niedziela, 22 listopada 2015

19. Zobaczymy jak długo będziesz po tym płakać.




-Tato.. - przełknęła ślinę. - Wytłumaczę Ci wszystko.
-Co tu jest do tłumaczenia? - uniósł głos i pociągnął ją za rękę. - Jedziemy do domu.
-Nie może pan jej tak traktować. - Rześki oczywiście nie byłby sobą, gdyby nie wtrącił się w rozmowę. - Nie jest rzeczą, żeby nią tak szarpać.
-Nie wtrącaj się, to nie jest Twoja sprawa. - warknął w stronę przyjmującego.
-Tomek, nie przejmuj się, idź na trening. - starała się jakoś go uspokoić. - Odezwę się później, nie martw się.
Wyszła, a w zasadzie to ojciec wyciągnął ją na zewnątrz i niemal wepchnął ją do samochodu. Trzasnął drzwiami od strony pasażera i to samo zrobił z drzwiami, kiedy sam wsiadł do samochodu. Całą drogę się nie odzywała, nie chciała kłócić się z nim w samochodzie. Ale jedyne co wiedziała to to, że nie puści tej sytuacji mimo uszu. Nie tym razem.

-Co to miało znaczyć?! - krzyknęła od razu po wejściu do domu.
-Nie życzę sobie, żebyś związywała się z rzeszowskimi zawodnikami. - silił się na spokojny ton.
-To nie jest Twoja sprawa z kim się zwiążę, rozumiesz? To jest moje życie, moje związki i moje błędy. - odwróciła się w jego stronę. - Musisz się z tym pogodzić.
-Spotykaj się z kim chcesz, ale nie z nimi! - krzyknął łapiąc ją za ramię. - Rozumiesz? Nie masz prawa.
-Jestem dorosła. - wyswobodziła rękę z jego uścisku. - To jest moje życie, a jak Ci coś nie odpowiada to trudno.
-Mi nie odpowiada?! - krzyknął. - Możesz to zakończyć, albo ja dopilnuję, żeby nie wchodził Ci w drogę.
-Chcesz mnie unieszczęśliwić? - pokiwała z niedowierzaniem głową. - Jesteś moim ojcem, powinieneś chcieć mojego szczęścia. Mama by mnie wspierała w tych decyzjach, a Ty zawsze jesteś przeciwko mnie!
-Twoja matka sama wybrała, nie zmuszałem jej do niczego. Teraz Ty masz wybór.
-Nie tym razem, tato. - chwyciła torebkę i ruszyła w stronę drzwi dodając. - Tym razem nie będziesz mną manipulował.

Thomas

Przez zaistniałą sytuację nie potrafił się skupić na treningu. Pierwszy uciekł do szatni i pierwszy z niej wyszedł żegnając się krótkim cześć. Przerzucił torbę treningową przez ramię, a kiedy otworzył drzwi prowadzące na dwór uderzył w niego chłodny wiatr, który towarzyszył wiosennym wieczorom. -Nie łódź się, i tak nie będziecie razem. - usłyszał za sobą głos Kurka. 
-Nie bądź taki pewny siebie. - wrzucił torbę na tylne siedzenie. 
-Znam jej ojca, nie pozwoli jej na to. Albo ją wyśle gdzieś za granicę, albo Ty będziesz mógł się pożegnać z grą w Rzeszowie.
-Po co mi to mówisz? - otworzył drzwi samochodu. - Póki co, między mną a Tośką jest wszystko dobrze. Ty tego nie zniszczyłeś i jej ojciec też tego nie zniszczy. 
-Dam Ci taką koleżeńską radę. - chwycił zamykające się drzwi. - Lepiej ją zostaw jeżeli chcesz nadal tutaj grać. 
Nie odpowiedział. Zamknął drzwi, przekręcił kluczyk w stacyjce i odjechał z parkingu, mając gdzieś z tyłu głowy rozmowę z atakującym. 

Ledwo zdążył odłożyć torbę na podłogę w przedpokoju i odwiesić kurtkę, a już rozległ się odgłos dzwonka do drzwi.
-Tosia?- zdziwił się jej widokiem, ale nim zdążył cokolwiek dodać już tkwiła w jego ramionach. - Tosia, spokojnie.
-Przepraszam Cię za ojca, on nie powinien.. - szepnęła nie odrywając twarzy od jego klatki piersiowej.
-Nie martw się. - chwycił jej podbródek, uniósł delikatnie jej głowę ku górze i otarł spływające po jej policzku łzy. - Bardziej mnie zabolało to jak Cię potraktował. A jeżeli myśli, że zdziała tym coś, to przepraszam bardzo, ale ja walczyłem o Ciebie tak długo, więc nie zostawię Cię teraz.
-Daj spokój. - uniosła kąciki ust ku górze. - Wiesz, że on jest zdolny do wszystkiego.
-Nie interesuje mnie to. - westchnął. - Dla mnie jest ważne tu i teraz, z Tobą. Mimo wszystko. A teraz chodź, zaparzę Ci herbatę i zjemy coś.

