Nie mogła spać tej nocy. Przejmowała się tym, że trener obwini ją o tę bijatykę pod klubem, a ona przecież chciała tylko pomóc w aklimatyzacji nowego zawodnika. Wzięła chłodny prysznic, aby zmyć trudy nieprzespanej nocy. Założyła dres i bokserkę. Włosy spięła w koka i po cichu zeszła na dół, aby nie obudzić gościa. Zaszyła się w kuchni i zabrała się za smażenie swojej ulubionej jajecznicy. Oczywiście pomyślała o Thomasie i usmażyła jej nieco więcej. Koszyk z pieczywem postawiła na stole, tak samo zrobiła z dwoma talerzami i sztućcami.
-Fuck! - usłyszała słynne angielskie słowo wraz z hukiem. Szybko przemieściła się z kuchni do salonu.
-Nic Ci nie jest? - starała się stłumić swój śmiech, jednak nie bardzo jej to wychodziło.
-Nie, w porządku. - podrapał się po głowie i podniósł się z podłogi. - Gdzie jestem?
-U mnie w domu. - westchnęła.
-Antonina, tak?
-Może być Tośka. - posłała mu ciepły uśmiech. - Jesteś głodny?
-Nie wiem czy coś uda mi się zjeść, strasznie głowa mnie boli. - starał się podnieść, ale coś kiepsko mu to wyszło.
-Wiesz, trzeba było jeszcze na drogę wziąć sobie pół litra. - mruknęła pod nosem. - Jak zgłodniejesz to w kuchni będę.
-Powiedz mi, jak ja się tutaj znalazłem? - trzymając się za głowę usiadł przy stole. - Bo jakoś nie bardzo pamiętam.
-Bartek nas przywiózł. W sumie chciał Cię odwieźć do domu, ale po tej bijatyce w klubie ktoś musiał przemyć Twoje rany. - wskazała dłonią na jego rozcięty łuk brwiowy. - A no tak, bójki pewnie też nie pamiętasz.
-No nie bardzo.. - westchnął drapiąc się po głowie. - Mmmm, genialnie pachnie, mogę trochę?
Nie odpowiedziała nic, tylko z patelni przełożyła jajecznicę na drugi talerz. Swój odłożyła do zmywarki, tak posiadali w domu taki sprzęt, jednak rzadko go używali. Z półki wyciągnęła koszyczek z lekami i do ciepłej wody wrzuciła jedną pastylkę. Szklankę położyła obok talerza przyjmującego.
-To powinno Ci pomóc na kaca. - zaśmiała się.
-Kurcze, macie cholernie mocny ten alkohol tutaj.
-Wiesz, mi jakoś nic nie jest. Po prostu trzeba umieć dozować to co się piję, a nie słuchać głupiego Nowakowskiego, który namawia na picie wódki. Następnym razem przemyślisz kilka razy, dojdziesz do wniosku, że Nowakowski jest głupim kretynem i dopiero później napijesz się jakiegoś alkoholu.
-Nie przepadasz za gościem, co? - zerknął spod, tak zwanego, łba i delikatnie się uśmiechnął.
-Idę otworzyć, pewnie Bartek przyjechał. - podeszła do drzwi i otworzyła je. Przywitała się z Drzyzgą i Kurkiem, po czym zaprosiła ich do środka. - Już po porannym treningu?
-Mhm. - mruknęli w tym samym czasie.
-Trener pytał się o zgubę?
-Nie, w ogóle nie zauważył jego nieobecności. - odparł rozgrywający z wyczuwalną ironią.
-Fabian chciał przez to powiedzieć, że nie chcieliśmy go sprzedać, bo sprzedawczykami nie jesteśmy co to to nie, i trener kazał nam biegać dodatkowo pięćdziesiąt okrążeń.
-Przepraszam, na prawdę Was przepraszam. - westchnęła opadając na kanapę. - Nie chciałam aby tak wyszło.
-Przyjechaliśmy go odebrać. - Kurek usiadł obok niej. - Rzeźki, jesteś gotowy? Zbieramy się. - spojrzał na nią. - Tosia, widzimy się później?
-Spoko. W tej kawiarni co zawsze, hm?
-Po naszym popołudniowym treningu, pasuje?
-Nie ma problemu. - posłała mu ciepły uśmiech.
Odprowadziła swoich gości do wyjścia. Pożegnała się z nimi, a Bartoszowi jeszcze raz podziękowała, przeprosiła go za ten trening i musnęła jego policzek. Pomachała im na pożegnanie, a kiedy zniknęli za zakrętem zniknęła za drzwiami.
