niedziela, 27 września 2015
12. Nowakowski, jesteś większym idiotą niż myślałam.
Przez kolejne dwa tygodnie przesiadywała na uczelni, a jak nie tam to w bibliotece, która stałą się jej drugim domem. Czytała, robiła notatki, uczyła się i tak w kółko. Nawet nie wiecie jaka była jej radość, kiedy dowiedziała się, że wszystkie zaliczenia semestralne ma już za sobą, bo przecież pozaliczała wszystko w pierwszych terminach. Cieszyła się, a dlaczego? Bo mogła odetchnąć z ulgą, że poprzez swoje sprawy z Bartek, Thomasem i te wszystkie inne nie potrafiła się skupić i wszystko zaliczyć bez drugich czy trzecich terminów. Wyszła z uczelni w towarzystwie koleżanek i kolegów po odebraniu ostatnich wyników.
-Popatrz Tośka, ktoś chyba na Ciebie czeka. - Iza skinęła głową w stronę dwumetrowego osobnika stojącego przy klubowym samochodzie.
-Nie, to pewnie nikt do mnie. - westchnęła przyklejając do twarzy dość sztuczny uśmiech.
-Tosia.. - chwycił ją za rękę kiedy przechodzili w pobliży jego samochodu. - Porozmawiajmy.
-Nie mamy o czym. - mruknęła. - Jestem zajęta.
-Wiesz, że nie odpuszczę.
-Tośka, idziesz? - Mirek krzyknął obracając się w ich stronę.
-Za chwilę do Was dołączę! - odkrzyknęła uwalniając się z uścisku jego dłoni.
-Czego chcesz? - mruknęła siadając przy pierwszym lepszym stoliku w kawiarni.
-Napijesz się czegoś? - niepewnie się uśmiechnął siadając naprzeciw niej.
-Daruj sobie Thomas, co? Chciałeś porozmawiać więc na co czekasz?
-Chciałem Cię przeprosić Tośka. - westchnął. - Wiem, że źle zrobiłem, nie powinienem był tak mówić, ale to był impuls.
-Trochę za późno na to wpadłeś. - wstała i zasunęła krzesło. - A teraz nie marnuj mojego czasu, bo nie mam go zbyt dużo.
Miała pójść do znajomych, którzy zapewne na nią czekali. Jednak odeszła jej na to ochota. Nie miała chęci siedzieć pomiędzy szczęśliwymi znajomymi i udawać, że wszystko jest dobrze. Ta rozmowa, choć tę wymianę kilku zdań nie można było nazwać rozmową, z Thomasem odebrała jej chęci do świętowania w gronie kolegów z roku. Wolała zaszyć się w swoim mieszkaniu, tak też zrobiła. Z kuchni wzięła butelkę ulubionego Carlo Rossi i pustą lampkę i postawiła na stoliku w salonie. Z pokojowej półki wzięła Bezpieczną przystań Sparksa i zaszyła się na kanapie. Lubiła czytać, aż za bardzo. W szczególności wtedy, kiedy była zdenerwowana lub przygnębiona, tak jak to było w tym przypadku. Jednak nie długo cieszyła się błogim spokojem. Niechętnie się podniosła i ruszyła w stronę drzwi, do których ktoś się dobijał.
-Boże, jak długo można czekać aż się zlitujesz i otworzysz drzwi? - mruknął zniechęcony Kurek w towarzystwie Fabiana i nielubianego przez nią Piotra. Właściwie to po co przyciągnął go do niej do mieszkania, skoro wiedział, że za bardzo się nie lubią? - Możemy?
-Cieszcie się, że w ogóle otworzyłam - westchnęła. - Ty i Fabian owszem, ale ten trzeci raczej nie.
-Tośka, no daj spokój. - mruknęli chórem.
-Dobra no, wchodźcie. - zrobiła im miejsce, a gdy tylko weszli zamknęła za nimi drzwi. - Co Was tutaj sprowadza?
-Jeszcze się pytasz? - rozgrywający roześmiał się. - Nie pochwaliłaś się mieszkaniem i nie zrobiłaś parapetówy.
-I nie zamierzam robić parapetówy, więc żegnam. - teatralnie wskazała się ręką na drzwi, modląc się w głębi duszy, aby wyszli.
-Chłopaki, chyba w czymś jej przeszkodziliśmy. - Nowakowski krzyknął, a kiedy cała uwaga zebrała się na jego osobie, uniósł do góry książkę. - Tośka, po raz enty to czytasz? Ileż razy można?
