyjścia z budynku. - Jeszcze nie jeden raz zapłaczesz!
Zamknęła drzwi, po czym oparła się o nie i zsunęła się po nich siadając na podłodze i chowając twarz w dłoniach. Emocje wzięły górę, nie potrafiła już dłużej udawać tego, jak bardzo jest silna. Nie potrafiła i nie chciała już udawać silnej osoby, którą nie jest. Kosztowało ją to za dużo wysiłku i za dużo siły, której już nie miała.
-Tosia? - nim się spostrzegła Amerykanin trzymał ją w swoich ramionach siedząc obok niej. - Tosia, kochanie. Co się stało?
-Podjęłam decyzję. - spojrzała mu głęboko w oczy i pogładziła dłonią jego policzek. - Nie zniosę tego wszystkiego co się dzieje tutaj, nie poradzę sobie bez Ciebie.
-Ależ Tosia! - nieznacznie uniósł kąciki ust ku górze i kciukiem otarł zalegające łzy na jej policzku. - Jesteś silna, poradzisz sobie. Musisz tylko uwierzyć w tą swoją siłę, uwierzyć w siebie.
-Nie jestem silną osobą, nie potrafię walczyć o swoje. Nie potrafię.
-Wręcz przeciwnie. - ujął jej twarz w dłonie i musnął jej wargi. - Potrafisz walczyć o swoje, tylko musisz to sobie zapamiętać.
-Posłuchaj mnie, proszę. - przyłożyła swoje czoło do jego i dłonią gładziła policzek siatkarze. - Nie chcę tutaj zostać, nie mogę. Pojadę z Tobą, pojadę Thomas. I proszę Cię, nie protestuj, nie próbuj mnie namawiać do tego, żebym tutaj została, bo nie posłucham Cię. Wydarzyło się za dużo rzeczy, które mnie zraniły i z którymi nie potrafię sobie teraz poradzić. Dlatego muszę to zostawić za sobą, na spokojnie przemyśleć, rozumiesz? Muszę odpocząć od tych wszystkich kłamstw, w których żyłam. Odciąć się od tego wszystkiego. - objęła go delikatnie się uśmiechając. - Proszę Cię, powiedz, że rozumiesz.
Cicho westchnął obejmując ją i całując we włosy. Nic nie odpowiedział, nie wiedział co ma jej powiedzieć. Ponownie cicho westchnął, a ona już wiedziała, że przyjmujący ma dylemat, jednak wiedział, że nie przekona jej, dlatego wolał się nie odzywać.

Trzy dni później Fabian pomagał jej z walizkami, które wkładał do bagażnika swojego samochodu. Jeszcze próbował z nią rozmawiać, tak jak i Monika. Jednak nie chciała słuchać ich argumentów. Doskonale wiedziała, że to Thomas starał się wpłynąć na jej decyzję poprzez nasłanie na nią przyjaciół. Nie miała mu tego za złe, bo wiedziała, że chce dla niej jak najlepiej. Jednak tym razem nie dała się przekonać i postawiła na swoim.
-Tosiek, jesteś pewna, że dobrze robisz? - rozgrywający westchnął zapinając pasy. - Jesteś pewna, że chcesz wyjechać?
-Fabian, proszę Cię, nie drąż już tego tematu. - mruknęła odwracając głowę w stronę okna. - Muszę odciąć się od tej chorej sytuacji. A to jest jedyne wyjście, rozumiesz? Nie mogę pozwolić na to, aby mój domniemany braciszek rujnował moje życie, rujnował mnie. Proszę Cię, zaakceptuj to.
Głęboko odetchnął przekręcając kluczyk w stacyjce. W drodze na lotnisko wstąpili po Amerykanina, który również w bagażniku umieścił swoje walizki. Już w trójkę pojechali po Monikę, która czekała na nich pod domem Nowakowskich. Nie chciała, aby przyjaciele z nimi jechali, jednak zarówno Monika jak i Fabian uparli się, że odwiozą ich na lotnisko.
-Tosia, odezwij się czasem. - narzeczona rozgrywającego porwała ją w objęcia. - I jak Ci się tam nie spodoba to wracaj tutaj do nas.
-Będę się odzywać, obiecuję. - musnęła ją w policzek, po czym trafiła w objęcia Drzyzgi i jedynie kątem oka widziała, jak jego ukochana żegna się z Amerykaninem.
-Obiecaj mi, że nie zapomnisz o swoim najlepszym towarzyszu imprez. - zaśmiał się całując ją w policzek.
-Obiecuję. - zaśmiała się czochrając jego włosy. - Nie martw się o mnie, nie zginę.
-Oboje się o Ciebie martwimy, cholero Ty jedna.
-Monika, daj spokój. Widzimy się na finałach Ligii Światowej. - zaśmiała się ocierając pojedynczą łzę spływającą po jej policzku. Tak cholernie nie lubiła pożegnań.
-O ile oni nie spieprzą czegoś i dotrą do finałów. - rozgrywający parsknął śmiechem, jednak gromiące spojrzenie Amerykanina go uspokoiło.
-Dbaj o nią, bo inaczej..
-Nie musisz się o to martwić. - zaśmiał się obejmując rudowłosą ramieniem. - U moich rodziców nie zginie.
Zaśmiali się i jeszcze raz każdy każdego poprzytulał. Przeszli odprawę i zajęli wyznaczone na bilecie miejsca. Spojrzała przez okno i nieznacznie się uśmiechnęła. Wysunął ku niej dłoń, na której ona ułożyła swoją i delikatnie ją ścisnął. Przeniosła wzrok na niego i cicho westchnęła. Już nie miała odwrotu.






