Thomas
Nie bardzo chciał iść na imprezę do klubu. Nie miał ochoty, ale pomyślał, że może w końcu uda mu się nawiązać jakikolwiek kontakt z chłopakami z drużyny. Przecież to właśnie Fabian wraz z Bartkiem tak nalegali na to wyjście. Chciał w końcu poznać miejsca w jakich bywają jego koledzy i postarać się dostosować do panującej w Polsce atmosfery. Wziął prysznic, ubrał swoje ulubione sprane jeansy i koszulę w kratę. Włosy jedynie przeczesał palcami. Spryskał ciało ulubioną wodą toaletową i był gotowy. Wyszedł z klubowego mieszkania i po chwili pod blok podjechał Fabian wraz ze swoją dziewczyną.
-Siemanko, siemanko. - Drzyzga szeroko się uśmiechnął. - Nitro to najlepszy klub w całym Rzeszowie, więc się zabawimy dzisiaj, prawda Monika?
-Nie słuchaj jego gadania, Thomas. - zaśmiała się i odwróciła w jego stronę. - Pobawić się można, ale trzeba pamiętać o jutrzejszym treningu.
-Tak, pamiętam o treningu. - westchnął. - A Bartek gdzie? Przecież miał też jechać.
-Bartek będzie pod klubem. - Fabian ruszył z piskiem opon.
Droga do klubu minęła mu w dość przyjemnej atmosferze. Nie spodziewał się, że z Fabianem może mu się tak dobrze rozmawiać. W sumie nigdy nie próbował prowadzić z nim konwersacji. Może gdyby zrobił to wcześniej to teraz nie czułby się w Rzeszowie taki samotny. Całą trójką wysiedli z samochodu i usiedli na ławce czekając na Bartka.
Antonina
Po odwiezieniu ojca na lotnisko wróciła do domu. Nie lubiła zostawać sama, ale nie miała wyboru. Ojciec miał jakąś konferencję i musiał wyjechać. Zostawiła torebkę na półce i weszła do łazienki. Wzięła prysznic, wyprostowała włosy i zrobiła nieco mocniejszy makijaż. Przecież wybierała się na imprezę to mogła sobie pozwolić na więcej. Ubrała swoją czarną, obcisłą sukienkę, do tego nieco wyższe szpilki również w czarnym kolorze i była gotowa. Spryskała jeszcze ciało mgiełką do ciała i zabierając torebkę zeszła na dół. Akurat rozległ się dzwonek do drzwi. Zabrała kopertówkę i wyszła.
-Uuuuu, Anotśka, jak Ty pięknie wyglądasz. - Kurek zagwizdał mierząc ją wzrokiem od góry do dołu.
-Ja Cię proszę, daj spokój. - zaśmiała się.
-Mamy towarzyszy na gapę.. - zmieszał się, nie wiedząc jak jej powiedzieć o kogo chodzi.
-Nie żartuj, on? - warknęła widząc w samochodzie siedzącego niejakiego Piotra. - Wiesz, że on działa na mnie jak płachta na byka.
-No sorry, ale nie potrafiłem mu odmówić. - podrapał się po głowie i otworzył jej drzwi.
Nie odezwała się słowem tylko wsiadła do samochodu i zapięła pas. Kurek wraz z Nowakowskim i Dryją nawijali całą drogę, a ona siedziała w milczeniu. Cieszyła się, kiedy dojechali na miejsce. Dlaczego? Po prostu nie lubiła przebywać w miejscu, w którym w oddali dwustu metrów przebywał również Nowakowski. Nie lubiła go, tak po prostu.
-Cześć Fabian.- uśmiechnęła się do rozgrywającego i do jego dziewczyny. - Dobrze, że przyszłaś z Fabianem, nie zniosłabym towarzystwa samych dryblasów.
-Dryblas czy nie dryblas, ale jesteśmy. - fuknął atakujący udając obrażonego.
-Poznajcie się. Thomas to jest Tośka..
-Antonina. - poprawiła rozgrywającego szeroko się uśmiechając.
-Spoko. Thomas Antonina. Antonina Thomas. - Drzyzga, nieco wkurzony tym, że go poprawiła wypowiedział beznamiętnie znaną całemu światu regułkę.