Ubrała się w bardziej wyjściowe rzeczy. Postawiła na rozkloszowaną spódnicę i błękitną koszulę. Zrobiła delikatny makijaż, a włosy jedynie przeczesała pozwalając im swobodnie opadać na ramiona. W przedpokoju spojrzała jeszcze do lusterka, założyła czarną ramoneskę, a nogi wsunęła w balerinki. Zabrała torebkę i wyszła zamykając drzwi. Po kilkunastu minutach drogi dotarła do swojej ulubionej kawiarenki w centrum Rzeszowa. Zajęła jeden z wolnych stolików i zamówiła sobie kawę mrożoną. Uwielbiała mrożoną kawę. Często robiła ją sama, jednak nie smakowała jej tak bardzo ja ta z kawiarni. Podziękowała kelnerce i wyjrzała przez okno. W oddali zobaczyła zbliżającego się Bartka. Kiedy wszedł do środka pomachała mu, przywołując w ten sposób do stolika. Przywitała się z nim całując go w policzek.
-Pięknie wyglądasz. - wyszerzył się.
-Kurek, nie słodź już tak, bo się porzygasz z tej słodkości. - zaśmiała się. - Jak po treningu? Oberwało się Thomasowi za.. No wiesz za co.
-Krótko mówiąc nie aż tak bardzo jak nam rano. - spojrzał na kartę i przywołał kelnerkę. Zamówił kawałek szarlotki i cappuccino. - Powiedział co się działo, ale pominął fragment z bójką.
-Czyli lepiej będzie jak nie będę się wynurzała przed nos Kowala.
-Spokojnie, nie powiedział, że też byłaś w tym klubie. - wytknął język i zabrał się za zajadanie szarlotki. - A my go poparliśmy. I wyszło z tego, że to nasza wina, bo my go namówiliśmy na tą imprezę i że to przez nas nie przyszedł na poranny trening.
-Bartek, przepraszam. Nie wiedziałam, że to tak wyjdzie. - westchnęła spuszczając wzrok w stolik. - Gdybym wiedziała to nie prosiłabym Was o pomoc.
-Nie martw się Antośka, trenerowi przejdzie. A mi się jakoś odwdzięczysz. - przeczesał palcami swoje nieco przydługie włosy.
-Misie to są w zoo. - wytknęła w jego stronę język po czym zaśmiała się.
Lubiła przebywać z Kurkiem. Lubiła jego towarzystwo. Zapewne dlatego, że traktowała go jak swojego starszego brata. W jego towarzystwie godziny mijały niczym minuty. W przeciągu jednego spotkania potrafili setki razy się obrażać i godzić. tak samo było tym razem. Nim się spostrzegli dochodziła godzina dziewiętnasta. Odprowadził ją do samochodu i pożegnali się całusem w policzek. Po dotarciu do mieszkania wzięła prysznic, ubrała dres i luźną koszulę, po czym usiadła na salonowej kanapie z książką w ręce.
Thomas
Wiedział jak dużo jej zawdzięcza. Zapewne gdyby nie ona to ta klubowa bójka nie zakończyłaby się na rozwalonym łuku brwiowym. Jednak nie miał odwagi, aby spojrzeć jej ponownie w oczu. Wstydził się? Tak, zdecydowanie było mu wstyd za ten wieczór i za ranek, kiedy ona była dla niego tak miła. Przemógł się dopiero wieczorem. Wiedział gdzie mieszka, bo przecież rano kiedy Bartek wraz z Fabianem odebrali go był już w stanie zapamiętać drogę. Odwiedził kwiaciarnię, kupił bukiet czerwonych róż i mimo iż został zwyzywany przez kwiaciarkę, że przychodzi kiedy ona już wszystko zamyka, nie ostudziło to jego zapału. Wsiadł w klubowy samochód i pojechał pod dom Antoniny. Zadzwonił, jednak nikt nie otworzył. Wsiadł znów do samochodu i czekał, czekał aż w końcu nadjechał samochód, który rankiem stał na podjeździe. Nie odważył się od razu do niej podbiec. Siedział w samochodzie pięć minut, dziesięć, dwadzieścia, a może nawet pół godziny. Sam dokładnie nie wiedział. Dopiero kiedy spojrzał na zegarek zorientował się, że dobre czterdzieści minut przesiedział bez ruchu w aucie. Wysiadł i podszedł do drzwi. Wziął kilka głębokich oddechów i zadzwonił. Nie musiał długo czekać, po chwili drzwi się otworzyły.
-Cześć. - wydukał nieco speszony, co nigdy mu się nie przydarzało.
-Thomas? - zdziwiła się, była bardzo zdziwiona jego widokiem. Przecież był on zapewne ostatnią osobą, którą spodziewała się zobaczyć w swoich drzwiach.
