niedziela, 8 listopada 2015

17. Uważasz, że mam słodkie oczka?





Zdecydowanie lubiła okres przed świętami Wielkiej Nocy. Uwielbiała wtedy przesiadywać w kuchni i piec ciasta czy też robić pisanki. Nie inaczej było i teraz. Już od wczesnego ranka siedziała razem z babcią w kuchni. Zdążyła upiec swojego ulubionego mazurka, oczywiście z niewielką, ale jakże cenną, pomocą swojej babci. Po mazurku upiekły dwie babki, które bardzo lubiły.
-Wnusiu, powiedz mi proszę, ten Twój Thomas..
-Babciu, to nie jest żaden mój Thomas. - westchnęła przerywając babci w połowie zdania. - I proszę Cię, nie mów tak.
-To w Wigilię przez niego tak się źle czułaś, hm?
-Nie przez niego. - mruknęła. - Po prostu to był ciężki okres. Miałam egzaminy na uczelni i w ogóle.
-Oh kochanie, i tak mnie nie oszukasz. - zaśmiała się obejmując ją ramieniem. - A teraz, żeby trochę rozruszać tego naszego gościa, porwij go na zakupy, bo jeszcze nie wszystko jest gotowe i kilku rzeczy mi brakuje.
-Jest wcześnie rano, on jeszcze pewnie śpi.
-Z tego co się orientuję, wstał jeszcze szybciej niż Ty i poszedł biegać. - uniosła kąciki ust ku górze. - I wrócił chwilę przed tym, zanim Ty zeszłaś do kuchni.
-Nic się przed Tobą nie ukryje, prawda babciu? - zaśmiała się obejmując rodzicielkę swojego ojca ramieniem.

Na zakupy pojechali do Zakopanego. Babcia oprócz kilku niezbędnych rzeczy poprosiła o jeszcze nieco większe zakupy, aby po świętach nie musiała sama tułać się po sklepach. Wszystkie rzeczy z listy kupili w Tesco. Nie chciała łazić po wielu sklepach z tego względu, że nie była sama. Chciała te zakupy załatwić sprawnie jak najszybciej to było możliwe.
-Może usiądziemy i zjemy jakieś ciastko? - Amerykanin szeroko się uśmiechnął.
-Nie mamy czasu, babcia czeka na zakupy. - odparła niemalże natychmiastowo nie spoglądając nawet w stronę przyjmującego.
-Tosia, daj spokój. Dziesięć minut nie zbawi. - pociągnął ją za rękę i przyprowadził pod budkę z goframi. - Skoro nie chcesz ciastka, to zjemy gofra. Z czym chcesz?
-Niech będzie z bitą śmietaną i owocami. - westchnęła zamawiając jednego dla siebie, a drugiego dla Thomasa.
-Gofry to tutaj są przepyszne w porównaniu do tych, które można zjeść w Rzeszowie. - zaśmiał się siadając przy stoliku.
-To jest Zakopane, tutaj wszystko jest pyszne. - zaśmiała się zajadając się gofrem.
-Nigdy mi nie mówiłaś, że pochodzisz z tak pięknych okolic.
-Nigdy bym Ci tego nie powiedziała, bo to nie Twoja sprawa.
-Ale teraz już to wiem. - szeroko się uśmiechnął.
-Do szczęścia Ci to nie jest potrzebne. - mruknęła, po czym cicho się zaśmiała. - Ubrudziłeś się.
-Nie ściemniaj, nie uwierzę Cię. - zmrużył oczy uważnie się jej przyglądając.
-Poważnie, tutaj. - wskazała palcem na prawy policzek. Ten przejechał po nim ręką. - Teraz jesteś jeszcze bardziej brudny. Daj pomogę Ci. - wyjęła z torebki paczkę chusteczek i jedną z nich przejechała po jego policzku, nieco się pochylając.
-Dziękuję. - szepnął zbliżając swoje usta do jej.
-Nie ma sprawy. - automatycznie odsunęła się i niepewnie się uśmiechnęła. - Chodźmy, bo babcia czeka.