-Miło mi Cię poznać. - powiedziała swoim dobrze opanowanym angielskim.
-Mnie również. - uścisnął jej dłoń.
Zwarci i gotowi weszli do klubu, po czym zajęli odpowiadające im miejsce. Antonina wraz z Moniką zamówiły sobie po drinku, natomiast Nowakowski waz z Dryją i Thomasem poszli na całość i zamówili sobie po setce najlepszego trunku w Polsce - wódki. Bynajmniej oni uważali go za najlepszy i chcieli o tym przekonać swojego zagranicznego kolegę. Bartek z Fabianem postawili na sok, przecież nie mogli napić się niczego mocniejszego - byli zobowiązani jako kierowcy. Zabawa rozkręciła się w najlepsze. Thomas wraz z Dawidem i Piotrkiem po kilku kieliszkach poszli szaleć na parkiet. Z jednej strony cieszyła się, że znalazł z nimi wspólny język, ale z drugiej strony nie była pozytywnie nastawiona do ich wspólnego picia w klubie. Przede wszystkim dlatego, że Amerykanin nie był przyzwyczajony do polskiej wódki. I tym razem miała nosa, nie pomyliła się. Kiedy szła w kierunku łazienki zauważyła tłum ludzi otaczających dwójkę bijących się. Tak, nie przewidziała się. Jedną z tych osób był Thomas. A Nowakowski i Dryja? Stali i wpatrywali się krzycząc jego imię. Szybko podbiegła do Bartka i Fabiana, którzy razem z nią ruszyli w stronę bijatyki. Rozdzielili ich i zabrali przyjmującego na podwórko.
-Jesteście jacyś popieprzeni, czy jak? Co wyście do jasnej cholery robili? - krzyknęła zdenerwowana. - Nie widzieliście co się dzieje czy takie z Was laleczki, które boją się stanąć w obronie kolegi czy też nie pozwolić mu się bić? Po Nowakowskim bym się tego spodziewała, ale po Tobie Dawid?
-Ej, Tośka wyluzuj. - rozgrywający starał się ją uspokoić. - Każdemu może się zdarzyć.
-Każdemu? Fabian, nie wierzę w to co słyszę. Powaliło Cię do końca? Któremuś mogło się coś stać.
-Dobra Tośka, już spokojnie. - Monika starała się jakoś załagodzić zaistniałą sytuację. - Najlepiej będzie jak rozejdziemy się już.
-Bartek, odwieziesz mnie? - spojrzała na atakującego. Ten kiwnął tylko głową. Wsiadła do auta, a Fabian wraz z Bartoszem na tylne siedzenia wsadzili ledwo żyjącego Amerykanina.
Kiedy dojechali na przedmieścia Rzeszowa wysiadła z auta trzaskając drzwiami.
-Tosia, spokojnie. - westchnął Kurek wysiadając za nią.
-Jak mam być spokojna? Przecież Kowal urwie mi łeb za to. Miałam pomóc w zaaklimatyzowaniu się Thomasa, a pierwszą rzecz jaką zrobił z kolegami z drużyny to wywołał bójkę.
-Nie denerwuj się, Nic takiego się nie stało. - przyciągnął ją do siebie i przytulił. - Odwiozę Rzeźkiego i jeżeli chcesz to mogę do Ciebie przyjechać.
-Nie, nie trzeba. Jego też możesz u mnie zostawić, w końcu trzeba coś poradzić na tę jego obitą gębę. - westchnęła.
-Jesteś pewna? Mogę go zawieźć do domu.
-Jestem pewna. Zaprowadzimy go do środka?
Nie musiała długo czekać na reakcję Bartosza. Pomógł jej zaprowadzić przyjmującego do salonu i posadzili go na kanapie. W kuchennej szafce znalazła apteczkę i zaniosła ją do salonu. Polała przecięty łuk brwiowy wodą utlenioną i przykleiła plaster.
-Będzie miał podbite i spuchnięte oko no i ma rozcięty łuk brwiowy. - westchnęła podchodząc do stojącego w kuchni Kurka.
