niedziela, 15 listopada 2015

18. Wierzę w to, że jesteś inteligentnym człowiekiem.





Jak nigdy cieszyła się, kiedy po pożegnaniu z babcią wsiadała do auta. Niemal natychmiast włożyła słuchawki do uszu i tylko kątem oka widziała jak jej kuzynka żegna się z Amerykaninem. Musnęła wargami jego policzek, z którego po chwili zmazała burgundową szminkę, a kiedy ten się odwrócił już w stronę samochodu  Daria triumfalnie się uśmiechnęła.
-Zdzira. - mruknęła pod nosem, zanim ktokolwiek zdążył wsiąść do samochodu.
Całą drogę powrotną do Rzeszowa przesiedziała w milczeniu, słuchając jedynie piosenek. Nie odzywała się, nie słuchała o czym jej towarzysze rozmawiają, a nawet nie reagowała na to, kiedy których coś do niej mówił. Po pierwsze przez słuchawki w uszach nic nie słyszała, a po drugie nawet gdyby było inaczej to raczej i tak nie odezwałaby się ani słowem. Kiedy ojciec podwiózł ją pod blok, w którym mieszka, szybko wysiadła z samochodu trzaskając drzwiami, jak i klapą bagażnika, z którego wyjęła walizkę.
-Tosia, poczekaj. - ojciec jeszcze zdążył ją dogonić, zanim weszła do klatki. - Daria pytała czy może nas odwiedzić. Zgodziłem się.
-To Twój problem, tato. - mruknęła niezadowolona. - Ja nie mieszkam w domu, a u siebie gościć jej nie zamierzam.
-Porozmawiamy o tym jutro, bo muszę jeszcze odwieźć Tomka. - pocałował ją w policzek i odszedł kierując się w stronę auta.
-Daria srajra. - mruknęła zamykając za sobą drzwi wejściowe do klatki. - Niech się pocałuje.

Następnego dnia, od rana, a dokładniej od godziny ósmej siedziała na uczelni. Po zajęciach poszła do biblioteki, a nim się spostrzegła było już około godziny dziewiętnastej. Szybko się zebrała, pożegnała z bibliotekarką, a po drodze do mieszkania wstąpiła do pobliskiej chińskiej restauracji i zamówiła na wynos. Po dwudziestu minutach szybkiego marszu była już praktycznie na miejscu.
-Thomas? Co tutaj robisz? - zdziwiła się widokiem przyjmującego siedzącego na ławce przed blokiem.
-Siedzę, nie widać? - zaśmiał się, wstał i przywitał się buziakiem w policzek.
-Załapiesz się na ryż rozmaitości z kurczakiem. - zaśmiała się machając papierową torebką przed nosem.
-Czyli, że mnie zapraszasz? - nieco się zdziwił, po czym objął ją ramieniem.
-Nie lubię jeść sama, a że akurat Ty się napatoczyłeś..
Wolał nie kontynuować rozmowy, tylko zaraz za nią wszedł do klatki, a później do mieszkania. Pomógł jej z talerzami i sztućcami, a ona w tym czasie przełożyła ryż z kurczakiem do półmiska. O dziwo nie milczeli podczas posiłku. Wręcz przeciwnie. Rozmawiali, a czasem nawet się przekrzykiwali. Były też momenty, że jedno śmiało się z drugiego. Kiedy zjedli zabrała się za sprzątanie ze stołu, z czym również pomógł jej Thomas. Ona zmywała brudne naczynia, a on stał oparty o meble kuchenne i osuszał mokre talerze ściereczką, po czym chował je do półki.
-Teraz możemy porozmawiać. - szeroko się uśmiechnął, ale po chwili ten uśmiech zniknął z jego twarzy.
-Coś czuję, że nie spodoba mi się to, o czym chcesz ze mną rozmawiać. - mruknęła siadając na kanapie. - Mam rację?
-W sumie.. - podrapał się po karku. - Męczy mnie jedna rzecz, ale chyba nie powinienem o to pytać.
-Nie wiem o co chodzi, ale pytaj. - zaśmiała się, aby rozluźnić nieco atmosferę.
-Dlaczego tak nie lubisz Darii, swojej kuzynki?
-Wiedziałam. - wzięła głęboki oddech. - Zawsze musiała mieć to co chciała. Dążyła po trupach do celu, nawet nie patrzyła na to czy nie rani czasem po drodze osób, które na prawdę ją kochają. Zazwyczaj bała to, na czym mi zależało. Wiedziała, że przez pewne rzeczy, które się wydarzyły w moim życiu nie będę godnym przeciwnikiem dla niej. A czasem, nawet trochę częściej niż czasem, wykorzystywała pewne rzeczy przeciw mnie. A teraz.. Teraz jest jak jest. I w sumie nie przeszkadza mi to, jest dla mnie jak powietrze. I to by było na tyle.
-Nie wydawało mi się, że wtedy traktowałaś ją jak powietrze. - szepnął niemalże niesłyszalnie.
-Czasem lubię jej dogryźć, ale wtedy na to zasłużyła. - wzruszyła ramionami, po czym zerknęła na zegarek. - Już późno, musisz chyba iść.
-Tak już, późno. - podniósł się i delikatnie uśmiechnął. - Ale jutro zapraszam Cię na obiad i nie ma wymigiwania się.
Kiwnęła jedynie na zgodę głową i odprowadziła go do drzwi. Podziękowała za miły wieczór i stanęła na palcach, aby musnąć jego policzek. On tylko uniósł kąciki ust ku górze i pochylił się, kiedy oddaliła się od niego. Delikatnie musnął wargami jej usta.
-Mmm, nie pozwalaj sobie, Rześki. - mruknęła odsuwając się od niego i niemal wypchnęła go za drzwi. - Dobranoc.