Zjedli kanapki, bo nie mieli sił, aby wymyślić coś lepszego. Wypili gorącą herbatę i usiedli na kanapie wpatrując się w widok za oknem. Milczeli, ale nie przeszkadzało im to. Wiedział, że nie powinien teraz naciskać na rozmowę z nią. Wiedział, że ona musi chcieć sama z nim porozmawiać i wyjaśnić to wszystko.
-Na prawdę chcesz ze mną być mimo wszystko? - przerwała panującą w pokoju ciszę i spojrzała niepewnie na niego.
-Jak możesz w to wątpić? - zaśmiał się cicho. - Tośka, pierwszą bijatykę w Polsce zaliczyłem w trakcie imprezy, którą Ty zorganizowałaś. Później chłopaki dostali opieprz za to, że poprosiłaś ich o to, aby mnie kryli. Gdyby nie Ty, zapewne bym się nie zaaklimatyzował w Rzeszowie. A dzięki Tobie poszło mi z tym łatwiej.
-Daj spokój. - westchnęła. - Wtedy zrobiłam to dla ojca, który teraz chce mimo wszystko doprowadzić do naszego rozstania.
-Nie uda mu się to. Ja z Ciebie nie zrezygnuję, chyba że..
-Daj spokój. - przerwała mu i musnęła delikatnie jego wargi. - Nie pozwolę mu kolejny raz zniszczyć swojego życia. Nie tym razem.
-Kolejny raz? - zmrużył oczy uważnie się jej przyglądając.
-Kiedyś Ci wyjaśnię, obiecuję. - westchnęła gładząc dłonią jego policzek. - A teraz uciekam, bo już późno. A musisz się wyspać, jutro mecz.
-O nie, nie, nie.. - chwycił jej dłoń. - Nie puszczę Cię o tej godzinie samej. Więc masz dwa wyjścia.
-Dwa wyjścia? - mruknęła nieco niezadowolona.
-Tak, dwa wyjścia. - powtórzył i pociągnął ją tak, że usiadła na jego kolanach. - Albo zbieram się z Tobą i Cię odwożę, albo zostajesz tutaj na noc.
-Nie żartuj sobie. Nie będę Cię ciągała po nocy, żebyś mnie odwiózł. - mruknęła wyswobadzając się z jego objęć.
-Więc sprawa załatwiona. - zaśmiał się. - Wiesz gdzie jest łazienka, a w sypialni w szafie znajdziesz jakąś moją koszulkę.
-Chyba sobie żartujesz.
-Nie żartuję. - wstał i pociągnął ją za rękę kierując się w stronę sypialni. - Już raz tutaj spałaś i źle chyba nie było, co?
-Jesteś niemożliwy. - zaśmiała się i wyciągnęła z szafy koszulkę treningową z numerem dwa. - A Ty?
-Co ja? - uśmiechnął się delikatnie kładąc dłonie na jej biodrach.
-A Ty gdzie będziesz spał?
-Jak to gdzie? - zaśmiał się i musnął jej policzek. - Kanapa jest duża.
-Co to to nie. - odwróciła się przodem do niego i objęła rękoma jego szyję. - Łóżko też jest duże. Więc albo śpisz w swoim, podkreślam, swoim łóżku, albo ja idę do siebie.
-Zgoda, ale pod warunkiem, że Ty też będziesz spała w moim, podkreślam moim, łóżku. - uśmiechnął się szeroko, a ona wyswobodziła się z jego objęć i uciekła do łazienki.
Kiedy wyszła z łazienki, on zajął jej miejsce. Jednak znajdował się tam o wiele krócej od niej. Kiedy wyszedł, ona stała przy kanapie, a widząc go uśmiechnęła się. Podszedł bliżej i oparł się o oparcie stając obok niej.
-Możesz iść spać.
-Możemy iść spać. - chwyciła jego dłoń i pociągnęła za sobą, co nie było łatwe. Przecież był o wiele wyższy od niej!
Nie protestował. Położył się obok niej i przyciągnął do siebie obejmując ją. Szepnął dobranoc i zamknął oczy.

