Stała niczym wryta w podłogę i wpatrywała się w zamknięte przez Bartosza drzwi. Zdziwiła się jego reakcją, bo przecież nie robiła nic złego.
-Może ja pójdę.. - podrapał się po karku chwytając za klamkę drzwi.
-Nie, nie. - chwyciła go za dłoń. - Chodź, zjemy obiad. Przecież nie może się zmarnować.
Zaprowadziła swojego towarzysza do jadalni, a sama przeszła do kuchni, skąd przyniosła lasagne. Postawiła ją na stole i nałożyła na talerze. Wspólnie życzyli sobie smacznego i zabrali się za jedzenie. Przez wcześniejszą scenę z Kurkiem, nie miała ochoty na rozmowę, dlatego zjedli w ciszy. Thomas to rozumiał, więc nawet nie zaczynał rozmowy. Kiedy zjedli, włożyła naczynia do zmywarki, a sami przeszli do salonu. Usiedli na kanapie.
-Nie wiem, nie mam pojęcia co się z nim stało. - westchnęła patrząc w jakiś bliżej nieokreślony punkt. - Jego zachowanie, jego reakcja.
-Tosia, spokojnie. - delikatnie się uśmiechnął. - Nie martw się, on jest po prostu zazdrosny o Ciebie, no i martwi się.
-Ale nie musi tego tak okazywać. I mówiłam już mu, że między mną a nim nigdy nic nie było i nigdy nic nie będzie.
-Skoro tak, to musi to w końcu zaakceptować i pozwolić Ci być szczęśliwą. - objął ją ramieniem i pocałował w skroń.
Jedynie westchnęła i podniosła się, aby podejść do komody, na której stał jej telefon, z którego wydobywał się cichy dźwięk Love me like you do. Przeprosiła swojego towarzysza i wyszła na taras odbierając telefon. Po dość krótkiej rozmowie wróciła do salonu.
-Thomas, przepraszam Cię, ale musisz już iść. - starała się najgrzeczniej jak tylko potrafiła, wyprosić przyjmującego.
-Coś się stało? - mruknął nieco zadowolony, kiedy odprowadzała go do drzwi.
-Nie, po prostu musisz już iść, przepraszam. - westchnęła naciskając klamkę i otwierając drzwi. Musnęła jego policzek i spojrzała w jego oczy. - Wszystko Ci wyjaśnię, obiecuję. A teraz idź.
Odetchnęła z ulgą, kiedy wyszedł. Musiała go wyprosić, przecież jej ojciec nie lubił, kiedy zapraszała do ich rodzinnego domu siatkarzy z rzeszowskiego klubu, zawsze mu to przeszkadzało.Nie miał nic przeciwko temu, że się z nimi kolegowała, jednak nie aprobował faktu, że przebywają u niego w domu.
-Tatku, w końcu wróciłeś! - przytuliła się do ojca witając go w drzwiach i musnęła jego policzek.
-Nie uwierzę, że po kilku dniach aż tak bardzo się za mną stęskniłaś. - zaśmiał się obejmując ją ramieniem. - A gdzie jest ten, którego mam przegonić tym razem?
-Tato, jestem już dorosła, daj spokój. - zaśmiała się, a po chwili dołączył do niej ojciec. - Udało Ci się wszystko załatwić?
-Tak, poszło po mojej myśli. I jak na razie nie mam w planach wyjazdu i zostawiania Ciebie na pastwę losu. - usiadł na salonowej kanapie.
-Powtórzę to jeszcze raz, jestem już dorosła. - krzyknęła z kuchni nalewając do filiżanki kawy. - Dam sobie radę, nie musisz się tak o mnie martwić.
-Zawsze będziesz moją małą córeczką, kochanie. - westchnął, po czym zamoczył usta w czarnym napoju.
Thomas
Szanował jej prośbę o to, aby opuścił jej dom, jednak nie mógł tak po prostu odjechać nie wiedząc dlaczego go wyprosiła. Jednak kiedy zobaczył, że wita się ze sporo starszym mężczyzną, w dodatku z mężczyzną, którego on sam znał, zrozumiał wszystko, a bynajmniej tak mu się wydawało. Odjechał z piskiem opon i to był dla niego koniec znajomości z Antoniną.