Następnego dnia, o dziwo pilnowała czasu. Po zajęciach miała jeszcze półtorej godziny do umówionego spotkania z Amerykaninem. Zdążyła wrócić do mieszkania i przebrać się w swoją ulubioną czarną spódnicę i koszulę w kratę. Włosy upięła w kłosa i pół godziny przed czasem wyszła z mieszkania. Nie zamawiała taksówki, wolała się przejść. Lubiła łapać pierwsze promienie słońca, które pojawiały się po zimie. Zadzwoniła domofonem pod odpowiedni numer, a kiedy otworzył jej drzwi, weszła na odpowiednie piętro i zapukała do drzwi z numerem dwadzieścia pięć. Nieco ją zamurowało na widok przyjmującego, kiedy staną w progu.
-Cześć. - powiedziała po chwili, kiedy się opamiętała.
-Jak zawsze punktualna. - zaśmiał się i na przywitanie musnął ją w kącik ust.
-Staram się nie spóźniać. - zaśmiała się ściągając czarną ramoneskę. Kiedy odwieszała ją, znów po mieszkaniu rozszedł się dzwonek do drzwi. - Otworzę.
-Tośka? - Nieco zdziwiony rozgrywający przywitał się z nią. - Co Ty tutaj robisz?
-Nie zadawaj głupich pytań, Fabianku. - Monika zaśmiała się przywitała się buziakiem w policzek.
-Cześć. - odezwała się dość niepewnie i przeszła do kuchni, w której krzątał się Amerykanin. - Słucham.
-Em.. Mmm... No wiesz.. - plątał się i nie wiedział od czego zacząć. - Po prostu nie chciałem, abyś pomyślała sobie, że to randka.
-Głupek. - zaśmiała się pod nosem i spojrzała do piecyka, który w mgnieniu oka wyłączyła i otworzyła. - Chyba coś za chwilę by Ci się spaliło.
-I popatrz Tośka, jak Wy się dopełniacie. - Drzyzga klasnął w dłonie i szeroko się uśmiechnął.
-Lepiej sobie usiądź spokojnie, zanim Monika się zorientuje jakim błaznem jesteś. - i tak rozmowa ucięła się.
Obiad zjedli w dość dobrych humorach. Jednak Fabian wraz ze swoją towarzyszką nie mógł zostać dłużej - byli umówieni na spotkanie w sprawie zakupu mieszkania, jak uprzednio poinformowali. Pożegnali się, a ona została sama z Amerykaninem.
-Nie wiedziałam, że tak dobrze gotujesz. - posłała w jego stronę ciepły uśmiech, kiedy pomagała mu sprzątać po obiedzie.
-Nie musisz mi pomagać, poradzę sobie sam. - zabrał z jej rąk brudne naczynia.
-Daj spokój. - zaśmiała się i próbowała zabrać mu z rąk brudne talerze. - Ty mi pomagałeś, to ja chcę teraz pomóc Tobie.
-Hm.. Pod jednym warunkiem. - uniósł brwi ku górze i delikatnie się uśmiechnął. - Dasz mi szansę, nie jako znajomemu, nie jako przyjacielowi..
-Zgoda. - wyraźnie wmurowało go w podłogę, więc spokojnie mogła zabrać z jego dłoni naczynia.
-Czekaj, czekaj.. - nim się ocknął zdążyła już zabrać się za mycie. - Czy ja dobrze zrozumiałem?
-Tomek.. - zaśmiała się cicho odwracając się w jego stronę. - Wierzę w to, że jesteś inteligentnym człowiekiem.
-Oczywiście, że jestem. - podszedł bliżej niej i objął ją w pasie. - Więc teraz już nie usłyszę sprzeciwu jak będę chciał Cię pocałować?
-Teraz to musimy posprzątać. - zaśmiała się obracając się znów w stronę zlewu.
-Posprzątać można później. - przyciągnął ją bliżej siebie.
-Czekaj, czekaj.. - mruknęła śmiejąc się.
-Muszę się nacieszyć, bo jutro możesz mi powiedzieć, że żartowałaś. - musnął delikatnie jej policzek. - Teraz mogę śmiało powiedzieć, że mam najpiękniejszą dziewczynę na świecie.
-Nie przesadzajmy. A teraz już zabierzmy się to sprzątanie, bo o osiemnastej masz trening.