InaccessibleGirl: Mamy kolejny rozdział! ;) I wiecie co Wam powiem? Pierwszy raz od dłuższego czasu mogę powiedzieć, że to coś u góry choć w małym stopniu mi się podoba. ;D 
A teraz pytanie do Was: co myślicie o takim obrocie spraw? Spodziewałyście się tego, czy raczej nie? ;>
Przez okres świąteczny mam tyyyyle rzeczy do zrobienia związanych z zajęciami, że nie wiem sama jak się za to wszystko zabiorę. ;D Ale co tam, czy to ważne? ;>

Do następnego! ;*



niedziela, 13 marca 2016

31. Serce nie wygra z rozumiem.






-Proszę Cię, chodźmy. - mruknęła spoglądając proszącym wzrokiem na Amerykanina.
-Proszę Cię, Tośka, poczekaj. - westchnęła podchodząc bliżej zajmowanej przez nich ławki. - Chciałam Ci powiedzieć, że się wyprowadziłam z Twojego mieszkania.
-No popatrz, chyba najwyższy czas, nie sądzisz? - wstała chowając dłonie do kieszeni czarnej ramoneski.
-I chciałam Cię przeprosić. - ściszyła nieco ton głosu, ale to pewnie dlatego, że z jej ust nigdy nie wydobywały się słowa przeprosin.
-Wiesz, gdzie możesz sobie wsadzić te przeprosiny?! - niemal krzyknęła robiąc krok do przodu. - Mam to gdzieś, rozumiesz?
-Nie chciałam, żeby tak wyszło. Po prostu..
-Daruj sobie. Na mnie te Twoje gierki nie działają, nie dotarło to jeszcze do Ciebie?
-Na prawdę chciałam Cię przeprosić, Was przeprosić. Nie sądziłam, że na prawdę może Was połączyć takie uczucie. Tak silne uczucie. - westchnęła odwracając się na pięcie i pomału ruszyła w stronę, z której przyszła.
-Tosia.. - przyjmujący stanął obok niej.
-No co? - mruknęła. Ten jego przeszywający wzrok potrafił zdziałać wiele, dlatego i tym razem się mu udało. - Daria, poczekaj. - momentalnie odwróciła się w ich stronę, jakby wiedziała, że kuzynka ją zatrzyma. Podeszli bliżej niej i niepewnie się uśmiechnęli. - Nigdy za sobą nie przepadałyśmy i najlepszymi kuzynkami nigdy nie będziemy.
-Wiem, rozumiem to. Ale mimo wszystko, bardzo Cię przepraszam. - westchnęła obejmując ją i przytulając do siebie.
-Niech będzie. - mruknęła pod nosem i objęła ją.
-No to w takim razie zapraszam Was na kawę! - Thomas jak zawsze potrafił wyczuć moment, żeby dołączyć do rozmowy. Jednak trzeba było mu przyznać, że na kawę zawsze jest ochota!