Minęły dwa tygodnie, a on żył przez ten czas w monotonii. Z mieszkania wychodził na trening, po którym wracał do swoich czterech ścian. Popołudniu była zupełnie tak samo, ale wieczorem spotykał się z kolegami z drużyny. Wychodzili do klubu czy wraz z ich partnerkami szli do kina na jakiś denny film. Tym razem było tak samo.
-Klub czy kino? - Fabian zerknął przez ramię na swojego kolegę.
-Może tym razem chodźmy na piwo? - wszyscy zgodnie pokiwali głowami.
Po kilkunastu minutach drogi dotarli do jednego z najlepszych rzeszowskich klubów. Zajęli jedno z wolnych miejsc i od razu zamówili po drinku.
-Bartek dalej jest na Ciebie cięty? - Dryja zaczął temat, którego nikt nie chciał poruszyć.
-Wisi mi to.-wzruszył beznamiętnie ramionami i dopił drinka do końca. -Sorry, ale muszę już iść. Na razie.
Wyszedł z klubu, złapał taksówkę i znów zniknął w swoich czterech kątach.
Minęły dwa tygodnie, a on żył przez ten czas w monotonii. Z mieszkania wychodził na trening, po którym wracał do swoich czterech ścian. Popołudniu była zupełnie tak samo, ale wieczorem spotykał się z kolegami z drużyny. Wychodzili do klubu czy wraz z ich partnerkami szli do kina na jakiś denny film. Tym razem było tak samo.
-Klub czy kino? - Fabian zerknął przez ramię na swojego kolegę.
-Może tym razem chodźmy na piwo? - wszyscy zgodnie pokiwali głowami.
Po kilkunastu minutach drogi dotarli do jednego z najlepszych rzeszowskich klubów. Zajęli jedno z wolnych miejsc i od razu zamówili po drinku.
-Bartek dalej jest na Ciebie cięty? - Dryja zaczął temat, którego nikt nie chciał poruszyć.
-Wisi mi to.-wzruszył beznamiętnie ramionami i dopił drinka do końca. -Sorry, ale muszę już iść. Na razie.
Wyszedł z klubu, złapał taksówkę i znów zniknął w swoich czterech kątach.
Antonina
Nie za bardzo rozumiała ostatnie zachowanie Thomasa. Relacje między nimi były dobre, a nawet bardzo dobre do momentu, kiedy wyprosiła go z domu. Chciała z nim wyjaśnić to wszystko, jednak ostatnimi czasy była strasznie zaganiana: zajęcia, wolontariat i sporo innych rzeczy miała na głowie. Dlatego cieszyła się z wolnego dnia, z powodu choroby profesora, z którym miała zajęcia przez cały dzień. Podniosła się z łóżka i od razu weszła do łazienki, gdzie się ubrała w jeansy i beżowy sweterek. Zrobiła delikatny makijaż i zakładając na nogo botki zeszła na dół. Ojca już nie było w domu. Miał spotkanie na Podpromiu. Zabrała ramoneskę i wyszła zamykając drzwi na klucz.
Przywitała się z ochroniarzem i bez problemu weszła do środka. Przywitała się ze spotkanymi zawodnikami, którzy akurat wracali do szatni ze skończonego porannego treningu.
-Fabian, jest Thomas? - szepnęła tak, aby nikt nie usłyszał o co pytała rozgrywającego.
-W szatni, powiedzieć mu, że przyszłaś? - kiwnęła przecząco głową.
-Nie, poczekam na niego tutaj. - mruknęła siadając na jednym z krzesełek.
Czas dłużył jej się nie miłosiernie, a Thomas był jedną z ostatnich osób, które wyszły z szatni.
-Thomas, poczekaj. - chwyciła go za dłoń, kiedy ten widząc ją nawet się nie zatrzymał. - Możesz mi wyjaśnić o co chodzi?
-Co mam Ci wyjaśniać? - parsknął, a z szatni wyszła reszta zawodników na czele z Bartkiem i Fabianem. - Jak lubisz się puszczać ze starszymi od siebie gośćmi to nie moja sprawa.
-Puszczać się? - poczuła jak do oczu napływają jej łzy. - O co Ci chodzi?
