niedziela, 23 sierpnia 2015

7. To za wysokie progi na jego nogi.





Obudziła się rankiem. Niechętnie wyłączyła budzik, bo przecież za długo sobie nie pospała. Nie mogła zasnąć w nocy, a kiedy nad ranem jej się to udało - musiała już wstawać, bo przecież nie mogła opuścić kolejnego dnia zajęć. Zwlekła się z łóżka i weszła do łazienki. Tam przemyła zimną wodą twarz. Miała jeszcze sporo czasu, więc spokojnie zeszła do kuchni i zrobiła sobie kilka kanapek. Po zjedzeniu znów zniknęła w łazience, gdzie ubrała się i zrobiła makijaż. Przed wyjściem zabrała z półki zeszyty, a z kuchni wzięła jabłko i zamykając dom na klucz wyszła.

Zajęcia strasznie się ciągły. Nie lubiła dni, kiedy w planie miała same wykłady. Zdecydowanie bardziej wolała zajęcia ćwiczeniowe czy laboratoria. Tam chociaż coś się działo. Wydawało jej się, że mija już kolejna godzina, a kiedy spojrzała na zegarek wcale tak nie było. Po raz kolejny starała się skupić na tym wykładzie, jednak nie bardzo jej to wychodziło. Jej myśli były zupełnie gdzie indziej.
-Tośka, idziemy po zajęciach na piwo, idziesz z nami? - z rozmyśleń wyrwał ją głos koleżanki.
-Nie dam rady, Gośka, nie dzisiaj. - uniosła kąciki ust ku górze. - Może innym razem.
-No nie daj się prosić, nigdy z nami ni wychodzisz.
-Na prawdę nie mogę, mam sprawę do załatwienia po zajęciach. - skłamała. Po raz kolejny skłamała. Czy takie małe kłamstewka miały teraz wejść jej w nawyk? Przecież nie miała nic ważnego do załatwienia. - Albo wiecie co, niech będzie. Trzeba się rozerwać po tych nudnych wykładach.
Wszystkie się zaśmiały, ale tak, aby wykładowca ich nie usłyszał. Przynajmniej starały się tak to zrobić.

Zajęły najlepsze z wolnych miejsc i spojrzały w kartę. Była głodna, więc na pierwszy rzut od razu zamówiła frytki. Wiedziała, że kiepsko by było gdyby na pusty żołądek chciała napić się piwa. Już nie raz tak robiła, ale tym razem nie chciała się upić. Jednak jej misterny plan runął z każdym kolejnym wypitym piwem czy drinkiem. Bawiła się bardzo dobrze w towarzystwie swoich koleżanek z roku. W końcu od czasu do czasu takie babskie wypady były najlepszą opcją, aby wykręcić się z towarzystwa dwumetrowych zawodników rzeszowskiego klubu. Kiedy każdy zaczął się rozchodzić spojrzała na zegarek. Było już po godzinie dwudziestej, co oznaczało że przesiedziały razem ponad pięć godzin. Pożegnała się z koleżankami i dość chwiejnym krokiem wyszła i ruszyła w stronę przystanku. Przecież musiała jakoś dotrzeć do domu, a nie chciała nikogo fatygować. Nie była pewna, czy dotrze na przystanek autobusowy, tym bardziej po tym, jak na kogoś wpadła.



Thomas

Nie wyspany niechętnie zwlókł się z łóżka. Wziął prysznic, po czym ubrał się i na szybko zrobił sobie kawę. Musiał się jakoś obudzić. Stanął przed lusterkiem znajdującym się w przedpokoju i przeczesał palcami jeszcze wilgotne włosy. Chwycił torbę treningową i wyszedł z mieszkania zamykając za sobą drzwi na klucz. Miał jeszcze sporo czasu do porannego treningu więc chciał wykorzystać dość ładną pogodę jak na październikowy poranek, dlatego postanowił przejść się. Po drodze wstąpił jeszcze do sklepu, gdzie kupił sobie swój ulubiony pomarańczowy sok. Wrzucił go to torby i nieco szybszym krokiem znów ruszył w stronę Podpromia.