-Skąd Ty to możesz wiedzieć, co Piter? - Kurek pacnął go ręką po głowie.
-Jak skąd mogę wiedzieć? - uśmiechnął się z dumą. - Przecież kiedyś siedziałem razem z nią i oglądaliśmy ten denny film.
-Tośka, czy my czegoś nie wiemy? - Drzyzga zmarszczył brwi i razem z Bartoszem patrzyli raz na nią, raz na niego.
-Darujcie sobie. - mruknęła pod nosem. - Nowakowski, jesteś większym idiotą niż myślałam.
-Weź nie denerwuj się, no. - odłożył książkę na stolik. - I tak przecież nic nie wiedzą.
-Powiedz coś jeszcze, a przysięgam Bogu, że moje dobre wychowanie odstawię na bok, a Ciebie uduszę własnymi rękoma.
-Tośka, ileż można to ukrywać, co?
-Zamknij się! - niczym niejaki Piotr się spostrzegł, na policzku miał już odciśnięte pięć palców z jej dłoni.
-Halo, my jeszcze tutaj jesteśmy. - Kurek pomachał dłonią przed ich oczami.
-Już wolę wybaczyć Thomasowi niż zadawać się z Tobą, idioto! Wynoście się stąd, ale już!
Próbowali załagodzić sytuację, jednak nie dali rady jej uspokoić. Nie dali rady jej wyprosić. A wszystko przez zbyt długi język Kretyna, dalej zwanego Nowakowski.
Stanęła przed domofonem z torebeczką, w której znajdowała się butelka jej ulubionego wina. Wzięła głęboki oddech i wcisnęła odpowiednią cyferkę.
-Halo?
-Mogę wejść? - mruknęła, a nim zdążyła cokolwiek dodać usłyszała charakterystyczny odgłos otwieranych drzwi.
Ponownie wzięła głęboki oddech i weszła do klatki. Z każdym stopniem wątpiła w to czy dobrze robi, jednak z każdym zwątpieniem słyszała w głowie słowa babci, które motywowały ją do dalszej drogi. Kiedy była już na właściwym piętrze nie widziała możliwości odwrotu. Zapukała do drzwi, które w mgnieniu oka się otworzyły.
-Nie przeszkadzam? - niepewnie się uśmiechnęła i z torebki wyciągnęła butelkę Carlo Rossi, którą pomachała przed oczami.
InaccessibleGirl: Jest dwunastka. Taka trochę dziwna.. Taka trochę bez sensu. Taka trochę krótka. Jednak nie mogłam się spiąć, żeby napisać coś lepszego. W mojej głowie nadal tkwi ta bolesna porażka z Włochami. ;c. Dalej jest mi przykro z tego powodu, jednak wiem, że nasi siatkarze prędzej czy później będą się cieszyćz olimpijskiego awansu! :)
Rozdział zostawiam Wam do oceny, moje drogie! ;)
Pozdrawiam! ;* ♥
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Doskonale rozumiem, bo w mojej głowie także. FIVB to jeden wielki cyrk na kółkach. Chyba po raz pierwszy zdarza się, żeby medal siłą rzeczy musiał być uznany za porażkę. Ale ja wierzę, że nawet jeśli nie dostaliśmy się na igrzyska drzwiami, to wejdziemy oknem ;)
OdpowiedzUsuńRześki jest wyraźnie skruszony i póki co nie odpuszcza, tylko czy wystarczy mu siły i cierpliwości? Oby upór Tośki nie zniechęcił go do niej...
W tej historii chyba jednak bardziej od Nowakowskiego denerwuje mnie Kurek, ale to takie moje subiektywne odczucie.
A co do końcówki... Może jednak Tośka poszła po rozum do głowy i postanowiła zakopać topór wojenny z Thomasem? ;)
Pozdrawiam ;*
Wydaj mi sie, ze Toska i Piter byli para. Ciekawe tez do kogo poszla z tym winem, na mysl przyszla mi Monia Fabiana. Czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńHej! ;*
OdpowiedzUsuńMam przeczucie, że Tosia oraz Piter mają wspólną przeszłość... Nie wiem skad mi się to wzięło, ale... no tak uważam i już! ;D
Taka moja intuicja, chociaż... W zasadzie to ja przeważnie się mylę... hmmm... A nieważne. :D
Końcówka mnie zaintrygowała. ;)) Czyżby spór z Thomasem chce być załagodzony przez Tosię? Hmm?