Siedząc w kawiarni, przysłuchiwała się jedynie rozmowie kuzynki ze swoim ukochanym. W prawdzie mówiąc, nawet nie przysłuchiwała się. Utkwiła swój wzrok w kawiarnianej szybie i zamyśliła się. Nie docierało do niej, że za dwa dni, dokładnie za dwa dni o tej godzinie będzie już sama, bo Thomas wyjedzie. Będzie sama i nie będzie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Tak to każdą jedną minutę dnia wypełniała jej obecność Thomasa i to bardzo jej odpowiadało. Lubiła, a nawet uwielbiała spędzać z nim czas. Dlatego teraz obawiała się tej rozłąki. Obawiała się, że jak wyjedzie to wszystko się zmieni, a nawet doprowadzi to do rozstania, czego by nie chciała. Nie potrafiłaby przełknąć goryczy tego rozstania.
-Kochanie, słuchasz nas? - zmrużył oczy i przejechał kciukiem po jej dłoni.
-Przepraszam, zamyśliłam się. - westchnęła potrząsając lekko głową.
-Zakochańce, muszę Was przeprosić. - Daria spojrzała na zegarek. - Muszę iść, umówiłam się.
-Z kim? - ciekawość wzięła górę. - Kto jest tym szczęściarzem?
-Jak coś z tego wyjdzie, obiecuję, że dowiesz się jako pierwsza. - zaśmiała się sięgając po portfel.
-Daj spokój, ja Was zaprosiłem, ja płacę. - przyjmujący jak to na mężczyznę przystało, nie pozwolił jej zapłacić.
-Dziękuję. - nieznacznie się uśmiechnęła, pochyliła i musnęła jego policzek, po czym to samo uczyniła muskając jej policzek. - I jeszcze raz przepraszam.
-Daj spokój, nie ma sprawy. - puścił jej oczko i odprowadził wzrokiem do drzwi. - A teraz mi powiedz, o czym tak myślałaś?
-O wszystkim. - westchnęła. - Możemy już wracać do mieszkania? Jakoś nie mam nastroju na spacery i te różne.
-Chodźmy, chodźmy. - zaśmiał się cicho i wyjął z portfela pieniądze, po czym odłożył je na stolik, a portfel znów umieścił w tylnej kieszeni spodni. Przepuścił ją w drzwiach i wyszedł zaraz za nią.

Po powrocie do mieszkania usiadła na kanapie okrywając się kocem. Mimo iż było dość ciepło, zimny dreszcz przeszedł jej ciało. Nie miała pojęcia czym było to spowodowane. Znów swój wzrok utkwiła w jednym miejscu, a jej myśli błądziły w okół całkiem innej rzeczy. Nie chciała już rozmyślać o wyjeździe Thomasa, bo wiedziała, że nie może mu pokazać tego, jak bardzo obawia się jego wyjazdu. Przecież wtedy pewnie nie chciałby jechać na zgrupowanie swojej reprezentacji. A do tego nie mogła dopuścić. Kiedy wyrzuciła z głowy myśli o tak bliskim wyjeździe ukochanego do głosu doszło rozmyślanie o matce, ojcu i domniemanym bracie. Chciała zrozumieć dlaczego tak postąpili, ale nie potrafiła. Nie mogła wybaczyć ojcu kolejnego kłamstwa z jego strony, choć pewnie jego zdaniem robił to co musiał. Tłumaczyłby się, że chciał chronić swoją kochaną córkę. Jednak nie potrafił zrozumieć, że ta jego mała córeczka dorosła i powinna wiedzieć o takich rzeczach, powinien powiedzieć jej o tym, że ma brata. Przecież takich rzeczy nie ukrywa się przed swoim dzieckiem. Tego nie mogła zrozumieć i żadne wytłumaczenie nie zmieniłoby tego. To kłamstwo po raz kolejny zniszczyło niedawno odbudowane, jednak nadal nie idealne relacje z ojcem.
-Nie rozmyślaj tyle, kochanie. To nic nie zmieni. - westchnął siadając obok niej i przyciągając jej drobne ciało ku sobie. - Serce nie wygra z rozumiem. Może jedynie skomplikować już skomplikowane rzeczy.
-Te Twoje mądrości. - zaśmiała się kładąc głowę na jego ramieniu. - Będzie mi tego brakować.
-Nie martw się na zapas. - westchnął całując ją we włosy. - Mamy internet, telefony.. Przecież nie będzie tak, że przez mój wyjazd urwie nam się kontakt.
-Wiem o tym i dlatego chociaż pod tym względem jestem spokojnie. - uśmiechnęła się nieznacznie, po czym przymrużyła oczy słysząc dzwonek do drzwi.
-Otworzę. - przyjmujący cicho westchnął.
-Nie, ja otworzę. Ty sobie siedź spokojnie. - zaśmiała się i posłała mu w powietrzu całusa. Z uśmiechem podeszła do drzwi, jednak kiedy je otworzyła ten uśmiech zniknął z jej twarzy. - Ty.