Wieczorem, kiedy już niemal wszyscy spali, zaparzyła sobie brzoskwiniową herbatę, na ramiona narzuciła ciepły koc i usiadła w ogrodzie na huśtawce. Uśmiechnęła się sama do siebie. Uwielbiała tą otaczającą ją ciszę i spokój, jaka zawsze towarzyszyła kiedy odwiedzała rodzinne strony swojego ojca. Ta cisza dawała jej możliwość naładowania akumulatorów na kolejne męczące dni, tygodnie i miesiące, które musiała spędzać w Rzeszowie. To nie tak, że miasto ją męczyło. Po prostu czasem miała dość zgiełku i gonitwy za wszystkim. Czasem po prostu chciała wyjechać i zamieszkać na odludzi, ale po chwili wracała do świata żywych, brała się w garść i dalej dążyła tą drogą, na którą się zdecydowała.
-Przeszkadzam? - stanął obok huśtawki opierając się o nią delikatnie.
-Spać nie możesz czy co? - mruknęła nieco niezadowolona z powodu tego, że przerwał jej samotne rozmyślanie.
-Nie ma sprawy, już idę. - westchnął i wolnym krokiem ruszył w stronę wejścia do domu.
-Nie mówiłam, że masz iść. - niepewnie się uśmiechnęła. - Ale kocem się z Tobą nie podzielę, bo wtedy będzie mi zimno.
Zaśmiał się cicho i usiadł obok niej. Dłuższą chwilę siedzieli w milczeniu patrząc w bliżej nieoznaczony punkt,który widzieli tylko oni, tylko swoimi oczami.
-Twoja babcia to bardzo mądra kobieta. - uśmiechnął się sam do siebie wspominając rozmowę z panią Gienią.
-Przemaglowała Cię, co? - zaśmiała się. - Na nią nie działają takie słodkie oczka.
-Uważasz, że mam słodkie oczka? - poruszał zabawnie brwiami.
-A jeżeli nawet to co? - wytknęła w jego stronę język, po czym dźgnęła go palcem między żebrami. - To moje osobiste zdanie.
-Czyli jednak coś Ci się we mnie podoba. - dumnie wypiął pierś. - Jednak nie jestem byle kim.
-Nie pochlebiaj sobie. - zaśmiała się upijając łyk herbaty, które niestety zdążyła już wystygnąć. - Nigdy nie wspomniałam, że coś mi się nie podoba.
-Ale nie powiedziałaś też, że coś Ci się podoba.
-Wiesz, jakby nie patrząc to jest to moja sprawa co mi się podoba, a co nie. - zaśmiała się robiąc kolejnego łyka herbaty.
Znów między nimi zapanowała cisza, ale o dziwo nie przeszkadzało jej to. Zwróciła uwagę na to, że jej towarzyszowi zrobiło zimno, bo inaczej nie zasunąłby zamka swojej bluzy pod samą szyję. W pierwszej chwili pomyślała, że dobrze, bo w końcu zostawi ją samą, ale z drugiej strony nie była przecież tak wredną osobą. Rozłożyła bardziej koc i podała mu jeden koniec, a on sprawnym ruchem zarzucił go na swoje ramiona.
-Czyli jednak trochę mnie lubisz. - uśmiechnął się szeroko. - Dziękuję.
-Nigdy nie powiedziałam, że Cię nie lubię. - dźgnęła go palcem między żebrami. - Swoją drogą jesteś jedynym siatkarzem z rzeszowskiej drużyny, którego ojciec zaprosił do swojego rodzinnego domu.
-Czyli on też musi mnie lubić.
-Wmawiaj sobie tak dalej. - zaśmiała się wstając z huśtawki.
Nie zdążyła nawet dojść do schodów prowadzących na taras. W mgnieniu oka Tomek zjawił się przy niej i zagrodził jej drogę. Nieco zdenerwowana zmrużyła oczy, a ten chwycił ją za dłoń i przyciągnął ku sobie. Odgarnął kosmyki włosów za ucho, delikatnie się uśmiechnął i niepewnie zbliżył swoją twarz do jej.
-Dziękuję za miły wieczór. - szepnął, po czym musnął jej policzek. Odsunął się od niej i ruszył w stronę wejścia do domu. - Dobranoc.
-Dobranoc. - szepnęła sama do siebie przyłapując się na uśmiechu.