-Ty na nogach, auto Ci ukradli? - Igła jak to Igła zaczął się nabijać ze swojego amerykańskiego kolegi. - Czy może je sprzedałeś?
-Igła, daj spokój Rześkiemu. - Bartek objął go ramieniem. - Jak Ci się u nas żyje? Chyba lepiej po ostatniej imprezie, hm?
-No wiesz.. W sumie teraz tak. - zaśmiał się idąc razem z kolegami w stronę wejścia. - A wracając do samochodu, lubię chodzić pieszo. Krzysiu, skorzystaj z tego. Może będziesz lepiej grał.
-Popatrz Bartek, już po jednej imprezie nam się chłopak wyrobił. - libero klasnął w dłonie niczym małe dziecko cieszące się na widok cukierka.
-Ma się ten urok osobisty.
-Jasne, jasne. Pewnie Antośka była z Wami, ale nie chcieliście jej po prostu wkopać. - uśmiechnął się zadowolony ze swojej dedukcji. - Inaczej nie uwierzę, że tylko w Waszym towarzystwie się tak rozbrykał. A Tośka ma swój urok.
-No masz rację, tylko nie wydaj jej. - atakujący zaśmiał się wchodząc do szatni. - Nie chce podpaść Kowalowi.
-On ją za bardzo lubi, żeby mu podpadła. - spojrzał na amerykańskiego przyjmującego. - A Ty, Rześki,co o niej myślisz?
-Wiesz.. - westchnął, po czym zaśmiał się. - Nie wiem czy mogę coś o niej myśleć, bo Bartek chyba by mnie zabił.
-Bartek, dlaczego? Co on ma do niej?
-Jak to co? - zmarszczył brwi i spojrzał na młodszego z kolegów. - To on nie jest jej chłopakiem?
-Rześki, Rześki.. - Igła poklepał go po plecach i stanął obok Kurka. - Spójrz na niego. Chłopie, to za wysokie progi na jego nogi. Odkąd znam Antośkę jest sama. Na niego nawet by nie spojrzała jak na swojego chłopaka, bardziej coś w rodzaju brata.
-Ej, nie przeginaj, Igła. - nieco poddenerwowany Kurek zacisnął dłonie w pięści. - Zobaczysz, jeszcze przyjdziesz na nasz ślub.
-Jasne, jasne, wmawiaj sobie tak dalej. - zmierzył Amerykanina wzrokiem. - Prędzej poleciałaby na Rześkiego, spójrz, ta amerykańska uroda.. - zmierzwił jego włosy i zaśmiał się. - Ten fryz, uśmiech i oczy..
-Spokojnie, spokojnie. - odsunął się o krok od Ignaczaka. - Bo jeszcze pomyślę, że mnie podrywasz.
Już nie dane było odpowiedzieć libero na zdanie Thomasa. Zmuszeni byli do opuszczenia szatni i rozpoczęcia treningu.

Poranny trening minął, popołudniowy również. Jak na październikowe wieczory żałował, że nie pojechał tym razem samochodem. Zrezygnowany szedł chodnikiem do czasu, aż jakaś niezdara na niego wpadła. Zmienił to zdanie, kiedy w osobie niezdary ujrzał Antoninę.
-Tosia, co Ty tutaj robisz? - zdziwił się nieco jej widokiem, przecież była nieźle wstawiona.
-Oooo, Szeeeeeeśki.. - wyjąkała spoglądając na niego.
-Jesteś zalana w cztery.. - w porę ugryzł się w język i nie dokończył. - Chodź, zaprowadzę Cię.
-Daaaaaaajj, spookóóóóój. - zaśmiała się stając. - Mooże, choodźmyyy na driiinka, coooo?
-Dobra, zaniosę Cię. - westchnął biorąc ją na ręce.
Objęła jego szyję dłońmi, a do jego nozdrzy dotarł zapach jej perfum wymieszany z odorem alkoholowym. Cicho westchnął i ruszył w stronę swojego mieszkania. Do jej osiedla było zdecydowanie za daleko. Po dotarciu na miejsce położył ją na łóżku w swojej sypialni. Zdjął z niej czarną ramoneskę i okrył jej drobne ciało kołdrą, po czym lekko uchylił pokojowe okno. Sam usiadł na stojącym w rogu fotelu, a nogi położył na pufę. Okrył się kocem i spoglądał na nią. Po kilku minutach czy nawet godzinach przymknął oczy i zasnął.