InaccessibleGirl: Dzisiaj znów krócej, znów pisane na szybko. Niestety, ostatnio dopadł mnie brak czasu. ;c Projekt z analizy finansowej - totalna porażka, na całej linii. Dobrze, że z rachunkowości finansowej projekt robimy grupowo, bo inaczej też byłoby kiepsko. ;D 
Mi to u góry nie bardzo się podoba, jednak oczywiście ocenę pozostawiam Wam. ;)

Do następnego! ;*



niedziela, 6 marca 2016

30. Powinienem zostać tutaj, z Tobą.





Uwielbiała taki widok z rana. Uwielbiała widzieć jego miarowo unoszącą się klatkę piersiową, kiedy otwierała oczy. Uśmiechnęła się sama do siebie i delikatnie uwolniła się z jego uścisku, aby się nie obudził. Z szafki wyciągnęła swoją ulubioną koszulę w czerwono-czarne kratki i rozkloszowaną, czarną spódnicę. Cicho wyszła z pokoju i od razu udała się do łazienki. Zimną wodą przemyła twarz, włosy rozczesała i spięła je w kucyk, po czym ubrała się i zrobiła delikatny makijaż. Nie lubiła dużej ilości makijażu na twarzy, dlatego zazwyczaj kończyło się na delikatnym wytuszowaniu rzęs i muśnięciem ust błyszczykiem. Z łazienki przeszłą do kuchni, jednak nie znalazła nic odpowiedniego do jedzenia, więc w ekspresowym tempie wyszła do osiedlowego sklepiku. Chciała po prostu sprawić przyjemność swojemu ukochanemu i przygotować mu śniadanie. Miała nadzieję, że kiedy wróci do mieszkania przyjmujący będzie jeszcze spał i nie pomyliła się. Wyjęła z półki toster i upiekła w nim kilka kromek chleba, które położyła na kuchennej wyspie. Obok kanapek postawiła słoik z dżemem brzoskwiniowym - przecież tylko taki lubił Thomas - i truskawkowym, który ona osobiście uwielbiała. Przy małych słoiczka postawiła nieco większy słoik z czekoladą. Nie potrafiła się powstrzymać, dlatego delikatnie zmoczyła palec w słodkim kremie i oblizała go.
-Przepyszne. - cicho się zaśmiała.
Po przygotowaniu śniadania zaparzyła kawę, której sapach roznosił się po całym mieszkaniu. Uwielbiała, kiedy zapach świeżo parzonej kawy roznosił się po mieszkaniu. Przelała czarną ciecz do jednej filiżanki i zamoczyła w niej wargi, które oblizała. To było to, czego potrzebowała z rana, aby jeszcze pozytywniej przekonać się do dnia, który musiała przetrwać.
-Mmmm, co mi tutaj tak pachnie? - poczuła jak czyjeś dłonie obejmują ją w pasie Mimowolnie się uśmiechnęła i odłożyła filiżanką z kawą na blat mebli kuchennych.
-Wyspałeś się? - przekręciła głowę nieco w bok zerkając na niego.
-Takie zapachy dochodziły do sypialni, że nie mogłem nie wstać. - zaśmiał się muskając delikatnie jej policzek.
-To w takim razie, śniadanie gotowe. - posłała mu ciepły uśmiech i sięgnęła po drugą filiżankę, do której również nalała kawy. - Smacznego.
-Czym sobie zasłużyłem, na przygotowane śniadanie? - uniósł brwi ku górze i usiadł na krześle przy kuchennej wyspie, upijając łyk kawy.
-Jesteś. I to wystarczy. - posłała mu buziaka i podeszła do wyspy, zabierając jedną kromkę chleba, którą posmarowała dżemem truskawkowym.
-Chodź tutaj do mnie, kochanie. - chwycił jej dłoń i przyciągnął delikatnie ku sobie. - Ostatnio sporo się działo.. Powinienem zostać tutaj, z Tobą. Wspierać Cię.
-Nie. - odparła niemalże natychmiastowo stając między jego nogami i kładąc dłonie na jego klatce piersiowej. - Nie możesz, rozumiesz? To jest Twoja szansa. Jest rok olimpijski, musisz jechać na zgrupowanie, nie możesz odpuścić.
-Ale posłuchaj mnie. - westchnął. - Poproszę trenera o urlop, zrozumie mnie.
-To Ty zrozum. Nie możesz go prosić o takie poświęcenie, oni Cię potrzebują, kochanie. - westchnęła gładząc dłonią jego policzek. - Pojedziesz na zgrupowanie, pokażesz im wszystkim jak dobry jesteś i widzimy się tutaj, w Polsce na turnieju finałowym Ligii Światowej, rozumiesz? A teraz przestań marudzić, tylko jedz, bo za chwilę Ci zjem wszystko.
-Nie ma mowy! - zaśmiał się sięgając po tosta, którego ugryzł. - Jakie plany na dziś?
-Wiesz, chcę się odciąć od tego wszystkiego co się dzieje. Za dużo tego, a ja mam już dość. - westchnęła cofając się nieznacznie, aż poczuła za plecami szafkę kuchenną, o którą się oparła. - Chcę po prostu odpocząć od tych wszystkich kłamstw. Za dużo ich było.
-Rozumiem. - wziął głęboki oddech. - Ale nie zmienia to faktu, że powinnaś porozmawiać z rodzicami.
-Proszę Cię, odpuść. - założyła ręce na klatce piersiowej i zmrużyła oczy.
-Dobrze, w takim razie idę szybko do łazienki trochę się ogarnąć i porywam moją ukochaną na spacer. - szeroko się uśmiechnął i przelotnie musnął jej wargi, po czym zniknął za drzwiami łazienki.