-Poradzisz sobie? Może zostać z Tobą? - ujął jej dłonie.
-Nie, nie trzeba, Macie jutro trening, musisz się wyspać. - delikatnie się uśmiechnęła.
-A co z nim?
-Jak będzie w stanie to przywiozę go na trening, a jeżeli nie to proszę Cię, kryjcie go jakoś. - odprowadziła go do drzwi. - Dziękuję za pomoc.
-Nie ma za co dziękować, polecam się na przyszłość. - mrugnął okiem. - Widzimy się jutro?
-Jak będę w stanie. - zaśmiała się i musnęła jego policzek. - Dobranoc.
Poczekała w drzwiach aż odjedzie, pomachała mu i dopiero wtedy weszła do środka. Zamknęła drzwi i przeszła do salonu. Przykryła śpiącego przyjmującego kocem, zgasiła lampkę nocną i poszła do swojego pokoju.
InaccessibleGirl: Mamy czwórkę. Z każdym rozdziałem jest coraz więcej Thomasa, bynajmniej mi tak się wydaje. Nie za bardzo mi się podoba ten rozdział, no ale cóż. Widzimy się za tydzień! ;*
PS: Jeżeli chce być informowani o rozdziałach, wpiszcie się proszę w zakładkę informowani - bardzo ułatwi mi to informowanie Was. ;)
Pozdrawiam! ;*
-Jesteście jacyś popieprzeni, czy jak? Co wyście do jasnej cholery robili? - krzyknęła zdenerwowana. - Nie widzieliście co się dzieje czy takie z Was laleczki, które boją się stanąć w obronie kolegi czy też nie pozwolić mu się bić? Po Nowakowskim bym się tego spodziewała, ale po Tobie Dawid?
-Ej, Tośka wyluzuj. - rozgrywający starał się ją uspokoić. - Każdemu może się zdarzyć.
-Każdemu? Fabian, nie wierzę w to co słyszę. Powaliło Cię do końca? Któremuś mogło się coś stać.
-Dobra Tośka, już spokojnie. - Monika starała się jakoś załagodzić zaistniałą sytuację. - Najlepiej będzie jak rozejdziemy się już.
-Bartek, odwieziesz mnie? - spojrzała na atakującego. Ten kiwnął tylko głową. Wsiadła do auta, a Fabian wraz z Bartoszem na tylne siedzenia wsadzili ledwo żyjącego Amerykanina.
Kiedy dojechali na przedmieścia Rzeszowa wysiadła z auta trzaskając drzwiami.
-Tosia, spokojnie. - westchnął Kurek wysiadając za nią.
-Jak mam być spokojna? Przecież Kowal urwie mi łeb za to. Miałam pomóc w zaaklimatyzowaniu się Thomasa, a pierwszą rzecz jaką zrobił z kolegami z drużyny to wywołał bójkę.
-Nie denerwuj się, Nic takiego się nie stało. - przyciągnął ją do siebie i przytulił. - Odwiozę Rzeźkiego i jeżeli chcesz to mogę do Ciebie przyjechać.
-Nie, nie trzeba. Jego też możesz u mnie zostawić, w końcu trzeba coś poradzić na tę jego obitą gębę. - westchnęła.
-Jesteś pewna? Mogę go zawieźć do domu.
-Jestem pewna. Zaprowadzimy go do środka?
Nie musiała długo czekać na reakcję Bartosza. Pomógł jej zaprowadzić przyjmującego do salonu i posadzili go na kanapie. W kuchennej szafce znalazła apteczkę i zaniosła ją do salonu. Polała przecięty łuk brwiowy wodą utlenioną i przykleiła plaster.
-Będzie miał podbite i spuchnięte oko no i ma rozcięty łuk brwiowy. - westchnęła podchodząc do stojącego w kuchni Kurka.
-Poradzisz sobie? Może zostać z Tobą? - ujął jej dłonie.
-Nie, nie trzeba, Macie jutro trening, musisz się wyspać. - delikatnie się uśmiechnęła.
-A co z nim?