InaccessibleGirl: Mamy siódemkę. Mamy Antośke. Mamy Rześkiego. Mamy Igłę i Kurka. Jest dobrze. Właśnie nasi wygrali mecz, wyprali Perski dywan, a co. :D .
Rozdział o nieco późnej porze, bo do południa mnie nie było w domu, po południu siostra dorwała się do mojego komputera, bo szukała filmików z koncertu Violetty w Warszawie (tak, dobrze czytacie). No a teraz był mecz, taki zajęty dzień. :D. Rozdział beznadziejny, według mnie, ale coś musiałam dodać, prawda? :)
I jeszcze jedno. Jeżeli już tutaj jesteście, to zostawcie komentarz. To bardzo motywuje do dalszego pisania. :)
Pozdrawiam serdecznie! ;*


4 komentarze:

  1. Ja doskonale wiem, jak to motywuje, więc jestem :*
    Przepraszam tylko, że tydzień temu nie dałam rady zajrzeć ;)
    Zalana Tośka to chyba rzadko spotykany widok, aczkolwiek zawszet ktoś musi mieć ten pierwszy raz i zobaczyć ją w takim stanie :p
    Całuje :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Obecna! ;**
    Oj, tak. Komentarze na pewno są największym motywatorem. Nie ma się co nawet spierać. Sama piszę i znam to doskonale. ;))
    Tośka sobie pozwoliła widzę hehe ;D Ale to faaaktycznie musiała sporo wypić, jak nie miała do końca świadomości swoich czynów. ;) Dobrze, że jest ktoś, kto ją uchronił przed licznymi głupotami, które mogła zrobić po pijaku. ;)
    Końcówka jest niezwykle rozczulająca. ;))
    Ach, nie mogę się doczekać nexta! ;*
    Buźka. ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tam wcale nie lubię tygodni zawalonych ćwiczeniami, choć na pewno sporo zależy od kierunku studiów ;)
    Można powiedzieć, że tym razem role się odwróciły i to Rześki ratuje Tośkę z pijackich opresji :P Mają szczęście, że tak na siebie wpadają.
    Ooo, Bartuś czuje miętę do głównej bohaterki ^^ Intuicja podpowiada mi, że będzie próbował się do niej zbliżyć, zresztą podobnie jak Rześki, przez co nie unikną spięć ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Faktycznie, role się odwróciły i teraz to Thomas ratuje Antosię. To miłe z jego strony, że nie zostawił jej samej, tylko postanowił się nią zaopiekować, tak jak ona opiekowała się nim. Ciekawi mnie tylko jak ona zareaguje, gdy wytrzeźwieje xd
    Igła chyba nieco polubił Rześkiego, co niezwykle mnie cieszy. Mam nadzieję, że teraz będzie już tylko lepiej i wkrótce nasz amerykański kolega poczuje się w Polsce jak w domu.
    Sama już do końca nie rozumiem jak to jest z tym Kurkiem. Niby buja się w Antoninie, ale może on tylko żartował w tej rozmowie z Igłą i Thomasem? XD
    W ogóle to nadanie Thomasowi "pseudonimu" Rześki bardzo mi się podoba. Wciąż nie potrafię poprawnie zapisać jego nazwiska.
    Czekam na ciąg dalszy.
    Całuski ;*
    Przy okazji, u mnie ukazała się dwójeczka.
    Wybacz za niedociągnięcia w komentarzu i jego jakość - godzina i pisanie z telefonu robią swoje :/

    OdpowiedzUsuń