Nie przepadała za zimą, dlatego cieszyła się, że na niebie pojawiło się słońce, które przyjemnie ogrzewało jej twarz, kiedy siedziała na parkowej ławce. Uśmiechnęła się nieznacznie przymykając powieki i unosząc delikatnie głowę ku górze, aby słońce jeszcze bardziej ogrzewało jej spragnioną promieni słońca twarz.
-Wiesz... - zaczęła niepewnie spoglądając na Amerykanina, a ten jedynie spojrzał na nią pytająco. - Kiedy Cię poznałam moje serce od razu mocniej zabiło. - uśmiechnęła się na samą myśl o tym dniu. - Już wtedy wiedziałam, że to nie jest normalne, ale nie chciałam się sparzyć, cierpieć.
-Wiesz, że nie zraniłbym Cię. - objął ją ramieniem przyciągając ku sobie. - Za bardzo Cię kocham.
-Wiem o tym. Teraz już to wiem. - zaśmiała się muskając delikatnie jego policzek. - Ale wtedy za bardzo byłam pod wpływem ojca. Teraz sporo rzeczy się zmieniło i nie żałuję tego. - zmrużyła oczy i przejechała kciukiem po jego policzku. - Co nie zmienia faktu, że zraniłeś mnie, kiedy pomyślałeś, że sypiam z własnym ojcem.
-O nie, nie, nie. - pokiwał przecząco głową. - To ni było tak!
-Było, było. I nie wykręcisz się!
-Gdybyś nie ukrywała przede mną, że jest Twoim ojcem nie doszłoby do takiej sytuacji.
-Gdybym Cie powiedziała o tym to zacząłbyś mnie traktować z dystansem.
-Wtedy był jeszcze Bartek.. - westchnął.
-Sporo się zmieniło od tamtego czasu. Bartek był moim przyjacielem, a teraz? Oddaliliśmy się od siebie.
-Brakuje Ci go, hm? - odgarnął niesforny kosmyk jej włosów za ucho.
-Zawsze mogłam na niego liczyć, wygadać mu się. Wiedziałam, że będzie po mojej stronie, nawet gdyby cały świat był przeciwko mnie.
-Ja zawsze będę po Twojej stronie. - w jego głosie dało się wyczuć nieco smutku.
-Spójrz na mnie. - delikatnie przekręciła jego głowę w swoją stronę. - Dla Ciebie zrezygnowałam z relacji z moim ojcem, rozumiesz? - uniosła kąciki ust ku górze i przytuliła się do niego. - To Ciebie kocham. - szepnęła wprost do jego ucha, a on jedynie mocno ją objął.
-Ja też Cię kocham, bardzo. - szepnął, po czym musnął jej policzek.
-No cześć! - w mgnieniu oka przenieśli wzrok w stronę, z któej dochodziły głosy.





InaccessibleGirl: Dzisiaj nieco krócej, pisane na szybko. Beznadziejne, przepraszam. 

Selene, ja już kilka wykładów z ekonometrii miałam i nadal nie wiem co to jest, i raczej już się nie dowiem, a przywita mnie z tego ustny egzamin. ;D 

Halo! Jest tu ktoś jeszcze?! ;) Może jakiś odzew, choć delikatny z Waszej strony? ;)

Pozdrawiam! ;*