Wsiedli do samochodu przyjmującego i mniej więcej po dwudziestu minutach wysiadali na parkingu pod halą. Weszli do środka i odprowadziła go pod samą szatnię.
-Widzimy się jutro. - uśmiechnęła się. - Miłego treningu.
-Czekaj. - chwycił jej dłoń i przyciągnął do siebie. - Jutro mamy mecz, więc mam nadzieję, że będziesz mi kibicować. A po meczu porywam Cię na kolację.
-Jak dam radę przyjść to nie ma problemu. - zaśmiała się muskając jego policzek.
-A dlaczego nie mogłabyś przyjść? - zmrużył oczy obejmując ją w pasie.
-Ta idiotka przyjeżdża, a wolałabym, aby nie rzucała się na Ciebie po meczu.
-Czyli jednak byłaś zazdrosna. Wiedziałem.
-Uciekaj do szatni, bo się spóźnisz na trening.
-Już idę, idę. - uśmiechnął się, ujął jej podbródek i musnął jej usta.
-Tosia.. - usłyszała i niemal natychmiast odwróciła się w stronę, skąd dochodził głos.





InaccessibleGirl: Mamy kolejny rozdział. W większej części powstał wcześniej, ale dzisiaj go kończyłam i szczerze mówiąc, ta końcówka jest do bani. Ale ocenę pozostawiam Wam. ;)
Do następnego! ;) ;*



3 komentarze:

  1. Niezły charakterek z tej Darii! Coś mi się wydaje, że nie ustanie w próbach usidlenia Thomasa, zwłaszcza, że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, iż zagięła sobie na niego parol. Na szczęście Rześki zdaje się nie widzieć świata poza Tośką, więc teoretycznie nasza główna bohaterka powinna spać spokojnie, chociaż z drugiej strony... faceci to dość słabe i uległe istoty, więc może się zdarzyć dosłownie wszystko ;)
    Jak widać, nasi bohaterowie stosują "metodę małych kroków". Nic nie przyspieszają, zupełnie jakby chcieli się lepiej poznać. A może po prostu nieśmiałość jest swego rodzaju barierą, która utrudnia obojgu podjęcie bardziej zdecydowanych kroków?
    A Bartek na razie sobie odpuścił? Bo ostatnio się tutaj nie pojawia. Nie żebym tęskniła, po prostu stwierdzam fakt ;)
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś czuję, że Bartosz przyłapał tych dwoje 😁 bardzo mi się to podoba 👍

    OdpowiedzUsuń
  3. Super. Ciągle zastanawiam się jak ja mogłam być tak ślepą i nie widzieć wcześniej Tomka.

    OdpowiedzUsuń