Thomas

Obudził się jak zwykle wcześnie rano, lecz tym razem od razu ubrał się i zszedł do kuchni. Tam już była pani Gienia i Antonina. Obecność tej drugiej nieco go zadziwiła, bo nie spodziewał się, że spotka ją w kuchni tak wcześnie rano. Oprócz znanej już mu dwójki, przy blacie mebli kuchennych stała jeszcze jedna osoba. Szczupła, wysoka blondynka, która przykuła jego uwagę. Przywitał się ze wszystkimi, a pani Gienia od razu przedstawiła nieznajomą mu osobę. 
-Poznajcie się. Daria, Thomas. Thomas Daria. 
-Miło mi . - wyciągnęła dłoń w jego stronę, którą on delikatnie uścisnął. 
-Mnie również. Jesteś jakąś rodziną Tośki? - usiadł na krześle przy kuchennym stole. 
-Kuzynką. - niepewnie się uśmiechnęła. 
-Nie wspominała mi, że ma takie piękne kuzynki. - spojrzał na Tośkę, która stała i przyglądała im się. 
-Co Cię sprowadza w nasze skromne progi? - usiadła naprzeciw niego. 
-To nie są Twoje progi. - Tośka wtrąciła się w rozmowę. - To są progi babci. 
-Tosiu, daj spokój. To są nasze progi. - babcia cicho się zaśmiała. 
-A Ty Tośka lepiej zrób nam herbatę, a nie wtrącasz się w rozmowę dorosłych. 
-Spadaj. - mruknęła pod nosem, odwróciła się na pięcie i wyszła z kuchni. 
Przyglądał się z uwagą kuzynce Tośki. Była jej zupełnym przeciwieństwem. Wygadana, zadziorna. I już po pierwszej przetarcze słownej z Tośką wiedział, że Daria jest typem osoby, która ma wszystko co chce, która lubi rozkazywać innym. Porozmawiał z nią jeszcze chwilę, po czym przeprosił i wyszedł z kuchni. Niepewnie zapukał do drzwi, za którymi znajdował się pokój Antoniny.
-Proszę. - mruknęła.
-Uciekłaś. - wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi. 
-Po co przyszedłeś? - podniosła się i usiadła na łóżku. - Idź sobie do Darii.
-Jesteś zazdrosna! - bardziej stwierdził niż zapytał. 
-Puknij się w tą swoją główkę. - postukała się palcem w czoło. - Chyba, że ta pusta blondynka już zlasowała Ci coś na kształt mózgu.
-Ty na prawdę jesteś zazdrosna, Tośka. - zaśmiał się i usiadł obok niej. - Nie musisz się martwić. Jest strasznie władcza, nie w moim guście. 
-Mam się śmiać czy płakać? 
-Możesz się cieszyć, bo wolałem przyjść do Ciebie niż siedzieć z nią. 




InaccessibleGirl: Jest siedemnastka. Bez żadnych opóźnień. Tak jak miała się pojawić. Szczerze mówiąc jest trochę kiepska, nie podoba mi się. Jednak ocenę zostawiam Wam ! :)
Do następnego! ;*


2 komentarze:

  1. Daria zagości tu na dłużej, czy to tylko taki mały epizodzik? ;) Bo jeśli okaże się, że jednak zagrzeje sobie tutaj miejsce, to tym razem Tośka może mieć konkurentkę ;) A smaczku dodaje fakt, że najwyraźniej obydwie za sobą nie przepadają.
    Niechże ten Rześki trochę bardziej się ośmieli! Ja tu liczyłam na jakiś filmowy pocałunek w tym ogrodzie! :) Oczywiście rozumiem, że nie chce jej wystraszyć ani do siebie zniechęcić, ale skoro już kiedyś wyznał jej miłość... ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. To opowiadanie jest GENIALNE. Ciesze się że na nie trafiłam. Już dawno nie czytałam tak dobrego opowiadania i mówię to szczerze. Nadrobiłam dzisiaj wszystkie rozdziały i kurka czuje niedosyt z tego powodu że fajnie to opisujesz. Jednak cieszę się że dodajesz regularnie rozdziały. To się ceni. Czekam na dalsze Twoje pomysły i rozwój akcji. Życzę weny 💜

    OdpowiedzUsuń