Inaccessiblegirl: Mamy piątkę. Miała być wczoraj, ale jest dzisiaj. Jak to się mówi: złośliwość rzeczy martwych. Wczoraj nie miałam internetu, dlatego z takim opóźnieniem. Za błędy przepraszam, rozdział według mnie o niczym i beznadziejny, ale coś trzeba było wrzucić, prawda? :)
Pozdrawiam serdecznie! ;*
PS: Przypominam się o wpisywaniu w zakładkę informowani, ułatwi mi to informowanie Was! ;)
Inaccessiblegirl: Mamy piątkę. Miała być wczoraj, ale jest dzisiaj. Jak to się mówi: złośliwość rzeczy martwych. Wczoraj nie miałam internetu, dlatego z takim opóźnieniem. Za błędy przepraszam, rozdział według mnie o niczym i beznadziejny, ale coś trzeba było wrzucić, prawda? :)
Pozdrawiam serdecznie! ;*
PS: Przypominam się o wpisywaniu w zakładkę informowani, ułatwi mi to informowanie Was! ;)
OdpowiedzUsuńJak mogłaś pomyśleć, że ta historia przestała Mnie interesować? Wiem, że ostatnio nie komentowałam , ale to przez wakacje, z których dopiero co wróciłam :) Wciąż masz we mnie czytelnika !
Przykro czytać, że Antosia obwinia się za tą bójkę, trener nie powinien stawiać Jej jako przyczyny. Oj biedni , musieli biegać dodatkowe okrążenia, ale dobrze, że nie zdradzili Thomasa. Kochana to grzech kończyć w takim miejscu, no ! Czekam na następny ! Buziaki ;*
P.s. Opowiadanie dość z innej półki, ale może Ci się spodoba :) [http://cena--marzen.blogspot.com/]
Oh Thomas co z Ciebie wyrośnie...
OdpowiedzUsuńI wcale nie o niczym bo o czymś jednak jest :D
Oj, mam wrażenie, że między Tośką i Rześkim zawiąże się jakaś bliższa relacja ;) W sumie główna bohaterka rozumie go najlepiej i nie traktuje z dystansem jak reszta drużyny. I czy mi się wydaje, czy chłopaki nadal nie pałają sympatią do Thomasa? Nie mam pojęcia co musiałoby się wydarzyć, żeby się do niego przekonali, ale może wkrótce zadziała jakaś siła perswazji Tośki? Widać, że Resoviacy ją lubią, więc myślę, że w jakiś sposób mogłaby na nich wpłynąć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Oto przybyłam ^^ Wybacz za lekkie opóźnienia.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten rozdział, nie powinnaś na niego tak narzekać, choć to może być tylko moja opinia - zwolenniczki ciszy, spokoju i... jeszcze raz spokoju.
Szkoda, że Thomas po spadnięciu z łóżka przeklął po angielsku, a nie po polsku. To by dodało temu wszystkiemu smaczku :D
Biedne Resoviaki. Tak im się oberwało za Rześkiego. Z drugiej strony uważam, że bardzo ładnie się zachowali i nie zwalili wszystkiego na amerykańskiego siatkarza. Ja prawdopodobnie bym tak nie postąpiła, a już na pewno, gdybym wiedziała, że będę musiała biec pięćdziesiąt okrążeń.
Martwią mnie trochę relację Kurka z Antosią. Niby są przyjaciółmi, ale ja się boję, że Bartek może coś do niej czuć. Antonina chce, aby polubili się z Rześkim, ale kiedy ten ukradnie mu dziewczynę, raczej nie będzie zadowolony i cały jej trud może pójść na marne.
Dobra, na razie nie spekuluję. A już na pewno nie negatywnie xD
Kto by pomyślał, że ten nasz Thomas taki nieśmiały? Czterdzieści minut czekał... Coraz bardziej go lubię.
Czekam na ciąg dalszy.
Całuski :*
Blog bardzo fajny, historia mi się podoba. Tylko mam jedną uwagę. Piszę się Rześki. Nie Rzeźki. Przepraszam, jeżeli w jakiś sposób Cię uraziło zwrócenie mojej uwagi na to, ale nie miałam na celu obrażenie Cię tylko pokazanie,że musisz wyeliminować ten błąd w następnych rozdziałach, żeby wszystko było jak najbardziej prawidłowo. :D
OdpowiedzUsuńCo do Thomasa to naczekał się chłopak w samochodzie i mam nadzieję, że jakoś się rozwinie ta sytacja z Tośką.
Czekam na więcej :D
Marudzenie, marudzenie, marudzenie! Eh...
OdpowiedzUsuńTrzeba być pozytywnie nastawionym i cieszyć się pisaniem! :D
Mi się jqk najbardziej podoba i sobie ru jestem, może nie zawsze na czas, ale staram się! :*
Całuje :*