-Widziałem Was, rozumiesz? Widziałem! - niemalże krzyknął. - Daruj sobie głupie bajeczki i wytłumaczenia. On jest prezesem naszego głównego sponsora. Mogłaś od razu powiedzieć, że utrzymujesz się z jego pieniędzy. To wszystko wyjaśnia.
-Ej, Rześki, daj spokój. - Fabian starał się go uspokoić.
-Co się tutaj dzieje, panowie? - trener widząc zamieszanie na korytarzu starał się do wiedzieć o co chodzi.
-Nic się nie dzieje, Panie Andrzeju. - mruknęła ocierając spływające po policzkach łzy. W oddali zobaczyła swojego ojca, którego przywołała skinieniem ręki. - Tato, idziesz już do domu? Mogę się zabrać z Tobą? - ten kiwnął jedynie głową, a ona zwróciła się do nieźle wkurzonego Kurka. - Bartek, nie ma sensu się denerwować. Odpuść.
Zostawiła osłupiałego Amerykanina i pomału znikała z pola widzenia zarówno przyjmującego, jak i reszty zawodników.
InaccessibleGirl: Mamy dziewiątkę. Muszę przyznać, że ciężko mi się ją pisało, choć sama nie wiem dlaczego. Moje zdanie na temat rozdziału może być tylko jedno. Jednak ocenę pozostawiam Wam, kochane czytelniczki. :)
Już niebawem Puchar Świata. Nawet nie wiecie jak się cieszę, że obejrzę wszystkie mecze Polaków! Chociaż, cztery lata temu, miałam akurat w okresie PŚ praktyki, więc większość meczy i tak obejrzałam. ;D
JEŻELI JUŻ TUTAJ JESTEŚ, TO ZOSTAW KOMENTARZ, NAWET JEDNO ZDANIE POTRAFI ZMOTYWOWAĆ DO DALSZEGO PISANIA.
Pozdrawiam serdecznie! ;*
Panie Rześki, nagana! Teraz dostał Pan nauczkę, że nie warto wyciągać pochopnych wniosków. Zupełnie nie dziwię się emocjonalnej reakcji Antoniny, bo chyba każdy zareagowałby podobnie usłyszawszy takie oszczerstwa. Obawiam się, że teraz stan rywalizacji między Thomasem i Bartkiem się wyrówna, bo Kurek bardzo chętnie wstąpi w rolę pocieszyciela, a zraniona Tośka niekoniecznie będzie miała ochotę oponować.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Witaj! ;))
OdpowiedzUsuńAntonina postąpiła w naturalny sposób. Nie ma co jej potępiać, a przynajmniej w moim osądzie na pewno. Rześki popełnił jeden z najgorszych możliwych błędów. No jak tak można?! Ugh, nienawidzę takiego zachowania. -.-'
Coś czuję, że Kurek odpowiednio wykorzysta daną mu szansę... Nie odpuści. Nie podda się. Będzie teraz przy Tosi i będzie ją wspierał, pomagał jej, będąc jej ostoją. Jestem tego nawet pewna...
Ale cóż z tego wyniknie? Czekam na odpowiedzi, Kochana! ;*
O jacie! Takie obrotu spraw się nie spodziewałam.
OdpowiedzUsuńPisałam już o Kurku, strasznie mnie koleś irytuje, nie tylko w tym opowiadaniu, ale również w rzeczywistości. Śmiem twierdzić, że dobrze przedstawiłaś tu jego osobę ;)
Oj, Thomas, Thomas... Nieładnie tak podsłuchiwać/podglądać. Karma do ciebie wróciła, panie Rześki, a prawdziwe konsekwencje zobaczysz w niedalekiej przyszłości, takie przynajmniej mam wrażenie. Bartek ma szanse na przekonanie Antoniny do siebie i zniechęcenie jej do Thomasa, a i reakcja starszego pana, z którym puściła się Tosia (xD) może być dla Amerykanina nie najprzyjemniejsza. Raczej nie spodoba mu się takie traktowanie ukochanej córki.
Co jeszcze mogę dodać? Że strasznie mnie zaintrygowałaś i będę ze zniecierpliwieniem czekać na kolejny rozdział.
Ściskam :*
I przy okazji zapraszam, wraz z Lucą, na trójeczkę.
zostan-z-nami.blogspot.com