-Jak będzie w stanie to przywiozę go na trening, a jeżeli nie to proszę Cię, kryjcie go jakoś. - odprowadziła go do drzwi. - Dziękuję za pomoc.
-Nie ma za co dziękować, polecam się na przyszłość. - mrugnął okiem. - Widzimy się jutro?
-Jak będę w stanie. - zaśmiała się i musnęła jego policzek. - Dobranoc.
Poczekała w drzwiach aż odjedzie, pomachała mu i dopiero wtedy weszła do środka. Zamknęła drzwi i przeszła do salonu. Przykryła śpiącego przyjmującego kocem, zgasiła lampkę nocną i poszła do swojego pokoju.
InaccessibleGirl: Mamy czwórkę. Z każdym rozdziałem jest coraz więcej Thomasa, bynajmniej mi tak się wydaje. Nie za bardzo mi się podoba ten rozdział, no ale cóż. Widzimy się za tydzień! ;*
PS: Jeżeli chce być informowani o rozdziałach, wpiszcie się proszę w zakładkę informowani - bardzo ułatwi mi to informowanie Was. ;)
Pozdrawiam! ;*
Nienawidzę mojego brata. Jakim trzeba być okrutnym człowiekiem, aby wyłączyć siostrze komputer, gdy ta pisze komentarz? </3
OdpowiedzUsuńWięc od początku: ja tam nie uważam, aby ten rozdział był słaby. Chyba podoba mi się najbardziej z dotychczasowych, choć może to być zasługa Thomasa. W końcu polubiłam jego osobę w tym opowiadaniu, bo dotychczas raczej mnie irytował. Cieszę się, że postanowił wyjść gdzieś z kolegami, chociaż nie podoba mi się to, jak ta sytuacja się skończyła.
Jestem ciekawa, jak zareaguje, gdy się obudzi...
Coraz bardziej utożsamiam się z Antosią. Dotychczas myślałam, że każdy oprócz mnie kocha Nowakowskiego, nawet bohaterki opowiadań. A tu proszę, taka miła niespodzianka :)
W ogóle dopiero gdy zobaczyłam tutaj post, uświadomiłam sobie, że jest niedziela. Ogarnięcie poziom 100 xD
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy.
Całuski :*
A ja jakoś nadal się do Thomasa nie przekonałam :/
OdpowiedzUsuńAle poczekam jeszcze kilka rozdziałów i może moje przekonanie do niego się uaktywni :p
Lubię charakterek Antoniny (Tośką jej nie nazwę, bo tak mój kiciuś się nazywa) :p
Pozdrawiam :*
A ja jakoś nadal się do Thomasa nie przekonałam :/
OdpowiedzUsuńAle poczekam jeszcze kilka rozdziałów i może moje przekonanie do niego się uaktywni :p
Lubię charakterek Antoniny (Tośką jej nie nazwę, bo tak mój kiciuś się nazywa) :p
Pozdrawiam :*
Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić Kurka, Nowakowskiego, czy Drzyzgę w bójce ;oo
OdpowiedzUsuńNadrobiłam i zostaję! :)
OdpowiedzUsuńCoś mi się wydaje, że gdy ruszy sezon Plusligi, zacznie powstawać coraz więcej opowiadań o Rześkim ;)
Lubię główną bohaterkę, widać, że dziewczyna nie da sobie w kaszę dmuchać, ale w towarzystwie tylu nierozgarniętych dryblasów nie da się inaczej :P
Ale jak to Tośka nie lubi Pita? :/ Jak można Pita nie lubić, toż to dusza, nie człowiek! Początkowo myślałam, że istnieje jakiś konkretny powód tej antypatii, ale o ile dobrze pamiętam, napisałaś w jednym z rozdziałów, że ona nie darzy go sympatią tak po prostu, więc wszystkie moje teorie spiskowe poszły się... no właśnie :)
Zastanawiam się, ile w sytuacji Thomasa jest winy kolegów, którzy nie byli zbyt skorzy przyjąć nowego do grupy, a ile samego przyjmującego, który być może za bardzo izolował się od reszty. Czekam na ciąg dalszy :)
Pozdrawiam ;*
PS: I zapraszam do siebie na wspomnienie trzecie :)