Antonina

Otworzyła oczy i nieco się przestraszyła nie widząc obok śpiącego Amerykanina. W mgnieniu oka zerwała się z łóżka i przeszła do kuchni. Na kuchennej wyspie znalazła karteczkę. Wyszedłem po pieczywo. Niedługo wracam. Kocham Cię. ;* . Odetchnęła z ulgą i postawiła wodę w czajniku. Zaparzyła dwie herbaty i usmażyła wyjęte wcześniej z lodówki jajka. Nałożyła na dwa talerze, a kiedy wkładała patelnię do zlewu usłyszała szczęk zamka. 
-Już wstałaś? - objął ją i pocałował w policzek. 
-Zrobiłam śniadanie, więc mam nadzieję, że przyniosłeś jakieś bułki. - zaśmiała się i wzięła od niego siatkę z zakupami, które wyjęła. Część pochowała do lodówki, a świeże pieczywo włożyła do koszyka i postawiła na stole. 
-Jeżeli tak będzie codziennie to jak dla mnie możesz się wprowadzić tutaj. - usiadł przy kuchennej wyspie i zabrał się za jedzenie. - Przepyszne. 
-Nie żartuj. - zaśmiała się i usiadła naprzeciw niego. Kiedy zjedli, zabrała się za sprzątanie. 
-Ja posprzątam. - uśmiechnął się. - Chociaż tyle mogę zrobić. 
-Dobrze. - kiwnęła głową. - Ja pójdę do łazienki. 
Zabrała swoje ubrania i zamknęła się w łazience. Ubrała się i poprawiła włosy spinając je w wysokiego kucyka.
-Muszę się zbierać. - westchnęła wychodząc z łazienki. - Ty pewnie też. Więc widzimy się na meczu. 
Objął ją i pocałował w policzek na pożegnanie. 

Dzień minął jej dość szybko. Nim się zorientowała była godzina szesnasta trzydzieści. Szybko posprzątała swoje mieszkanie, przebrała się i przed godziną siedemnastą wyszła kierując się w stronę hali. 
-No proszę, kogo ja tu widzę. - usłyszała przy wejściu dobrze znany głos Fabiana. - Cześć. 
-Cześć Fabianku. - zaśmiała się całując go w policzek. 
-Fabianku? - zdziwił się. - Dawno tak do mnie nie mówiłaś. Albo zdałaś najlepiej egzamin albo się zakochałaś. 
-Daj spokój. - machnęła ręką. - Mam dobry dzień i tyle.
-Zakochałaś się. - zaśmiał się obejmując ją ramieniem.
-Szkoda, że to szczęście nie będzie trwało długo. - obok nich pojawił się nie kto inny jak Kurek, który roześmiał się. - Mogłaś być ze mną, Twój ojciec nie miałby nic przeciwko. Wybrałaś kogoś innego. Zobaczymy jak długo będziesz po tym płakać. 
-Idiota. Nie mogę uwierzyć w to, że tak bardzo się zmienił. - westchnęła. - Nie będę Ci zawracała głowy, idź do szatni. 

Mecz poszedł zgodnie z planem Resovii. Wygrali trzy do zera, a Tomek znów pokazał się z dobrej strony. Cieszyła się z tego, bo pomimo zaistniałem sytuacji potrafił się skupić i zagrać bardzo dobrze. Nie chciała się wychylać, więc spokojnie siedziała na swoim miejscu czekając aż kibice opuszczą swoje miejsca. Nie chciała podchodzić również do Tomka. Dlaczego? Nie chciała ściągać na siebie uwagi fotoreporterów. Dopiero po kilkunastu minutach podniosła się i ruszyła w stronę parkietu. Zamarła, kiedy zobaczyła Amerykanina stojącego obok jakiejś dziewczyny, 




InaccessibleGirl: Jest dziewiętnastka. Podoba mi się chyba najmniej z tych wszystkich rozdziałów dodanych tutaj. Jest po prostu beznadziejna, ale ocenę zostawiam Wam. ;)
Jeżeli już tutaj jesteście i czytacie, to napiszcie pod rozdziałem chociaż jedno zdanie. Ono też potrafi zmotywować do pisania, na prawdę. Nic Was to nie kosztuje, a mi dodaje motywacji. ;)

Pozdrawiam serdecznie! ;*


4 komentarze:

  1. Rozdział wcale nie jest zły, jest świetny. Ta końcówka... Znowu życie w niepewności przez tydzień i za to dziękuję. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozumiem, że ojciec Tośki może być nadopiekuńczy, że chce dla niej jak najlepiej, w końcu jest jego oczkiem w głowie i ostatnią rzeczą, której by pragnął jest, to by stała jej się krzywda, ale tym razem przesadza. Tośka jest już dorosła i może decydować o swoim życiu, również tym uczuciowym. Dobrze, że nie ma zamiaru rezygnować ze swojego szczęścia tylko dlatego, że jej ojciec jest niezadowolony. Swoją drogą, ona i Thomas razem są bezsprzecznie uroczy ♥ Mam wrażenie, że dziewczyna zaczyna go darzyć coraz większym zaufaniem i powoli zaczyna do niej docierać jak bardzo jest dla niej ważny.
    Co do końcówki - ciekawe, kim jest tajemnicza dziewczyna... Obstawiam kuzynkę, bo coś mi mówi, że tak łatwo się nie podda ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. rozdział jest dobry, jednak zachowanie ojca mnie dziwi, bo sam wciskał Rześkiego do rodziny, a teraz stara się być tym złym... w każdym razie robisz się ciekawie - jeśli chodzi o dziewczynę, to podejrzewam, kto to i obawiam się, że wraz z Kurkiem nieźle namieszają ;-) do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie spodziewałam się, że to ojciec Tosi. Nie chcę teraz strzelać kto to bo pewnie też nie trafię ;)
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń